Od kilku dni debatujemy na temat tego, czy mecz PGE Ekstraligi w Gorzowie powinno się zaliczyć, czy może powtórzyć. Niektórzy ewentualnie proponują, by przyjechać nad Wartę jeszcze raz i pojechać tylko pięć brakujących wyścigów.
W tej całej dyskusji rozumiem argumenty obu stron. Jednak skoro mamy w regulaminie zapis, że jeśli w trakcie spotkania wystąpi chociażby ulewa i wystarczy 50 proc. biegów, aby zaliczyć wynik, to tak też zróbmy i w tym przypadku.
Jaka jest różnica między burzą a pożarem? Przecież to są zdarzenia losowe, na które nie mamy wpływu. O ile prognozy możemy znać i możemy poganiać zawodników, podkręcić tempo zawodów i spróbować odjechać jak najwięcej wyścigów, o tyle pożaru nie przewidzimy. To też jest inny przypadek niż jakiś czas temu we Wrocławiu, że zeszło powietrze z band albo że nie chciała działać maszyna startowa.
ZOBACZ WIDEO Trzeba przewietrzyć szatnię Stali. Zostać powinni tylko Zmarzlik z Thomsenem
Stoję na stanowisku, że wynik spotkania w Gorzowie powinien zostać zaliczony, a my powinniśmy się zająć kolejnymi sprawami, których w polskim żużlu nie brakuje. Rozumiem, że Eltrox Włókniarz Częstochowa drży, że nie chciałby stracić punktów w Gorzowie, ale trenera Marka Cieślaka i prezesa Michała Świącika uspokajam - wasza drużyna i tak awansuje do play-offów.
Wiem, że w Częstochowie pewnie chcieliby wygrać jak największą liczbę meczów, by skończyć rundę zasadniczą na pierwszym miejscu, bo to daje rewanżowy mecz w finale u siebie. Dlatego robi się tyle szumu wokół tego spotkania i proponuje, by je rozegrać jeszcze raz albo chociaż dokończyć.
Pamiętajmy jednak, jakie mamy czasy. Koronawirus nas mocno dotknął i nie ma ani czasu, ani pieniędzy na to, by w takiej sytuacji jechać spotkanie jeszcze raz. I to nie jest tak, że optuję za zaliczeniem wyniku, bo pochodzę z ziemi lubuskiej. Wręcz przeciwnie, przecież Włókniarz to moja była drużyna i mam do niej sentyment.
Chcę też zwrócić uwagę na jedno. Gdyby po 10 biegach w Gorzowie, to Eltrox Włókniarz prowadził 32:28, to mielibyśmy zamianę ról. To prezes Michał Świącik właśnie mówiłby o zaliczeniu wyniku spotkania i ogromnych kosztach, jakie poniósł jego zespół, a prezes Marek Grzyb z kolei powtarzałby o konieczności jazdy od nowa. Taki jednak jest urok tego sportu.
Czytaj także:
Straż pożarna w Gorzowie odpowiada na pytania o ekspertyzę
Werdykt ws. Stali będzie zgodny z duchem sportu