Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy w sezonie 2020 wróci Rafał Karczmarz, który jeździł bez kompleksów? Słyszałem, że na treningach przed meczem z Fogo Unią Leszno wygrywał pan nawet z Krzysztofem Kasprzakiem.
Rafał Karczmarz, zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów: Na pewno jest u mnie optymizm. Pierwsze treningi wypadły dobrze. Czułem się bardzo komfortowo na motocyklu. Jakieś obawy były, bo wszyscy znają moją historię. Poza tym przez osiem miesięcy nie siedziałem na motocyklu. Podszedłem do tych pierwszych jazd bez napinki. Z czasem zaczęło się ściganie i pasowanie sprzętu. Trzeba było działać szybko, bo przez pandemię koronawirusa wszyscy jesteśmy do tyłu.
A pan na tej pandemii przypadkiem nie zyskał? Sporo było przecież głosów, że zaczął pan przygotowania później niż inni i będzie problem.
Nie wiem, skąd u niektórych wzięło się takie przeświadczenie. Tak naprawdę cały czas byłem w treningu. Przygotowywałem się indywidualnie. Miałem rozpisane swoje zajęcia i je realizowałem. To nie było tak, że siedziałem tylko w domu i zastanawiałem się, czy będę jeszcze jeździć. Gdyby liga ruszyła planowo w kwietniu, to zapewniam, że byłbym pod względem fizycznym gotowy. Sprzętowo też nie było kłopotu, bo te kwestie omówiliśmy podczas spotkania z prezesem Markiem Grzybem. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Od dawna czekałem na pierwsze treningi.
Miał pan sporo obaw, bił się z różnymi myślami. W pewnym momencie wydawało się, że decyzja o zakończeniu kariery już zapadła. Co takiego stało się później, że Rafał Karczmarz zmienił zdanie i pozbył się wątpliwości?
Najważniejsza była chyba zmiana otoczenia. Odciąłem się od żużla. Stanąłem z boku i popatrzyłem na to z innej perspektywy. Im dłużej tkwiłem w tym stanie, tym bardziej brakowało mi tej adrenaliny. Doszedłem do wniosku, że jednak trudno będzie mi bez tego żyć. Poza tym dużą robotę wykonał prezes Grzyb. Podobało mi się, jak opowiadał o Stali, o swojej wizji i o tym, jaka jest atmosfera w klubie. Chciałem w tym być i mam nadzieję, że podobne odczucia będą mi towarzyszyć przez cały sezon. Fajnie, gdyby zakończyło się to jakimś medalem.
ZOBACZ WIDEO Zawodnicy Motoru dostali strzał w kolano? To brutalna strona sportowego biznesu
Prezes dzwonił i bez przerwy namawiał pana na powrót?
Prezes okazał się dobrym psychologiem. Dał mi sporo czasu i swobody. Dzięki temu mogłem pomyśleć i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Była jedna rozmowa, później kolejna, ale to nie działo się na tej zasadzie, że suszył mi co chwilę głowę. Ja przez długi czas byłem do tego naprawdę negatywnie nastawiony. Gdyby ktoś dzwonił do mnie co chwilę, to nic by z tego zapewne nie wyszło. Takich decyzji nie podejmuje się w minutę. Łatwo mi nie było, ale teraz mam przekonanie, że zrobiłem dobrze.
W zeszłym roku mówił pan otwarcie o strachu związanym z jazdą na żużlu. Jak jest teraz?
Przerwa, którą miałem, pozwoliła mi odpocząć. Niewiele myślałem o żużlu. Zająłem się pracą i swoją pasją. Od dwóch lat mam auto do driftu i się w ten sposób bawię. To była dobra terapia. Z czasem te wszystkie obawy zaczęły ze mnie schodzić. Wsiadłem na motocykl, przejechałem się i okazało się, że czuję się naprawdę pewnie. Zdarzają mi się jeszcze wprawdzie momenty zawahania, ale idę w dobrym kierunku.
Żałuję pan dziś, że powiedział o swoim strachu związanym z jazdą na żużlu? Przez długi czas media o tym sporo pisały. Nie miał pan spokoju.
Nie żałuję, że postawiłem na szczerość i zrobiłbym to jeszcze raz. Zależało mi na tym, żeby wyjść i wprost powiedzieć, co się dzieje u mnie w głowie. Kibice przez pewien czas mocno mnie „męczyli”. W internecie było całe mnóstwo negatywnych komentarzy na mój temat, a nikt do końca nie wiedział, dlaczego mam problem. Postanowiłem to wyjaśnić z nadzieją, że ten hejt ustanie.
I tak się stało?
Negatywne komentarze nie zniknęły z dnia na dzień, ale było ich coraz mniej. Mam wrażenie, że duża grupa kibiców mnie zrozumiała. Decyzję o tym, żeby zagrać w otwarte karty, pomogła mi podjąć Sandra Najmrodzka, która była przy mnie cały zeszły rok.
Dlaczego będzie pan na kontrakcie amatorskim?
Nie mam sponsorów. Z wieloma firmami się rozstałem i nie miałbym finansowych możliwości, żeby jechać jako zawodowiec. Poza tym dzięki takiej formie współpracy skupię się tylko na jeżdżeniu. Sprzęt jest po stronie klubu. Ja mam zrobić wynik. Cieszę się, że będę mieć mniej na głowie.
Co będzie dla pana sukcesem w tym roku?
Mamy tylko PGE Ekstraligę, więc trudno kreślić poważniejsze plany. Będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony i pomóc w drużynie w zdobyciu medalu. Jestem już trochę w żużlu i wiem, jak cenne są punkty juniorów.
Myślałem, że powie pan o innym celu, którym jest przedłużenie kariery. Od tego sezonu wszystko będzie przecież zależeć.
Nie chcę w ten sposób do tego podchodzić. Przyjmuję metodę małych kroków, czyli każdy kolejny bieg i mecz. Nie zamierzam zastanawiać się, co będzie za rok czy półtora.
Na dzień dobry jedziecie z Fogo Unią Leszno. Rywalizacja z tym zespołem to w pana przypadku znakomite wspomnienia. Zeszłoroczny występ z mistrzem Polski był fantastyczny.
Lubię takie mecze, bo mnie dodatkowo motywują. Unia jest szalenie mocna, ale na pewno powalczymy o wygraną. Szkoda, że będą puste trybuny. Żużel bez kibiców będzie inny. Fani dawali nam dużego kopa, żeby zasuwać od pierwszego biegu. Z drugiej jednak strony pewnie znajdą się zawodnicy, którym to pomoże w opanowaniu stresu. Poczekajmy i zobaczmy, kto i jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Ja jestem optymistą.
Zobacz także:
Cieślar: Potrzebowałem rehabilitacji, a prawie każdy bał się przyjść
Kibice na trybunach od 19 czerwca