O wysięgnikach, z których kibice oglądają żużel w Lublinie, mówiła już niemiecka telewizja. Huczy też o tym na brytyjskich forach. - Teraz materiał chce nakręcić amerykańska stacja sportowa ESPN - mówi Katarzyna Głowacka, rzeczniczka prasowa Motoru Lublin.
- To jest szaleństwo, ale Lublin jest tak zakręcony na punkcie żużla - mówi nam Krzysztof Cugowski, wokalista rockowy i kibic żużla. - Ponad 20 lat nie było drużyny w PGE Ekstralidze, a teraz jest, ma wyniki i ludzie chcą to oglądać. Nawet z dużej wysokości. Boję się, że ktoś w końcu spadnie, ale nie czepiam się, rozumiem tę wielką chęć zobaczenia meczu na żywo.
- Nikt nie spadnie - uspokaja Głowacka. - Czy stanie na 10. piętrze na balkonie jest niebezpiecznie? Nie jest. A te podnośniki też mają swoje zabezpieczenia i ludzi, którzy tym zarządzają. Swoją drogą, to kibice Motoru są przyzwyczajeni do oglądania żużla w trudnych warunkach. Rok temu potrafili się ustawić o północy w kolejce do kas i stać osiem godzin po bilety, teraz mamy oglądanie z wysięgników.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Kasprzak się obrazi? Stal nie potrzebuje takiego Kasprzaka
- Na tym się pewnie nie kończy. Cały świat zaczyna o nich mówić, więc spodziewamy się kolejnych rekordów - mówi rzeczniczka Motoru, bo też liczba wysięgników z meczu na mecz rośnie. Liczba widzów tam stojących również. Zaczęło się od 6 osób, teraz jest ich około 50. A na trybunach nieco ponad 2050.
Jak w sierpniu wejdą przepisy o zapełnieniu trybun w 50 procentach, to na trybunach będzie już 4100. Co wtedy z wysięgnikami? W klubie uważają, że nic, że ten interes będzie kwitł. Kibice mają to szczęście, że jest obok stadionu prywatna działka, na której można swobodnie ustawiać wysięgniki. Na pierwszym meczu próbowano umieszczać je w innych miejscach, ale tam reagowała policja. Na prywatnym terenie nikt się nie czepia.
- Jak ostatnio zobaczyliśmy tak wielu kibiców na wysięgnikach, to byliśmy w szoku - przyznaje Głowacka. - To był widok, który zapierał dech w piersiach. Zakładamy jednak, że zwiększenie pojemności trybun niczego nie zmieni. Poza tym, że bilety nie będą się sprzedawały w 20 sekund, lecz w minutę. Wysięgniki jednak z nami zostaną, bo na Motorze nawet przy komplecie brakowało miejsca dla wszystkich chętnych.
Oglądanie meczu z wysięgnika, to nie jest pomysł Motoru. Dwa lata temu głośno było o fanatycznym kibicu tureckiego Denilzisporu, który dostał stadionowy zakaz, więc jedno z ważnych spotkań zobaczył z wysięgnika, 20 metrów nad ziemią. W polskiej piłce mieliśmy w czerwcu fana Śląska Wrocław, który spotkanie swojej drużyny w Płocku oglądał z wysokości 22 metrów. Zapłacił 100 złotych operatorowi maszyny. Za chwilę to samo zrobił kibic w Olsztynie, który też obejrzał mecz z lotu ptaka, 20 metrów nad ziemią. Zapłacił za wynajęcie wysięgnika 250 złotych.
Czytaj także:
To cud, że nie zakaził całej ligi
W Unii i ROW-ie testy na COVID-19. W klubach nie ma strachu