Żużel. Koronawirus. Szwedzi pytają, dlaczego nie może być tak jak w Polsce. Liga ruszy bez kibiców [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Krister Gardell z lewej
WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Krister Gardell z lewej

Sytuacja z koronawirusem w Szwecji wydaje się opanowana, a lada dzień ruszają rozgrywki żużlowe. W kraju trwa jednak gorąca dyskusja. Szwedzi pytają, dlaczego nie może być u nich tak jak w Polsce, gdzie trybuny mogą zapełniać się w 50 proc.

W Szwecji jest obecnie 82 323 przypadki zakażenia koronawirusem. Sytuacja wydaje się stabilna, ale warto pamiętać, że Szwedzi od początku pandemii byli krytykowani przez inne kraje za brak zdecydowanych ruchów. - Uważam, że nasza strategia była od początku słuszna - mówi Krister Gardell, międzynarodowy sędzia żużlowy i działacz Europejskiej Federacji Motocyklowej. Szwed opowiada nam o starcie rozgrywek żużlowych w swoim kraju, który został zaplanowany na 11 sierpnia.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Słyszałem, że w Szwecji statystyki zachorowań na COVID-19 nie są obecnie alarmujące. 6 sierpnia mieliście 378 nowych przypadków.

Krister Gardell, międzynarodowy sędzia żużlowy, działacz Europejskiej Federacji Motocyklowej: Zgadza się, ale wbrew pozorom nie wygląda to aż tak kolorowo. Sytuacja jest nadal poważna, więc każdy z nas musi wziąć odpowiedzialność za siebie. Pocieszające jest to, że według Szwedzkiej Agencji Zdrowia Publicznego liczba osób zarażonych cały czas spada. Obecnie liczba ofiar śmiertelnych waha się każdego dnia od 2 do 5, choć pewnie niektóre przypadki nie są raportowane. To nie może jednak uśpić naszej czujności. Wszyscy muszą chronić się przed wirusem w najlepszy możliwy sposób

ZOBACZ WIDEO Krytykować, krzyczeć i wyrażać głośno nie zawsze słuszną opinię, to każdy potrafi. Mocne słowa po odejściu Skupienia

Czy szwedzka strategia walki z koronawirusem, która nie wiązała się z tyloma restrykcjami, była właściwa?

To trudny i złożony problem, bo niektóre kraje twierdzą, że postąpiliśmy właściwie, a inne nas krytykują za zbyt liberalne podejście do tematu koronawirusa. Jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii zapewne nie jest łatwe. Chyba najlepiej powiedzieć, że czas pokaże.

No dobrze, ale jakie jest pana zdanie? Uważa pan, że podjęliście właściwe decyzje?

Tak właśnie uważam. Pamiętajcie jednak, że Szwecja także została dotknięta przez koronawirusa, bo sporo firm ze względu na słabą sprzedaż musiało zakończyć działalność. Dalsze funkcjonowanie nie miało sensu, bo koszty pozostawały na tym samym poziomie co wcześniej. Przyznam szczerze, że w Szwecji czekamy teraz na jesień i zastanawiamy się, jak wtedy będzie wyglądać transmisja wirusa. W końcu często mówi się o drugiej fali w krajach, które zdecydowały się na zdecydowane zamknięcie gospodarki. Jestem jednak optymistą i wierzą, że nie zobaczymy u nas dużego skoku wskaźników liczby zachorowań.

A jakie są nastroje w Szwecji? Temat koronawirusa zszedł na dalszy plan?

Nastroje są całkiem niezłe, ale to nie znaczy, że wyzbyliśmy się całkowicie strachu. W Szwecji jest wiele osób, które nadal obawia się zarażenia. Największą troską otaczamy naszych krewnych, którzy są zaawansowani wiekowo. Z jednej strony staramy się żyć normalnie, wykonywać te same czynności, ale cały czas pamiętamy o rzeczach, które są istotne w tych czasach.

Czy w Szwecji są obecnie jakiekolwiek ograniczenia, które utrudniają codzienne życie?

Restrykcji nie ma zbyt wiele, ale to nie znaczy, że w ogóle nie istnieją. Jak już wcześniej powiedziałem, we wszystkich eventach w dalszym ciągu może uczestniczyć maksymalnie 50 osób. Poza tym cały czas słyszymy, że powinniśmy pracować z domu, jeśli mamy tylko taką możliwość. No i najważniejsza kwestia, która jest podkreślana na każdym kroku - czujesz się źle, masz objawy choroby, to zostajesz w domu i nie narażasz innych ludzi. Istotną kwestią jest również ograniczanie liczby wizyt w szpitalach. Tęsknota za bliskimi, którzy tam przebywają, jest oczywista, ale to nie jest dobry moment na odwiedziny. Dodam również, że mamy bardzo mocne restrykcje w przypadku osób, które przebywają w domach opieki. Poza tym staramy się jednak żyć normalnie.

Lada dzień ruszają rozgrywki żużlowe w Szwecji. Jak będzie wyglądać u was reżim sanitarny?

Ograniczenia będą podobne do tych, które macie w polskiej lidze. Wszyscy zawodnicy, mechanicy i osoby, które pełnią oficjalne funkcje, mają obowiązek zakrywania ust i nosa. Poza tym z użytku zostaną wyłączone niektóre obszary w parku maszyn.

W Polsce przed startem ligi wszyscy musieli przejść testy na COVID-19. W Szwecji będzie tak samo?

Nie. Przed startem ligi szwedzkiej nie będzie obowiązkowych testów na koronawirusa. Przyjęliśmy inną strategię.

Źródło: Google
Źródło: Google

To znaczy?

Każdy klub musi przeprowadzić we własnym zakresie analizę ryzyka. Wprowadziliśmy wiele ograniczeń dotyczących funkcjonowania w parku maszyn. Najważniejsza kwestia to zdrowy rozsądek, a to oznacza, że na stadion nie powinien wchodzić nikt, kto czuje, że ma jakiekolwiek objawy choroby.

Jaka jest w tej chwili sytuacja finansowa szwedzkich klubów?

To trudny temat. Od dłuższego czasu wszystkie czołowe kluby pracowały nad rozwiązaniem, które pozwoli na uruchomienie rozgrywek. Cięcia kontraktowe były poważne, bo zarobki żużlowców spadną o 50, może nawet 60 proc. Większości działaczy udało się zachować środki ze sponsoringu i pieniądze od związku oraz rządu. To jednak i tak nie zmienia jakoś radykalnie ich położenia, bo największą stratą jest brak widowni. Wpływy ze sprzedaży biletów stanowiły około 50 proc. budżetu szwedzkich klubów żużlowych.

Liga w Szwecji ruszy bez kibiców. Nie sądzi pan, że to trochę dziwne?

To rzeczywiście ciekawa kwestia. Liga w Szwecji rozpocznie się bez udziału publiczności, bo we wszystkich zgromadzeniach może uczestniczyć maksymalnie 50 osób. W nadchodzących tygodniach Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego ma dokonać aktualizacji tych zasad. Wszystkie ruchy sportowe cały czas podnoszą ten temat i namawiają do dyskusji, bo nie mogą zrozumieć, dlaczego jest zgoda na przebywanie 500 lub 1000 osób w markecie, a na stadionach występują aż tak surowe zasady. W Szwecji mamy przecież areny piłkarskie i żużlowe, które mogą pomieścić 60 tysięcy widzów. Nic więc dziwnego, że często pada pytanie, dlaczego nie możemy zrobić tego, co Polacy, którzy wpuszczają na mecze 50 proc. widowni. Ten temat wraca u nas jak bumerang. Ruchy sportowe cały czas mają nadzieję, że nastąpi poluzowanie i trybuny będą mogły zapełnić się w połowie.

Zobacz także:
Żużlowiec w centrum katastrofy
Dla żużlowców nie ma rzeczy niemożliwych

Komentarze (5)
avatar
Piotr Biega
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszyscy by chcieli żeby było jak w Polsce tylko nie Polacy . 
avatar
Only Retro Speedway
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla szwedzkich klubów dochody z biletów są ważne. W Polsce można jeździć nawet bez kibiców bo kasa idzie z TV i samorządu 
Gnoicielud
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
ADASOS
10.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz