Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Napisał redaktor Mateusz Puka w "Przeglądzie Sportowym", że Artiom Łaguta dostał z Betard Sparty Wrocław ofertę na 2 miliony złotych i dał do zrozumienia, że nikt tego, na czele z MrGarden GKM-em Grudziądz, obecnym klubem Łaguty, nie przebije. Raz, że dużo, a dwa, że z obozu zawodnika mają płynąć sygnały, że już się zdecydował i zdania nie zmieni.
Nie, żebym nie wierzył Łagucie czy też autorowi, ale w żużlu, o czym już nie raz się przekonałem, pojęcie, że coś jest pewne na 100 procent, nie obowiązuje. Jak dla mnie obserwujemy ciąg dalszy rozpoczętych już w maju targów o Łagutę. To wtedy GKM, w ramach podpisywanych aneksów (zostały one wprowadzone w związku z koronawirusem) obciął kontrakt zawodnika o 50 procent, co bardzo go zezłościło.
ZOBACZ WIDEO Kto rządzi w parku maszyn PGG ROW-u i jaki wpływ przy ustalaniu składu ma prezes Mrozek?
Łaguta liczył, że nie obetną mu nic, bo przez kilka lat był wierny GKM-owi, choć inni składali mu o wiele lepsze oferty. W każdym kolejnym okienku Artiom tracił średnio 300 tysięcy złotych na tym, że finalnie zostawał w Grudziądzu. Łatwo policzyć, że pięć okien daje łącznie około 1,5 miliona złotych. Strat związanych z odrzucaniem propozycji drużyn, które potem jechały w play-off, już nie liczę, choć to pewnie drugie tyle. Tak czy inaczej, nic dziwnego, że Łaguta miał nadzieję na ulgowe potraktowanie.
Z drugiej strony, jak się porozmawia z grudziądzkimi działaczami, to oni mają odmienny punkt widzenia. Mówią, że przecież nic nie stało na przeszkodzie, by w play-off jechać, bo co najmniej od 2 lat jest w GKM budowany skład na miarę czwórki. Wciąż jednak coś staje na przeszkodzie, by się w niej znaleźć. I tu mówi się, że brak spektakularnego wyniku obciąża Łagutę, który rok temu rzadko, bardzo rzadko, wygrywał 15. biegi.
GKM jest umówiony z Łagutą na rozmowy dopiero po sezonie i już to można potraktować jako zapowiedź tego, że klub nie będzie się zabijał o zawodnika. Zwłaszcza że w Grudziądzu budżet nie jest przesadnie wielki, a i coraz częściej mówi się o duńskim zwrocie i chęci budowy drużyny wokół duetu Nicki Pedersen, Kenneth Bjerre.
Nie znaczy to jednak, że propozycja Sparty załatwia sprawę. Oczywiście może się zdarzyć, że Łaguta finalnie tam trafi, ale z drugiej strony eWinner Apator Toruń, Motor Lublin czy Eltrox Włókniarz Częstochowa wciąż są w grze pod hasłem: "kto da więcej". Na plus Sparty działa to, że prezes Andrzej Rusko jest finansowo jednym z najbardziej wiarygodnych prezesów. Nawet jak mu braknie, to dopłaca ze swoich, bo u niego słowo droższe od pieniędzy. Inna sprawa, że w żużlu nie tacy gracze przegrywali.
Jakby tak Sparcie wyszło, to wtedy ma gotowy skład i musi się tylko zastanowić, kogo się pozbyć. Choć jeśli sprawa Maksyma Drabika znajdzie swój finał i nie będzie on szczęśliwy dla zawodnika, wówczas wrocławianie będą mogli w wolnej chwili pomyśleć, czy takiego Chrisa Holdera nie warto byłoby mieć na stałe.
A tak swoją drogą, to myślę, że tegoroczna giełda transferowa da nam większe hity niż transfer Łaguty. Aneksy zrobiły wrażenie na wielu zawodników. Sporo jest takich, którzy zaciskają zęby i jadą, bo są profesjonalistami. Widać jednak u nich, że tam już nie ma wielkiej miłości do klubu. O ile w poprzednich oknach nie było kogo kupić, o tyle teraz powinno być tak, że działacze będą się opędzać od zawodników.
Czytaj także:
Ljung w domu. Na drugi dzień po koszmarnej kraksie
Mechanik Łaguty o nitro: To jest żart