Koronawirus sprawił, że żużlowcy nie mogą robić tego co kochają i zarabiać pieniędzy na torze. Część z nich w tej sytuacji zaczyna szukać normalnej pracy. Nicolai Klindt zatrudnił się w brytyjskim Tesco i rozwozi zakupy. James Shanes spokój znalazł dzięki pracy na roli.
- Dostałem robotę na farmie należącej do rodziców mojej narzeczonej. Szczerze powiedziawszy, nawet nie chcę myśleć, gdzie bym się znajdował, gdyby nie ta pomoc - powiedział w rozmowie z "Daily Echo" Shanes, mający na swoim koncie występy w Birmingham Brummies i Poole Pirates.
- Robię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc. Zwykle naprawiam zepsute rzeczy na farmie, ale teraz nadchodzi sezon szparagów, więc wychodzi na to, że będę mocno zajęty - dodał 23-latek.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump
Brytyjski żużlowiec nie ukrywa, że codzienna praca na roli jest dla niego sporą zmianą względem życia, jakie prowadził do tej pory. - To ogromny szok dla mnie. Wszystko, co dotychczas robiłem i wiedziałem o życiu, to ciągłe podróżowanie z miejsca na miejsca w pogoni za zawodami - stwierdził Shanes.
Zawodnik Birmingham jest na tyle pochłonięty pracą na farmie, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że miałby już za sobą spory kawałek sezonu żużlowego. - Popatrzyłem na kalendarz w zeszłym tygodniu i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo miałbym teraz napięty harmonogram startów. Birmingham miało mieć cztery mecze w ciągu jednego tygodnia, miałem też lecieć do Niemiec na zawody - wyliczył żużlowiec.
- Powinienem mieć na swoim koncie sporo okrążeń pokonywanych z prędkością 60-70 mil na godzinę. Tymczasem w zeszłym tygodniu przyszło mi się cieszyć z tego, że rozpędziłem ciągnik do 10 mil na godzinę - podsumował Shanes.
Czytaj także:
Blokada Śląska problemem dla PGE Ekstraligi
Leigh Adams mógł trafić do Torunia