Kamil Cieślar: Potrzebowałem rehabilitacji, a prawie każdy bał się przyjść. Fajnie, że Doyle chce mi pomóc [WYWIAD]

- Rząd zamroził na dwa miesiące fizjoterapeutów, więc szukałem rehabilitacji nawet w podziemiach. Praktycznie nikt nie chciał przyjść z obawy o utratę pracy. Całe szczęście, że mogłem liczyć na rodzinę i klub z Częstochowy - mówi nam Kamil Cieślar.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Kamil Cieślar WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Kamil Cieślar
Kamil Cieślar żużlową licencję zdobył w 2008 roku. Wcześniej dzielił i rządził na minitorach w całej Polsce. Karierę dobrze zapowiadającego się zawodnika brutalnie przerwał tragiczny wypadek, do którego doszło 9 czerwca 2010 roku podczas zawodów młodzieżowych w Częstochowie. Na ostatnim łuku czwartego okrążenia panowanie nad swoim motocyklem stracił Marcin Bubel. Cieślar nie miał czasu na reakcję. Uderzył w swojego rywala, a później z dużą siłą w bandę. Skutkiem kolizji był poważny uraz kręgosłupa. Kamil do dziś porusza się na wózku inwalidzkim.

Nie traci jednak pogody ducha, bo cały czas może liczyć na pomoc rodziny i Eltrox Włókniarza Częstochowa. Przed startem PGE Ekstraligi serce otworzył przed nim mistrz świata z 2017 roku Jason Doyle. Australijczyk, który w piątek zadebiutuje w barwach Lwów, złożył deklarację, że pieniądze za pierwszy zdobyty punkt przeleje na konto Cieślara.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Od kilku miesięcy mamy w Polsce pandemię koronawirusa. Ludzie narzekają, bo zarabiają mniej lub tracą pracę. A co jest największym problemem dla osób niepełnosprawnych?

Kamil Cieślar, były żużlowiec: Tak naprawdę rzeczywistość z dnia na dzień stała się bardzo trudna. Wszystko ze względu na utrudniony dostęp do rehabilitacji.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Proszę powiedzieć o tym więcej.

Koronawirus wszystko skomplikował. Rząd zawiesił działalność fizjoterapeutów w marcu. W połowie maja wszystko zaczęło wracać powoli do normy. Przez dwa miesiące był wielki problem. A ja nie mogłem sobie tego odpuścić. Ciągłość jest w moim przypadku niezwykle istotna. Nogi muszą wykonać odpowiednią pracę, żeby były elastyczne i dobrze porozciągane. W przeciwnym razie powstaje poważny problem.

Jak pan sobie zatem radził?

Musiałem szukać różnych rozwiązań, czasami nawet w podziemiach. Poza tym w ruch poszedł sprzęt domowy. Ostatecznie jakoś przetrwałem i można powiedzieć, że teraz jest normalnie. Staram się rehabilitować dwa razy w tygodniu.

Zakładam, że i w ich tych podziemiach nie było łatwo.

Oczywiście, że tak. Podczas pandemii starałem się załatwić rehabilitację, ale praktycznie każdy bał się do mnie przyjechać. Gdyby wpadła policja, to problem miałbym przecież nie tylko ja, ale zwłaszcza osoba, która mi w dobrej wierze pomagała. Najpewniej natychmiast straciłaby prawo do wykonywania zawodu. Dałem jednak radę, bo mam klub i rodzinę. To najbliższe mi osoby. Zawsze mogę na nich liczyć.

Mistrz świata Jason Doyle pojawia się w Częstochowie i od razu mówi, że nie tylko wie, kim jest Kamil Cieślar, ale że koniecznie chce mu pomóc. Co pan sobie wtedy pomyślał?

Bardzo fajne uczucie. Doświadczyłem go już wcześniej, bo kiedyś w Częstochowie pojawił się Emil Sajfutdinow i przekazał pieniądze na mój wózek inwalidzki. Takie postawy mają bardzo rodzinny wydźwięk. Cieszę się, że mogę liczyć na wsparcie. Na co dzień mam go mnóstwo za sprawą Michała Świącika i Włókniarza. W sumie, gdyby nie prezes, nie byłoby tej deklaracji Jasona, bo przecież to on ściągnął mistrza świata do Częstochowy.

Słyszałem, że pana relacja z prezesem Michałem Świącikiem jest pod wieloma względami wyjątkowa.

To rzeczywiście chyba dobre słowo. Włókniarz jest tak naprawdę jedynym klubem, na który zawsze mogę liczyć. Duża w tym zasługa prezesa. Relacja jest faktycznie szczególna, bo kiedy dzwonię do Michała i proszę, to on tak naprawdę nie myśli, ale od razu zaczyna załatwiać. Jeden telefon i jest akcja. Jestem mu za to szalenie wdzięczny.

Jason Doyle powiedział, że pieniądze za pierwszy zdobyty w barwach Włókniarza punkt od razu przeleje na pana konto. Zakładam, że długo nie będzie musiał pan czekać.

Czuję, że w piątkowym meczu z MrGarden GKM-em Grudziądz będzie moc, bo Jason zrobi wszystko, by się wkupić i zjednać sobie kibiców. To nieprzeciętny zawodnik. Rzadko schodzi poniżej 10 punktów i jestem przekonany, że mocno rozpocznie sezon. Nie ukrywam, że jest jednym z żużlowców, których cenię szczególnie. Ma bardzo ważną cechę.

Jaką?

Widać u niego ciężką pracę. To dzięki niej tyle osiągnął. Lubię zawodników, którzy wyjątkowo sumiennie przykładają się do tego, co robią i dzięki temu idą w górę. Po ich twarzach doskonale widać, ile wyrzeczeń kosztował sukces, a mi to bardzo imponuje. Z tego samego powodu w gronie moich ulubionych żużlowców są także Mikkel Michelsen i Bartosz Zmarzlik. Wracając jednak do Jasona, to życzę Australijczykowi, żeby punktował na wysokim poziomie przez cały rok i przede wszystkim, żeby jechał bez kontuzji. Wtedy skorzysta drużyna i pewnie nie będzie problemu z awansem do fazy play-off.

W piątek startuje PGE Ekstraliga i od razu jedzie Włókniarz. Zamierza pan oglądać mecz z MrGarden GKM-em Grudziądz, żeby na własne oczy zobaczyć pierwszy punkt, który zdobędzie dla pana Jasona Doyle?

To chyba oczywiste! U mnie to zresztą tradycja. W piątek siadam wygodnie przed telewizorem i wyłączam go tak naprawdę dopiero w niedzielę. Żużel w mojej rodzinie jest głęboko zakorzeniony. Cieszę się, że w telewizji będzie już nie tylko cała PGE Ekstraliga, ale także spotkania eWinner 1. Ligi i 2. Ligi Żużlowej. Weekendy staną się dla mnie jeszcze przyjemniejsze.

To porozmawiajmy trochę o szansach Eltrox Włókniarza. Jak ocenia pan w ogóle transfer Jasona Doyle'a?

Nie chcę nikogo urazić, ale wymiana zawodników, do której doszło przed sezonem, na pewno podniesie jakość Włókniarza. Wszyscy widzieli, jak Jason jeździł w Toruniu. Był jednym z koni pociągowych tej drużyny. Niestety, Apatorowi nie udało utrzymać się w PGE Ekstralidze. Nie dziwię się, że postanowił zmienić klub, bo żużlowiec tej klasy na pierwszoligowym poziomie by się zwyczajnie marnował. Dobrze, że pojedzie z najlepszymi. Jestem przekonany, że Częstochowa na tym bardzo skorzysta.

Skorzystać na pewno skorzysta, ale czy odbierze złoto Fogo Unii Leszno?

Unia oddała Jarka Hampela do Lublina i moim zdaniem będzie im go brakować. Mam wrażenie, że do tej pory za tym zawodnikiem ciągnęły się jeszcze skutki tej fatalnej kontuzji. Potrzebował czasu, żeby wrócić na właściwe tory i nie zdziwię się, jeśli teraz się odnajdzie. Motor to dla niego dobry wybór, idealny na odbudowę formy. To wszystko sprawia, że dystans pomiędzy Unią a Włókniarzem mocno się zatarł. Szanse są bardzo wyrównane. Mamy dwa zespoły z wysokiej półki. Jeśli ktoś ma przerwać leszczyńską dominację, to zgadzam się, że może to być właśnie Włókniarz.

Zobacz także:
Tomasz Gollob: Zaciskam zęby, idę po 10 procent
Falubaz ze sponsorem tytularnym!

Czy Jason Doyle poprowadzi w piątek Włókniarz do wygranej nad GKM-em?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×