- Peter prosił, żebyśmy nie podawali informacji o jego stanie zdrowia, ale jest już w domu. Czeka go kilka tygodni przerwy, ale nie jest źle. Po tym, jak wyglądał wypadek, trzeba się cieszyć z tego, jak to się skończyło - mówi nam Tomasz Proszowski, menedżer Unii Tarnów, polskiej drużyny Petera Ljunga.
Kraksa zawodnika wyglądała tak koszmarnie, że menedżer jego szwedzkiej drużyny aż złapał się za głowę. We wtorek wieczorem chyba wszyscy prawdziwi kibice żużla wstrzymali oddech i z dużym niepokojem oczekiwali na kolejne wieści odnośnie stanu zdrowia Ljunga. Z pierwszych informacji wynikało, że miał na 5 minut stracić przytomność. Potem przyszły kolejne, między innymi ta, że ma czucie w całym ciele.
- Nic do tych pierwszych opisów nie mogę dodać ze względu na prośbę samego Petera - opowiada Proszowski. - No chyba tylko to, że czuje się w miarę dobrze. Jest cały i zdrowy. Z tego trzeba się cieszyć. Martwić może z kolei to, że przerwa w startach będzie. Wiemy, ile ona mniej więcej potrwa, ale tego też nie możemy zdradzić. To jest duża strata, bo choć Ljung nie robił w tym sezonie tyle punktów, co przed rokiem, to był bardzo ważnym zawodnikiem. To był nasz wódz w parku maszyn.
Menedżer Unii dodaje, że to sam Ljung zdecyduje, kiedy wróci na tor. - On jest doświadczonym zawodnikiem i wie, co dla niego będzie najlepsze. Rok temu, kiedy nie pojechał do Daugavpils, to wszyscy wieszali na nas psy, a to też była decyzja Petera. Wtedy lekarze zalecili mu odpoczynek, bo w krótkim czasie kilka razy uderzył głową. Teraz cierpliwe czekamy. Z naszej strony oferujemy pomoc, rehabilitację w klinice, z którą współpracujemy i która wiele razy nam pomogła. Peter byłby tam pacjentem numer jeden - przyznaje Proszowski.
Szczęście w nieszczęściu, ze Ljung miał wypadek w Vetlandzie, gdzie mieszka. Ze szpitala trafił prosto do domu. Nie był w nim od półtora miesiąca. - Teraz jest z żoną i dziećmi, a w takiej sytuacji to jest bardzo dobre - komentuje Proszowski, który też może mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo Unia ma nadwyżkę zawodników. Miejsce kontuzjowanego Ljunga zajmie Daniel Kaczmarek. - Na treningach nie odstawał, ale ktoś musiał być poza składem. W sobotę jedziemy w Tarnowie i to też jest dobra wiadomość, bo Kaczmarek wiele razy na domowym torze trenował, więc powinien sobie poradzić.
Czytaj także:
Apator boi się, że Stal im ukradnie Jacka Holdera
Mechanik Łaguty o nitro: To jest żart
ZOBACZ WIDEO Kto rządzi w parku maszyn PGG ROW-u i jaki wpływ przy ustalaniu składu ma prezes Mrozek?