Początek XXI wieku przyniósł rozkwit rybnickiego żużla. Za sprawą większych nakładów finansowych i sprawnej pracy Jana Grabowskiego (trener) oraz Ryszarda Małeckiego (tuner) młodzieżowcy "Rekinów" zdobywali kolejne medale. Nawet jeśli ostatecznie Rafał Szombierski, Łukasz Romanek czy Roman Chromik nie odnieśli sukcesów w seniorskim speedwayu, to swoimi występami nieraz dawali powody do radości miejscowym fanom.
Kolejne pokolenie miało gorzej, bo trafiło na okres, w którym w Rybniku brakowało pieniędzy. Gdyby nie to, być może kariery takich zawodników jak Patryk Pawlaszczyk czy Michał Mitko potoczyłyby się inaczej. Po latach na Górnym Śląsku doczekali się jednak świetnego juniora w postaci Kacpra Woryny. Ten od sezonu 2018 jest seniorem i PGG ROW znów ma problem, który z roku na rok się pogłębia.
Mecz ligowy pod znakiem wykluczeń
Jeszcze przed startem sezonu PGE Ekstraligi było wiadome, że PGG ROW Rybnik ma najsłabszą formację juniorską w rozgrywkach. Jakby tego było mało, Przemysław Giera na kilka dni przed meczem z RM Solar Falubazem Zielona Góra miał upadek i nabawił się kontuzji.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Kędziora do Ostafińskiego: Chce pan, żebym powiedział, że jesteśmy słabi
Rybniczanie nagle zostali tylko z Mateuszem Tudzieżem, a jego partnerem został debiutujący w rozgrywkach Kacper Kłosok. Po występie 16-latka nie można było oczekiwać cudów, bo zdążył on w tym roku zaliczyć tylko jeden trening. Dlaczego tak mało? Nieoficjalnie wiadomo, że nie mógł trenować z braku sprzętu. To najlepiej obrazuje sytuację, jaka panuje w Rybniku.
Efekt był taki, że w meczu z zielonogórzanami Kłosok wywrócił się z własnej winy w biegu młodzieżowym. Dwukrotnie upadał też Tudzież, choć on na pierwszym łuku w polu walki. PGG ROW już od drugiego wyścigu spotkania musiał rywalizować bez dwóch juniorów. Przy ich nazwiskach znalazły się wymowne trzy literki "w" (wykluczony). Tak się meczu wygrać nie da.
PGG ROW wspierany przez miasto
Gdy jesienią ubiegłego roku "Rekiny" fetowały awans do PGE Ekstraligi, prezydent Piotr Kuczera mówił na płycie boiska, że chce drużyny zbudowanej z rybniczan. W końcu miasto za jego prezydentury łoży ogromne kwoty na żużel.
- Problem Rybnika, ale nie tylko tego klubu, bo tak się dzieje też w innych ośrodkach jest taki, że miasta dają pieniądze, które niby idą na szkolenie, a tak naprawdę przeznaczane są na pierwszą drużynę i kontrakty gwiazd. Dlatego szkolenie w Polsce pada - komentuje Jan Krzystyniak.
Prezes Krzysztof Mrozek, świadom coraz gorszej sytuacji kadrowej, chciał ubiegłej zimy sprowadzić juniorów z zewnątrz. Mówiło się m.in. o transferze braci Curzytków. Rybniczanie przegrali jednak finansową bitwę o młodych żużlowców.
Mrozek zimą głosował też za tym, by wprowadzić przepis o zagranicznym obcokrajowcu w PGE Ekstralidze, bo liczył na starty Daniela Bewleya na tej pozycji. Wcześniej Mrozek przez lata powtarzał, że formacja juniorska będzie jedyną, w której w Rybniku nie będziemy oglądać zawodników z zewnątrz. - Najlepiej i najtaniej dać obywatelstwo zagranicznemu juniorowi, jak widzimy na przykładzie innych klubów. Tyle że takie praktyki w końcu się obrócą przeciwko nam, bo zabraknie nam zawodników i żużel padnie - dodaje Krzystyniak.
Gdzie leży problem?
Sytuacja rybnickich juniorów jest o tyle dziwna, że przecież w mieście funkcjonuje też klub miniżużlowy Rybki, który też zresztą dotowany jest przez miasto. Tam trenuje teraz uważany za spory talent, choć pochodzący spod Częstochowy, Dawid Piestrzyński. Na torze w Rybniku regularnie możemy też oglądać trenującego Pawła Trześniewskiego. Ten jednak pochodzi spod Opola.
Może się okazać, że przyszłość Piestrzyńskiego czy Trześniewskiego wcale nie będzie związana z Rybnikiem, bo inne kluby ekstraligowe zaoferują im lepsze warunki do rozwoju.
Problem rybniczan polega m.in. na ciągłych zmianach trenerów i braku należytej opieki nad szkółką. Zimą prezes Mrozek winę zrzucał m.in. na Piotra Żytę czy Adama Pawliczka. Ten pierwszy miał nie przykładać należytej uwagi do treningów adeptów, ten drugi podczas treningów większą uwagę poświęcał własnej jeździe niż młodych zawodników. Tyle że ktoś ich zatrudniał i ponosi za to odpowiedzialność. Teraz pierwszą drużyną "Rekinów" opiekuje się trener Lech Kędziora, który też nie ma ręki do juniorów. Teoretycznie za adeptów ma odpowiadać Eugeniusz Skupień, ale jak sytuacja będzie wyglądać w praktyce?
Gdy Mrozek przejmował klub z Rybnika, sprowadził do niego trenera Grabowskiego. To on przyczynił się do odbudowy szkółki i rozwoju talentów Kacpra Woryny czy Roberta Chmiela. Tyle że śp. trener odszedł z Rybnika w roku 2015. Od tego momentu klub praktycznie nie doczekał się żadnego obiecującego juniora.
Czytaj także:
Perfekcyjna inauguracja sezonu w wykonaniu Łaguty
PZM podał wytyczne dla klubów ws. wpuszczania kibiców na stadiony