Żużel. Adrian Cyfer ma dług wdzięczności do spłacenia. Po pierwszym wyścigu zachował spokój [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Adrian Cyfer.
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Adrian Cyfer.

- Trener Staszewski wyciągnął do mnie pomocną dłoń, bo poprzednie dwa lata nie były dla mnie udane. Chcę spłacić dług wdzięczności wobec mojej osoby dobrymi wynikami na torze - mówi WP SportoweFakty Adrian Cyfer, żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovii.

[b]

Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty[/b]: Za panem doskonały debiut w nowym zespole (10 punktów z bonusem). Lepszego występu raczej nie mógł pan sobie wymarzyć.

Adrian Cyfer, żużlowiec Arged Malesa TŻ Ostrovii: Dokładnie. Powiem tak - przed pierwszym biegiem miałem delikatne nerwy, bo brakowało nam odjechanych sparingów, ścigaliśmy się tylko we własnym gronie. Można powiedzieć, że z własnej winy wpadła mi ta "śliwka" na początku, ale później razem z teamem ustawiłem motor tak jak na przedsezonowych treningach. Wydaje mi się, że byłem szybki. Jestem zadowolony, wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Po pierwszym nieudanym starcie zjeżdżał pan nerwowy do parkingu?

Nie było nerwowo. Po prostu wyciągnąłem wnioski z poprzednich sezonów i wiem, że nerwy nie idą w parze z wynikiem. Spokojnie zjechałem, pogadałem ze swoimi mechanikami i doszliśmy do porozumienia odnośnie zmiany ustawień motocykla. Popracowaliśmy w przerwie między wyścigami, więc cieszę się, że od drugiego mojego biegu wszystko zagrało jak należy. Do końca zawodów dysponowałem szybkim motocyklem, nie mogłem sobie tego lepiej wymarzyć.

Jako zespół pokazaliście moc. Pokonaliście Abramczyk Polonię Bydgoszcz 53:37. Trener Mariusz Staszewski mógł spokojnie przyglądać się waszej jeździe, ponieważ każdy zawodnik dorzucił cegiełkę do tego wysokiego zwycięstwa.

Powiem szczerze, że na początku nawet nie wiedziałem jaki jest końcowy wynik. Starałem się analizować swoje biegi na spokojnie, a gdy oglądałem poszczególne gonitwy, to widziałem, że bydgoszczanie jednak stawiają ten opór. Musieliśmy do samego końca pilnować wyniku, bo nie można lekceważyć żadnego zespołu. Trzeba tylko jechać do ostatniego wyścigu i tak to u nas wyglądało. Dopiero po meczu dowiedziałem się, że wygraliśmy 53:37. Wysokie zwycięstwo cieszy, pojechaliśmy naprawdę dobrze. Teraz czeka nas wyjazdowe spotkanie w Gnieźnie. Jedziemy tam walczyć, ale zobaczymy jak nam pójdzie.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: 200 tys. na przygotowanie do sezonu już dawno wydałem

Układa się panu współpraca z trenerem Staszewskim?

Jak najbardziej. Chciałem trafić do zespołu z Ostrowa właśnie ze względu na tego trenera. Znamy się wiele lat, tak samo pochodzi z Gorzowa. Dużo mi pomaga i podpowiada. Można powiedzieć, że to on wyciągnął do mnie pomocną dłoń, bo poprzednie dwa lata nie były udane w moim wykonaniu. Chcę spłacić dług wdzięczności wobec mojej osoby dobrymi wynikami na torze.

W dodatku jest uznawany za jednego z lepszych polskich trenerów. Kilku żużlowców postawił już na nogi.

Wiem o tym. Analizowałem to jeszcze przed podpisaniem kontraktu. Dużo rozmawiałem z trenerem, dostałem mnóstwo wskazówek co do jazdy na ostrowskim torze. Rozmawialiśmy też o wielu innych rzeczach. Wszystko poszło w dobrym kierunku, ponieważ mam spokojniejszą głowę. Podchodzę do startów z większym luzem i daję z siebie 200 procent. Nic, tylko jechać i starać się, żeby do końca sezonu zdobywać jak najwięcej punktów.

Miał pan walczyć o skład z Samem Mastersem.

Australijczyk jeszcze nie zjawił się w Polsce. Mieliśmy zatem pewien komfort i podczas treningów mogliśmy skupić się na swoim zadaniu. Spokojnie przygotowaliśmy się do ligi, sprawdziliśmy sprzęt. W jakimś stopniu pewne miejsce w składzie mi pomogło, ale gdy zimą podpisywałem kontrakt, to powiedziałem trenerowi, że podejmuję rękawicę co do rywalizacji. Na razie jej nie ma, ale chcę się spełniać i jak najlepiej punktować. Trener i klub mi zaufali - raz jeszcze powiem - muszę odpłacić się im za zaufanie.

W pierwszej odsłonie czternastego wyścigu zapoznał się pan z nawierzchnią toru. Sędzia wykluczył Kamila Brzozowskiego. Słusznie?

W pierwszym łuku ten kontakt na pewno był. Jaki jest mój punkt widzenia? Musiałem ratować się przed groźniejszym upadkiem, także wybiło mnie to w pewnym stopniu z rytmu. Decyzja należała do sędziego, podjął taką, a nie inną. Ja szybko się pozbierałem i skupiłem na powtórce biegu, żeby poprawić wyjście spod taśmy i pojechać szybko do mety.

W parkingu sobie wszystko wyjaśniliście?

Poza torem jesteśmy dobrymi kolegami. Porozmawialiśmy i przybiliśmy sobie "piątkę". Nikt do nikogo nie ma żadnych pretensji, to najważniejsze. Taki jest żużel, decyzje o wykluczeniu zawodnika podejmuje sędzia. Powiem szczerze, że nie wiedziałem, kto zostanie wykluczony - ja czy Kamil. Arbiter podjął decyzję i tyle.

Jerzy Kanclerz stwierdził, że mógł pan utrzymać się na motocyklu. Zgadza się pan z tym, czy jednak prezes gości mija się z prawdą?

To są ułamki sekund i ciężko było tego dokonać. W trakcie uderzenia motocykl mnie wyprostował, a banda szybko się zbliżała. Musiałem ratować się przed gorszym zderzeniem. Na szczęście nic mi się nie stało, jestem cały i zdrowy.

Jest pan zdecydowanie najmłodszym seniorem w zespole. Czy starsi koledzy są pomocni? Może pan się przecież jeszcze uczyć żużlowego rzemiosła m.in. od Grzegorza Walaska, który kiedyś znalazł się w cyklu Grand Prix.

Jesteśmy drużyną. Każdy sobie pomaga, wymieniamy się wskazówkami co do ustawień, jak i ścieżek na torze. Mieliśmy trochę wspólnych treningów, dobrze przygotowaliśmy się do rozgrywek. Atmosfera jest bardzo dobra, to nasz duży plus.

Wspomniał pan już, że w następnej kolejce pojedziecie do Gniezna. To będzie trudniejszy mecz.

Wyjazdy zawsze są trudne. Można rzec, że nie ma łatwych spotkań. Gniezno to ciężki teren, ale powalczymy o jak najlepszy wynik. Mam nadzieję, że uda sprawić się niespodziankę tak jak to było rok temu, gdy jeździłem w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk. Mam jakieś zapiski z tego meczu, posiadam też nowych mechaników, z którymi świetnie mi się współpracuje - są moją podporą i za wszystko odpowiadają.

Kiedyś rozmawialiśmy i mówił pan, że ma różne wspomnienia związane z gnieźnieńskim torem.

Czasami było lepiej, a czasami gorzej. Z teamem poukładałem sobie wszystkie sprawy sprzętowe, zatem jestem dobrej myśli. Sam jadę dużo lepiej, jadę z tzw. "zębem". To na pewno pomoże mi osiągnąć lepszy rezultat.

Czuje się pan już na ostrowskim torze jak w domu?

Mieliśmy sporo treningów. Zawsze lubiłem jeździć w Ostrowie, ten tor jest stworzony do ścigania. Poznałem dużo ścieżek, w miarę szybko zaaklimatyzowałem się w zespole. Uważam, że będzie miało to wpływ na moją postawę w dalszej części sezonu.

Mówi pan o walce, a na inaugurację eWinner 1. Ligi tej walki było jak na lekarstwo.

To prawda. Ale wydaje mi się, że to akurat z powodu braku sparingów. Jeździliśmy tylko na treningach, dlatego ten tor tak się układał. Najważniejsze jest to, że był naszym atutem i musimy robić wszystko, aby tak pozostało.

Dla pana była to pewnie pozytywna informacja. Jest pan uważany za
znakomitego startowca.

Starty są moim atutem, jednak zdarzały się biegi, że mijałem rywali na dystansie. Wiem na co mnie stać i oby było tak dalej.

Zobacz także: Żużel. Ostrovia - Polonia. Walasek jak za dawnych lat. Berge odnalazł prędkość [NOTY]
Zobacz takżeŻużel. TŻ Ostrovia może być jeszcze silniejsza. Sam Masters przyleci do Polski

Źródło artykułu: