Żużel. Peter Ljung już w domu. To cud, bo jego kraksa wyglądała koszmarnie
We wtorkowym meczu Vetlanda - Dackarna Peter Ljung stracił panowanie nad motocyklem, przeleciał przez bandę i uderzył głową w stojący za nią słup. Szwed stracił przytomność, trafił do szpitala, ale w środę rano został z niego wypisany.
Kraksa zawodnika wyglądała tak koszmarnie, że menedżer jego szwedzkiej drużyny aż złapał się za głowę. We wtorek wieczorem chyba wszyscy prawdziwi kibice żużla wstrzymali oddech i z dużym niepokojem oczekiwali na kolejne wieści odnośnie stanu zdrowia Ljunga. Z pierwszych informacji wynikało, że miał na 5 minut stracić przytomność. Potem przyszły kolejne, między innymi ta, że ma czucie w całym ciele.
- Nic do tych pierwszych opisów nie mogę dodać ze względu na prośbę samego Petera - opowiada Proszowski. - No chyba tylko to, że czuje się w miarę dobrze. Jest cały i zdrowy. Z tego trzeba się cieszyć. Martwić może z kolei to, że przerwa w startach będzie. Wiemy, ile ona mniej więcej potrwa, ale tego też nie możemy zdradzić. To jest duża strata, bo choć Ljung nie robił w tym sezonie tyle punktów, co przed rokiem, to był bardzo ważnym zawodnikiem. To był nasz wódz w parku maszyn.
Menedżer Unii dodaje, że to sam Ljung zdecyduje, kiedy wróci na tor. - On jest doświadczonym zawodnikiem i wie, co dla niego będzie najlepsze. Rok temu, kiedy nie pojechał do Daugavpils, to wszyscy wieszali na nas psy, a to też była decyzja Petera. Wtedy lekarze zalecili mu odpoczynek, bo w krótkim czasie kilka razy uderzył głową. Teraz cierpliwe czekamy. Z naszej strony oferujemy pomoc, rehabilitację w klinice, z którą współpracujemy i która wiele razy nam pomogła. Peter byłby tam pacjentem numer jeden - przyznaje Proszowski.
Szczęście w nieszczęściu, ze Ljung miał wypadek w Vetlandzie, gdzie mieszka. Ze szpitala trafił prosto do domu. Nie był w nim od półtora miesiąca. - Teraz jest z żoną i dziećmi, a w takiej sytuacji to jest bardzo dobre - komentuje Proszowski, który też może mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo Unia ma nadwyżkę zawodników. Miejsce kontuzjowanego Ljunga zajmie Daniel Kaczmarek. - Na treningach nie odstawał, ale ktoś musiał być poza składem. W sobotę jedziemy w Tarnowie i to też jest dobra wiadomość, bo Kaczmarek wiele razy na domowym torze trenował, więc powinien sobie poradzić.
Czytaj także:
Apator boi się, że Stal im ukradnie Jacka Holdera
Mechanik Łaguty o nitro: To jest żart
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>