Żużel. Hat-trick Kownackiego. Tłok i młyn pod warsztatami tunerów. Brałeś na zeszyt? To na koniec kolejki! [FELIETON]

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Dawid Kownacki i Kamil Brzozowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Dawid Kownacki i Kamil Brzozowski

Żużel to biznes. Siłą rzeczy zawodnicy są zdani na łaskę tunerów. "Zatańczą" na torze tak, jak im dostawca silników zagra. Tuner X zaglądnie sobie do zeszytu z zimy i sprawdzi, kto był rzetelnym płatnikiem i nie brał na krechę.

W tym artykule dowiesz się o:

"Żużlowy hat-trick" to cykl felietonów Dawida Kownackiego, piłkarza Fortuny Duesseldorf, reprezentacji Polski oraz wielkiego sympatyka żużla.

***

Jeśli nie wydarzy się już nic nieprzewidywanego, PGE Ekstraliga ruszy w czerwcu, eWinner 1. Liga miesiąc później, a na końcu ma dołączyć 2. Liga Żużlowa. Kilkumiesięczne opóźnienia spowodowane pandemią koronawirusa sprawią, że nastąpi intensyfikacja meczów, zawody będą rozgrywane co weekend. Terminarz będzie upchany do granic. A jeszcze niech da o sobie znać krzyżująca plany kapryśna aura, nagle zrobi się potworny tłok w datach, zacznie się rozpatrywanie wariantów z jazdą w tygodniu.

O ile teraz mówi się, że zawodnicy i tunerzy dostali od COVID-19 nieplanowane, przedłużone wakacje, w rzeczywistym kalendarzowym okresie wakacyjnym nie złapią oddechu. Ci drudzy nie będą wiedzieli, w co ręce włożyć, zapomną, jak się nazywają. Zacznie się młyn i tłok pod warsztatami.

ZOBACZ WIDEO: Rozgrywanie spotkań na siłę to narażanie zawodników? Bartosz Bednorz nie ma wątpliwości

Może się zdarzyć, że będą tak zapracowani, iż nie nadążą z serwisami silników. Zawodnicy oddają je do tunerów po mniej więcej 15-20 biegach, czyli de facto czterech meczach. Przy czarnym scenariuszu dwóch spotkań w tygodniu zawodnicy zaczną zawozić najlepsze "szafy" co czternaście dni. A rozmawiamy wyłącznie o lidze polskiej, bez uwzględniania np. turniejów indywidualnych.

Wiadomo, że w PGE Ekstralidze żużlowcy nie dysponują tylko jednym silnikiem i rzeźbią go, aż padnie. Każdy trzyma w garażu przynajmniej 5-6 jednostek, żeby w zależności od charakterystyki toru mieć pole manewru. Ale już na zapleczu finanse nie pozwalają na taki luksus. Park maszyn i liczbę silników trzeba dzielić na pół. Nie wspominając o najniższym szczeblu, gdzie jest najbiedniej i dwa motocykle, niekoniecznie nowe to najczęstszy widok.

Jeszcze pół biedy, gdyby wszyscy tunerzy pochodzili z Polski. A niestety światowa czołówka jest rozsiana po całej Europie. Zawodnicy sprzęt wysyłają kurierem. Sam na swoim przykładzie wiem, że kiedyś dostarczenie go z punktu A do punktu B trwało maksymalnie dwa dni. Na skutek koronawirusa problem się nieco zwiększył i paczki dochodzą z obsuwą. Nikogo nie straszę i nie stawiam za pewnik, że np. w sierpniu dalej będzie podobnie, ale chciałbym, żeby wszyscy mieli świadomość, iż warto brać pod uwagę każdą ewentualność.

To biznes, więc siłą rzeczy zawodnicy są zdani na łaskę tunerów. Żużlowiec "zatańczy" tak, jak mu dostawca silników zagra. Tuner X spojrzy sobie do zeszytu z zimy i sprawdzi, kto był rzetelnym płatnikiem, nie brał na krechę. Powie, tych panów obsługujemy na specjalnych zasadach. Przedtem czekałem ja, to teraz przeciągnę was.

Inna sprawa, że każdy tuner ma swoją hierarchię żużlowców. Nie ma siły, żeby kilkudziesięciu zawodników traktowano na jednakowym poziomie. Po środowisku krążą teorie, że mechanicy lubią testować nowinki na słabszych. Widać po punktach, co działa, a co się nie sprawdziło. Później, po remoncie, jednostka nie wraca już do użytkownika w pierwotnej wersji. Komponenty są przekładane żużlowcom, którym przyczepia się łatki liderów danej stajni tunerskiej.

Ostatni wątek. Cena. Firmy produkujące komponenty i akcesoria żużlowe mają duży przestój. Kryzys gospodarzy trwa już od miesięcy, zatem opłaty pójdą w górę. Branża będzie chciała nadrobić pustki w portfelach. A co zrobi zawodnik, gdy znajdzie się pod ścianą? Zapłaci. To nie sklep spożywczy, gdzie porządnej jakości produktów jest na pęczki w rozmaitych sieciach.

Znaczących majstrów w czarnym sporcie ze świecą szukać. Mało kto, a mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że nikt nie podejmie ryzyka pójścia do kogoś innego na niepewny i nieznany sobie szerzej grunt, aby tylko zapłacić mniej o dwa tysiące.

Dawid Kownacki

CZYTAJ TAKŻE: POLADA nie zawiesi Drabika. Pojedzie w sezonie 2020!?
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjska federacja cofnęła Sajfutdinowowi zgodę na starty w lidze polskiej

Źródło artykułu: