Żużel. Menedżer Startu Gniezno przyznaje się do błędu. Wnioski zostały wyciągnięte

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski (z prawej) z Przemysławem Gnatem
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski (z prawej) z Przemysławem Gnatem

Rafael Wojciechowski źle rozegrał sobotni mecz z Unią Tarnów, przez co jego drużyna przegrała 40:50. Zamiast dać kolejną szansę Frederikowi Jakobsenowi, posłał do boju Juricę Pavlica. Ten zdobył tylko trzy punkty.

[tag=37903]

Frederik Jakobsen[/tag] rozkręcał się z meczu na mecz. Wydawało się, że oczywiste jest, iż w sobotę dostanie kolejną szansę. Tymczasem menedżer Car Gwarant Kapi Meble Budex Startu Gniezno Rafael Wojciechowski zaskoczył i posłał do boju Juricę Pavlica. Chorwat zdobył tylko trzy punkty. Miał jednak problemy sprzętowe. Tak czy owak, nie pomógł drużynie.

- Myślę, że to też już mamy wyjaśnione. Rozmawialiśmy o tym zarówno przed, jak i po meczu. Frederik wiedział, że dostanie szansę w Bydgoszczy. Miałem taką nadzieję, że w sobotę zbuduję kapitana Jurę, który przez dwa mecze siedział na ławie. Frederik miał piątą średnią wśród seniorów naszej drużyny. Przed sezonem miał takie zadanie, że będzie startował spod ósemki i chciał taką rolę wypełnić - powiedział Wojciechowski.

Kibice pewnie zdziwili się też tym, że na próbie toru przed meczem Start Gniezno - Unia Tarnów (40:50) zameldowali się Jurica Pavlic i Frederik Jakobsen. Wyglądało to trochę tak, jakby menedżer urządzał casting "last minute". - Frederik wyjechał na próbę toru, bo tak naprawdę nie było innych chętnych poza nim i Jurą. Żużel jest na tyle nieprzewidywalny, że nie wiadomo, w którym biegu będę musiał skorzystać z Frederika. Wolałbym korzystać z niego jak najszybciej. Myślałem, że to będzie druga lub trzecia seria startów - dodał opiekun czerwono-czarnych.

ZOBACZ WIDEO Ataki na Stal Gorzów. Działacz odpowiedział Termińskiemu i Cichorackiemu

- Po drugiej serii, gdy doszliśmy na remis 21:21, nie było zawodnika, którego jednoznacznie mógłbym wycofać i wstawić Frederika. Puszczać go w czwartej serii, to byłaby taka niedźwiedzia przysługa. Byłoby mu bardzo ciężko się dopasować - zaznaczył Wojciechowski.

Menedżer Startu nie udaje, że nic się nie stało. - Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był błąd, że Frederik nie pojechał od początku i bić się w pierś. Niestety, stało się. Taki błąd popełniłem. Mam nadzieję, że limit pomyłek na ten sezon już wyczerpałem - podkreślił.

Najważniejsze jest to, żeby z potknięć wyciągać wnioski. Rafael Wojciechowski wie już, co trzeba zmienić. - Jedną z rzeczy, która ma sprawić, że w kolejnych spotkaniach będzie lepiej, jest to, że teraz już będziemy korzystać z nominalnej piątki seniorów - przekazał.

Okazuje się, że rezerwowy wcale nie jest tak świetnym rozwiązaniem, jakby mogło się niektórym wydawać. Potrafi zrujnować atmosferę w zespole, o czym przekonał się w zeszłym sezonie chociażby Apator Toruń. Start też poniekąd dał się złapać w pułapkę.

- Nie zawsze wpływa to pozytywnie na atmosferę w zespole. Zwłaszcza wtedy, gdy pod 8 czy 16 mamy mocnego zawodnika, który jest co najmniej na takim samym poziomie lub lepszym jak reszta. Wtedy każdy czuje się zagrożony. Czasami boi się zaryzykować jakichś większych zmian - zauważył Rafael Wojciechowski.

Jurica Pavlic jedzie na wtorkowy mecz Startu w Bydgoszczy, ale na torze raczej się nie pojawi. Chyba, że wyniknie coś nieprzewidzianego. Jakaś kontuzja lub słaba forma któregoś z zawodników ekipy z Gniezna. Jeśli wszyscy pojadą na poziomie, Chorwata mogą czekać dłuższe wakacje.

- Jura będzie z nami na meczu w Bydgoszczy. Będzie z motocyklami, w gotowości bojowej. Bardzo się cieszę, że tak postanowił. Później usiądziemy i zdecydujemy, czy zostaje na miejscu, czy jedzie potrenować do Chorwacji i przygotować się do Grand Prix Challenge i potem ewentualnie będzie do naszej dyspozycji. Oczywiście te dywagacje za chwilę mogą się zmienić. Ktoś może złapać doła albo ulec kontuzji - podsumował menedżer Startu Gniezno.

Wtorkowy mecz Polonii ze Startem zaplanowano na godzinę 20:30. Transmisja w nSport+.

Czytaj także:
- Żużel. Orzeł Łódź. Dla kogoś zawsze zabraknie miejsca w składzie. Marcin Nowak: Byłem zaskoczony, że dostałem szansę

- Żużlowiec w centrum katastrofy. W Polsce podniebny sektor, a w Australii wojsko i policja na ulicach [WYWIAD] 

Źródło artykułu: