Żużel. Bartosz Zmarzlik: Czekam na moment, w którym zaspokoję głód jazdy [WYWIAD]

- Trzymam kciuki, żeby ta choroba nikogo nie dopadła, bo przecież nie wiem, jak organizm zareaguje na wirusa. Unikamy dużych spotkań rodzinnych i wylewnych przywitań. Nie ma przytulania. Tylko cześć i koniec - mówi Bartosz Zmarzlik.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Bartosz Zmarzlik WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Co pan czuł, gdy Mateusz Morawiecki na 12 czerwca zapowiadał powrót ligi?

Bartosz Zmarzlik, mistrz świata na żużlu, Sportowiec Roku 2019: Przeogromną radość. Nawet mimo tego, że ma to być trochę inny żużel niż ten, który znaliśmy. Przez myśl przemknęło mi, że w końcu mogę się szykować, że w końcu się to rozpocznie. Mamy zielone światło i za chwilę zaczniemy robić to, co do nas należy, co lubimy robić.

Kiedy ostatni raz siedział pan na motocyklu?

Na początku marca, bo wtedy jeszcze było można. Miałem treningi w Ostrowie i Toruniu. Potem już tylko mogłem chodzić do warsztatu i oglądać motocykle.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony

W jakiej atmosferze przebiegały rozmowy w sprawie podpisania aneksu finansowego ze Stalą Gorzów? Doszło do tego po długich i gorących dyskusjach?

To były normalne, pokojowe rozmowy. Może przyjemne nie były, bo obniżka kontraktu nigdy nie jest przyjemna, ale podszedłem do tematu ze zrozumieniem.

Co sądzi pan o obostrzeniach? Jeden zawodnik - jeden mechanik.

To błąd. To na pewno obniży poziom bezpieczeństwa. Sugestia, że mogą nam pomagać mechanicy innych zawodników, którzy akurat nie mają biegu, do mnie nie trafia. Każdy zawodnik i jego team ma swoje rozwiązania dotyczące konstrukcji motocykli, a już mówienie, że kiedyś był jeden mechanik i było dobrze, jest całkowicie nietrafione. Dawno, dawno temu nie chłodziło się silników, nie zmieniało zębatek, filtrów czy oleju. Teraz cały czas coś się dzieje. Mamy żużel XXI wieku. Powinno być dwóch mechaników, zwłaszcza że te osoby pomagają także na przykład przy tym, byśmy się mieścili w telewizyjnej ramówce. Mecz jest wyliczony co do minuty i ta osoba obok często mówi, co i kiedy mamy zrobić.

W lidze ma być zaostrzony reżim sanitarny. Nie będzie się można kąpać na stadionie. Jak blisko domu, to żaden kłopot. Gorzej jechać pół Polski.

Zobaczymy, jak to będzie w praktyce funkcjonować. W busie nie mamy żadnych możliwości wzięcia kąpieli, więc mamy problem.

A mecze bez kibiców?

Trzeba będzie się do ich braku, do widoku pustych trybun, przyzwyczaić. Łatwo nie będzie, sytuacja będzie trudna, ale takie zasady wyznacza nam koronawirus.

Rozmawialiśmy z lekarzem, który stwierdził, że żużlowiec i tak wygląda, jak ratownik medyczny wyjeżdżający w kombinezonie do zakażonych, więc jest bezpieczny.

Też tak myślę. Wszystko, co na sobie mamy - gogle, kaski rękawiczki - powoduje że jesteśmy bezpieczniejsi niż choćby piłkarze. Poza wszystkim trzeba jednak dmuchać na zimne i stosować się do zasad. Do tego są obostrzenia w związku z reżimem sanitarnym nałożonym przez PGE Ekstraligę. Tego się trzymajmy i będzie dobrze.

Ten sam lekarz mówi, że przydałyby się jeszcze testy raz na 2-3 tygodnie, bo sportowcy wracają do domu, spotykają się z bliskimi. Takie badania byłyby dobre dla ich komfortu psychicznego.

No nie wiem, nie chcę gdybać. Mamy manual sanitarny, który nie przewiduje testów w trakcie sezonu, a jedynie monitorowanie stanu zdrowia. Jest też coś takiego jak zdrowy rozsądek. Po meczu będę jechał prosto do domu, żeby uniknąć niepotrzebnych spotkań i sytuacji, które mogłyby mnie narazić. Myślę, że jeśli będę stosował się wszystkich zasad, będę spokojny o siebie i bliskich.

Jak wygląda dzień Bartosza Zmarzlika w czasach koronawirusa?

Nie nudzę się. Mam w domu warsztat, do którego zaglądam każdego dnia. Robię porządki. Pracuję też w ogrodzie, żeby ładnie wyglądało, zrobiłem palenisko, ławki. Dni szybko lecą. Za trzy tygodnie wyjedziemy na tor i teraz żyję tą datą. Czekam na moment, w którym będę mógł zaspokoić głód jazdy.

Zmarzlik Racing w przyszłości może się zamienić w Zmarzlik Garden?

Nie, ale uważam, że żadna praca nie hańbi. Zresztą, wpadam też do taty na zakład. Uczę się frezowania i ślusarskiej roboty. Zawsze to lubiłem.

Ryby pan łowi? Podobno ma pan staw na terenie posesji?

Na ryby nie było czasu. Staw jest to fakt, ale w nim są ryby ozdobne. Jak wszystko wróci do normalności, to zapewne skorzystam z wypadu nad jezioro.

Jak radził pan sobie, kiedy nie można było wychodzić z domu? Jak pan trenował?

Mam w domu siłownię, więc nie było problemu. Zrobiłem sobie nawet taki żużlowy pokój. Powiesiłem tam pamiątkowe obrazy, które dostałem na zawodach, poustawiałem puchary. Są też trzy manekiny z medalami, które zdobyłem.

Śledzi pan informacje związane z koronawirusem?

W pierwszych dniach epidemii dużo oglądaliśmy. Teraz rzadziej. Przestrzegam wszystkich, żeby starali się jednak normalnie żyć.

Firma Zmarzlik mocno ucierpiała w związku z kwarantanną?

Straty będzie można ocenić pod koniec roku. Na razie to mogę podziękować Orlenowi i panu prezesowi Obajtkowi, że mimo trudnej sytuacji nie wycofali się z umowy, że są ze mną. Tak naprawdę podziękowania muszę skierować też reszcie moich sponsorów, że mimo tego chaosu pozostali ze mną. Na razie, cel się nie zmienia i wiem, że razem jesteśmy w stanie powalczyć o wszystko. Na razie wszyscy zostajemy na pokładzie.

Jak sobie my, jako Polacy, z tym wszystkim radzimy?

W miejscowości, w której mieszkam, widać zmianę. Jest mniej ludzi na zewnątrz, a jak są, to trzymają też bezpieczne odległości. Do wszystkich dotarło, że trzeba się mieć na baczności.

Co pan czuje, kiedy słyszy, że ludzie stracili możliwość zarabiania pieniędzy, że nie mają z czego żyć.

Faktycznie wiele firm i zakładów zostało zamkniętych, nie mogą świadczyć usług. Salon kosmetyczny mojej narzeczonej też nie pracuje. Takich przypadków jest więcej. W ogóle gospodarka ma ciężko, bo wszystkie te biznesy wzajemnie się nakręcają. To są takie naczynia połączone. Jeśli jeden biznes stoi, odczuwają to także inni przedsiębiorcy.

Kiedy narzeczona otworzy salon?

W trzecim etapie odmrażania więc czekamy. Mam nadzieję, że w tej nowej rzeczywistości salon sobie poradzi.

Czy jest ktoś, jakaś osoba, o którą się pan szczególnie w tym trudnym czasie martwi?

O wszystkich się martwię, ale najbardziej o rodzinę i znajomych. Trzymam kciuki, żeby ta choroba nikogo nie dopadła, bo przecież nie wiem, jak organizm zareaguje na wirusa.

Unikamy dużych spotkań rodzinnych i wylewnych przywitań. Nie ma przytulania. Na początku się z tego nawet trochę śmialiśmy, że nie można. Co jednak zrobić. Teraz jest tylko cześć i koniec.

Jakiś czas temu się pan zaręczył. Domyślam się, że w planach ślub, a teraz wszyscy wokół odradzają imprez dla większej liczby osób.

To już pan sobie sam odpowiedział na pytanie. Skoro jest kłopot dla wszystkich to i dla Zmarzlika i jego narzeczonej. Przyznam, że jakieś tam plan mieliśmy.

Czy nie ma pan takiej myśli, że to wszystko przyszło w najgorszym dla pana momencie? Złoto, sukcesy, można to było jakoś fajnie skonsumować a tu wirus.

Wszyscy mamy problem. Trzeba patrzeć trochę dalej niż na czubek własnego nosa, trzeba jakoś funkcjonować, pomóc sportowi, żeby mógł wrócić na dobre tory.

Czytaj także:
Lekarz mówi, że żużel w czasach zarazy jest bezpieczny
Jego interes w czasach wirusa rozwija się świetnie





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Zmarzlik obroni w tym roku tytuł mistrza świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×