- Nie produkujemy ich, ale je sprzedajemy. Jeden z moich mechaników, mój przyjaciel Stefan, z którym pracowałem podczas startów w Grand Prix w 2014 roku, jest strażakiem. Natomiast jednym z moich sponsorów jest sprzedawca sprzętu przeciwpożarowego i my właśnie przejęliśmy jego firmę - przyznaje cytowany przez serwis speedwaygp.com Martin Smolinski.
35-letni żużlowiec zdradza, że firma zajmuje się sprzedażą masek FFP2, które przydają się podczas walki z koronawirusem. - Te maski nie są jak te domowej roboty. Są one przeznaczone dla strażaków, jeśli pracują w niebezpiecznych budynkach. Wtedy muszą je nosić, a teraz także muszą je nosić pracownicy służby zdrowia - mówi.
- Kupujemy je, bo wiemy, gdzie możemy je kupić. Wszędzie w Niemczech są one wyprzedane, ale my mamy kilku dobrych dystrybutorów i firmy, z którymi pracujemy od dłuższego czasu. Zmienili oni swoją produkcję na maski do twarzy i możemy z nich korzystać - opowiada Niemiec, dodając przy tym: - Nie planowaliśmy zarabiać na tej sytuacji, ale taki jest świat. Stefan zajmuje się biznesem. Dobrze nam się razem pracuje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
Jak wiadomo, zimą Smolinski zakupił warsztat od Jana Anderssona, szwedzkiego tunera, który przeszedł na emeryturę. O ile teraz świat żużla stoi w miejscu, on sam nie chce próżnować. - Teraz mam trochę więcej czasu na przygotowania. Wciąż mam rzeczy, które chcę doskonalić w warsztacie - przyznaje triumfator GP Nowej Zelandii w Auckland sprzed sześciu lat.
Oprócz prac nad tuningiem motocykli Niemiec ima się renowacji innych jednośladów. - Bez żużla nie narzekam na brak zajęć. W tej chwili mam dwie duże prace. Posiadam motocykl BMW R20 z 1937 roku, który wymaga poważnej renowacji. To mi zajmie cztery tygodnie. Mam też Jaguara i kilka motocykli na lodzie, które w pełni odrestaurowane trafią do muzeum. Mam więc wiele rzeczy do zrobienia. Nie ma czasu na nic nierobienie - mówi szczerze.
Bawarczyk, który jest jednym z uczestników GP 2020 po tym, jak karierę zakończył Greg Hancock, uważa, że dobrze pożytkuje swoje zdolności. - Nie jestem tylko żużlowcem. Jestem szczęściarzem. W życiu stoję na dwóch nogach, a nie tylko na jednej. Pracowałem jako mechanik i nawet mam oferty pracy od znajomych, jeśli akurat nie będę mieć pracy u siebie - przyznaje.
Przypomnijmy, że Smolinski tak jak pozostali musi czekać na decyzje dotyczące ewentualnego początku zmagań w tegorocznym cyklu. Światowe władze przełożyły bowiem już trzy pierwsze rundy i raczej na pewno przełożą terminy kolejnych.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Max Fricke poczuł się jak gwiazda rocka. Prywatnym odrzutowcem na kwarantannę
Lider Falubazu dokonał wyboru. Patryk Dudek bez ojca Sławomira w parku maszyn