[tag=21019]
Bartosz Zmarzlik[/tag] w poprzednim sezonie na swoim domowym torze wykręcił fantastyczną średnią biegową 2,553. Nawet Piotr Pawlicki, który przecież raczej nie uchodzi za wielkiego fana aktualnego mistrza świata mówił na antenie nSport+, że to Bartosz Zmarzlik jest królem gorzowskiego toru. W niedzielny wieczór berło ukradł mu nie ko inny tylko Pawlicki, który był bohaterem spotkania. Lider Moje Bermudy Stal Gorzów zdobył 10 punktów i 1 bonus w siedmiu wyścigach. Wygrał zaledwie jeden bieg. Nomen omen po fenomenalnej walce z Pawlickim. Średnia z pierwszego meczu Zmarzlika to 1,571. Punkt mniej niż w całym poprzednim sezonie na gorzowskim torze.
- Największym problemem całej drużyny jest brak startów. Rywal się lepiej odnalazł w tej rzeczywistości - mówił Bartosz Zmarzlik na antenie nSport+. Mistrz świata przegrywał wyjście spod taśmy. Na dystansie fantastycznymi umiejętnościami próbował nadrabiać fakt, że sprzęt nie był tak szybki jak zazwyczaj.
- Wszystkie motocykle dobrze działają, ale korekty, których dokonywałem nie szły w dobrą stronę. Pierwsze koty za płoty, pierwsze śliwki robaczywki - dodał Zmarzlik. Można być pewnym, że aktualny mistrz świata szybko wyciągnie wnioski i wkrótce będzie znów brylował. To, że nie zapomniał przez zimę, jak się jeździ, udowodnił kapitalną walką w wyścigu numer siedem.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Grzegorz Zengota: Hampel to nie jest mój problem
Zmarzlik już na inaugurację meczu nie wytrzymał na starcie i dotknął taśmy. Zrobił to pierwszy raz od czterech lat. W całych zawodach sędzia Artur Kuśmierz kilka razy musiał przerywać wyścigi i upominał ostrzeżeniami żużlowców. W ostatnim biegu, który decydował o losach meczu, najpierw drgnął Piotr Pawlicki, a w drugim podejściu taśmy dotknął Krzysztof Kasprzak. Choć speedway w niedzielny wieczór na Jancarzu był przedniej jakości, to jednak widać było, że niektórym zawodnikom brakuje sparingów. Samo jeżdżenie we własnym gronie tylko na swoim torze, to za mało.
Wspomniał o tym Szymon Woźniak, który na antenie nSport+ mówił o długich i wyczerpujących przygotowaniach na swoim torze. To jednak nie wystarczyło, by wygrać z Fogo Unią Leszno. - Ciężko mi określić, czy jakiś sparing by nam pomógł? Nie chcę się tłumaczyć pogodą. Podchodzimy do tego wyniku z pokorą i szacunkiem. Gratulacje dla mistrza Polski. Lepiej czegoś nie wiedzieć na początku niż na koniec sezonu - powiedział były indywidualny mistrz kraju.
Zobacz także:
Cudu nie było. Egzekucja w Rybniku
Pawlicki przyćmił Zmarzlika i dał wygraną po pięciu latach