Wicemistrz świata z 2010 i 2013 roku to człowiek z żelazną psychiką. Do 2015 roku jego kariera układa się jak z bajki. Były medale, sukcesy, popularność i wielka kasa. Później przyszła potworna kontuzja uda, po której do cyklu Grand Prix juź nie powrócił. W polskiej PGE Ekstralidze od czasu wyleczenia kontuzji też wiodło mu się różnie. Klasy nikt mu odmówić nie mógł, ale to nie był ten Jarosław Hampel, którego wszyscy pamiętaliśmy.
Tuż przed startem sezonu działacze Fogo Unii Leszno podjęli zaskakującą decyzję o zakończeniu współpracy z żużlowcem. Hampel poniekąd dostał od swojego byłego pracodawcy przysłowiowy policzek. Nie takie były zimą ustalenia. Został potraktowany z buta, choć zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu. Był jednym z budowniczych leszczyńskiej potęgi, która trzy lata pod rząd zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Tymczasem w trybie pilnym musiał szukać nowej drużyny. Trafił do Motoru Lublinu.
I choć prezes Jakub Kępa rozpływał się nad tym transferem, to w nowym zespole Hampel wcale nie został przywitany fanfarami. Inni zawodnicy kręcili nosem, bo właśnie zaczęła się walka o miejsce w składzie. Były wicemistrz świata, choć to uznana marka, musiał na każdym kroku udowadniać swoją wartość. Była presja, bo gdyby coś poszło nie tak, to krytyka czekała tuż za rogiem. Zresztą byli i tacy, którzy mówili, że Hampel się skończył. Że jest po ciężkich kontuzjach, a i wiek (38 lat) nie działa na jego korzyść.
ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru nie tłumaczył zawodnikom, skąd wziął pieniądze na Hampela. Nie pokazał faktury
Tymczasem w minioną niedzielę żużlowiec zaliczył swój najlepszy występ w PGE Ekstralidze od 2017 roku. W pierwszym meczu przed swoimi nowymi kibicami w Lublinie poprowadził drużynę do efektownego zwycięstwa nad Moje Bermudy Stalą Gorzów. Wrażenie robi nie tylko dorobek punktowy (13+1 pkt.), ale również styl, w jakim ogrywał swoich rywali. W jego jeździe znów widać było dawny błysk. Świetny moment startowy, odważna i dynamiczna jazda na dystansie. Jego plecy oglądał sam Bartosz Zmarzlik.
Hampel to bez wątpienia największy wygrany drugiej kolejki. Teraz z jeszcze większą bacznością będziemy przyglądać się jego kolejnym występom. Ciekawe, czy to już zapowiedź powrotu do wielkiej formy. Weryfikacja nastąpi w piątek. Wtedy jego Motor jedzie na mecz do... Leszna. Szykuje nam się więc spotkanie z małym podteksem. Jarosław Hampel z całą pewnością będzie chciał udowodnić, że się mylili wszyscy ci, którzy w klubie mistrzów Polski postawili na nim krzyżyk.
CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Siódemka kolejki. Mnóstwo kandydatur i ból głowy. Kołodziej, Madsen i Łaguta śrubują kosmiczne wyniki
CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. GKM - ROW: Beniaminek uniknął kompromitacji, ale stracił Lebiediewa. GKM jeszcze daleki do ideału (RELACJA)