Sobotni mecz PGE Ekstraligi pomiędzy Fogo Unią Leszno a Motorem Lublin nie dostarczył większych emocji. Spotkanie od początku przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy z biegu na bieg powiększali przewagę nad gośćmi ze wschodniej części Polski.
Piotr Pawlicki, będąc po zakończeniu zawodów gościem w studiu Eleven Sports, nie zgodził się jednak z opinią, że Fogo Unia jest w tej chwili zespołem kompletnym.
- Zawsze jest coś do poprawy. Gdyby wszyscy jechali na takim poziomie, na jakim chcą jechać, to wynik byłby jeszcze lepszy. Nie ma co popadać w hurraoptymizm. W każdym meczu jesteśmy zmotywowani, chcemy zdobywać punkty i wygrywać mecze - powiedział Pawlicki w Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO Piękne wyścigi i groźne upadki. Zobacz kronikę 2. kolejki PGE Ekstraligi
Pawlicki zwrócił uwagę na największy atut Fogo Unii - wyrównany skład, w którym jeden słabszy występ niwelowany jest dobrą jazdą innego zawodnika. - Ostatnio ja pojechałem słabiej, a teraz Janusz Kołodziej. Gdyby nie to, wyniki byłyby jeszcze lepsze. Nie można jednak ujmować nic przeciwnikom, bo to najlepsza liga świata. Błędy się zdarzają, ale oby tak było na koniec sezonu. Bo chcemy zdobyć mistrzostwo Polski po raz czwarty z rzędu - skomentował kapitan Fogo Unii.
Pawlicki w sobotnim spotkaniu zgarnął 11 punktów i bonus. Przytrafił mu się ledwie jeden słabszy występ - w czwartej serii startów dojechał do mety na końcu stawki. 25-latek podkreślił, że nie było to spowodowane testami sprzętu, a jedynie kiepskim czwartym polem startowym.
- Próbowałem coś wykombinować na czwarte pole, bo tylko Jamon Lidsey wygrał z niego i to po walce na torze. Nawet Emil Sajfutdinow, który dysponował świetnym sprzętem, nie zdołał wygrać z czwartego pola. Musimy je naprawić, bo ono nie jest korzystne - stwierdził Pawlicki.
- Zdarza mi się dużo błędów na trasie robić. Wiem, że sprzęt mam poukładany, że silniki są szybkie, ale ja muszę ponaprawiać swoja jazdę, ale nie ma co narzekać - podsumował krajowy lider Fogo Unii.
Czytaj także:
Madsen w pełni sił. To nie była operacja
Czas próby prezesa Mrozka w Rybniku