Żużel. Piotr Markuszewski: Trudno będzie znaleźć następcę Łaguty, nie rozstawałbym się z Buczkowskim [WYWIAD]

Postawa MrGarden GKM-u Grudziądz woła w tym sezonie o pomstę do nieba. - Klub ma szczęście, że trafił się słaby ROW i nie ma barażów, bo tegoroczne rozgrywki mogłyby się skończyć jeszcze większą katastrofą - mówi Piotr Markuszewski.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Niels Kristian Iversen i Krzysztof Buczkowski WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Niels Kristian Iversen i Krzysztof Buczkowski
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: W rozmowie z naszym serwisem, tuż po starcie ligi, powiedział pan, że MrGarden GKM Grudziądz nie będzie taki słaby, a tymczasem rzeczywistość brutalnie zweryfikowała pana słowa. Ciężki jest w tym sezonie żywot kibica klubu z Grudziądza.

Piotr Markuszewski, wychowanek i były zawodnik GKM-u Grudziądz: Trudno z tym polemizować. Z bólem serca ogląda się to co zespół wyprawia, zwłaszcza na wyjazdach. Zawodzi formacja krajowa - Buczkowski i Pawlicki są pod formą, nie ma wsparcia w juniorach. Kiedy połowa składu nie robi punktów trudno o dobry wynik.

GKM okopał się na przedostatnim miejscu w tabeli. Grudziądzanie wygrali trzy mecze, w tym dwa ze słabiutkim ROW-em i jeden zremisowali. Z obcych stadionów wracają jednocześnie z pustymi rękoma i podkulonym ogonem, zbierając seryjnie srogie baty. Bilans jest wstydliwy.

Założenia zarządu i sztabu szkoleniowego były zgoła inne. Z odległości trudno podać jedną, konkretną przyczynę, czemu drużyna prezentuje się tak mizernie. Na początku rozgrywek wielu niezłej klasy zawodników narzekało na limitery, ale wszyscy jadą na tym samym wózku więc, to raczej żadna wymówka.

Czyli nie potrafi pan postawić jednoznacznej diagnozy czemu jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?

Szefowie klubu, działacze powinni najlepiej wiedzieć, gdzie leży źródło niepowodzeń i od czego zacząć naprawę okrętu z napisem GKM. Nie ma co mydlić oczu, kłopot jest i trzeba szybko wyciągnąć wnioski na przyszłość. Większy nacisk musi być położony na młodzieżowców. Dobry zawodnik do lat 21 jest w dzisiejszym żużlu na wagę złota. Jeżeli oni zdobywają całe jedno "oczko" w meczu, to jest totalna porażka.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Płaci podatki, dlatego dostał dziką kartę

Czy GKM ma szczęście, że w tym roku w PGE Ekstralidze jest słaby PGG ROW Rybnik, a przedostatnia ekipa nie jedzie dwumeczu barażowego, bo 2020 rok mógłby się skończyć dla klubu jeszcze gorzej?

Nazwałbym to szczęściem w nieszczęściu. Nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby liga ruszyła normalnie, bez restrykcji związanych z koronawirusem.

Po formie GKM-u wnosi pan, że baraże, na kogo drużyna by nie trafiła, mogłyby się skończyć dramatem w postaci spadku?

Pewnie trochę nerwów by się pojawiło, ale o utrzymanie byłbym mimo wszystko spokojny. Apator ma wyraźną przewagę, a potem w Ewinner 1. Lidze jest jednak przepaść między grupą pościgową.

Dużo mówi się o odejściu Artioma Łaguty. To byłby symbol radykalnych zmian? Rosjanin od lat był fundamentem i filarem, do którego dobudowywano resztę?

Trudno byłoby znaleźć następcę żużlowca pokroju Artioma. To jest definicja lidera z prawdziwego zdarzenia. Nie ma dla niego różnicy, czy występuje u siebie, czy na obcym torze. Wbrew pozorom takich zawodników można policzyć na palcach dwóch rąk. W tym jednak tkwi ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Dużą rolę odegrają finanse, jeżeli Artiom postawi zaporowe warunki i klub nie da rady ich spełnić będzie trzeba rozejrzeć się po rynku za nową strzelbą. Inna sprawa, czy Łaguta będzie chciał zostać, z niewolnika nie ma przecież pracownika. Nie chciałbym jednak wchodzić w kompetencje zarządu, oni najlepiej wiedzą, co mają robić i na co mogą sobie pozwolić.

Moim zdaniem Łaguta jest już zmęczony wiecznymi zapewnieniami o pierwszej czwórce, sukcesów na polu klubowym może szukać, ale co najwyżej w książkach historycznych. On chce medali, awans do play-off, to cztery mecze więcej, dodatkowy zarobek. Emanuje z niego zniecierpliwienie.

Pełna zgoda. Ale to podejście, które wyróżnia każdego ambitnego zawodnika. Artiom chce wyniku, już nawet pal sześć podium, ulżyłoby mu po przełamaniu klątwy związanej z brakiem play-off. Piąta lokata to był do tej pory max. Łaguta trzyma poziom, a GKM z roku na roku idzie to tyłu.

Gdyby to od pana zależało Krzysztof Buczkowski powinien dostać drugą szansę i spróbować odbudować się w GKM-ie? Rozmawiamy o wychowanku klubu, a na nich zawsze patrzy się przychylniejszym okiem.

Nie rozstawałbym się z Krzyśkiem, widziałbym go dalej w GKM-ie. Czytałem kiedyś z nim bardzo szczery wywiad, w którym dawał jasno do zrozumienia, że tak długo jak GKM będzie występował w PGE Ekstralidze, on nie ma zamiaru nigdzie się ruszać. To taki chłopak z sąsiedztwa, kibice darzą go dużym szacunkiem. "Buczek" musi jednak po zakończeniu sezonu usiąść na spokojnie w domu i zrobić sobie porządny rachunek sumienia. Z drugiej strony jego wejście w sezon było skomplikowane. Złożył się na to szereg czynników. Wypadek na crossie, złamane udo, przerwa w treningach, rehabilitacja, pandemia koronawirusa tych puzzli rozsypało się od groma. Inne ligi są w zamrażarce, jazdy jest mało, a jak sięgam pamięcią Buczkowski zawsze rozpoczynał sezon od mocnego uderzenia. W 2019 roku np. dopiero w trakcie rozgrywek przydarzyło się kilka upadków, które go wyhamowały.

A Przemysław Pawlicki? Kwestie sprzętowe ogrywają w tym przypadku kluczowe znaczenie, czy parę słabych meczów doprowadziły do tego, że siadła głowa?

Po Przemku widać, że on chce coś z siebie wykrzesać, ale jest zblokowany. Siedzi sztywno na motocyklu, brakuje luzu, chociaż ja głównej przyczyny upatruję w silnikach i ich dopasowaniu. W obecnych czasach złapanie odpowiednich przełożeń nie jest przysłowiową bułką z masłem, zawodnicy kręcą się, jak na karuzeli. Proszę zobaczyć, że u progu sezonu katorgę przechodził Bartek Zmarzlik, w kratkę jeździ Piotr Pawlicki, a pogubiony jest Janusz Kołodziej. O, do tego worka dorzuciłbym jeszcze Szymka Woźniaka.

Zwalanie winy na zawodników nie jest zbyt dużym uproszczeniem. Czy do odpowiedzialności nie powinno się pociągnąć trenerów. Wyniki ich ewidentnie nie bronią?

Wolałbym się nie wypowiadać na temat sztabu, ale bez dwóch zdań zmiany są potrzebne. Zarząd musi coś z tym fantem zrobić.

Marcin Turowski miał być liderem wśród juniorów, a zamiast się rozwijać, cofnął się przynajmniej o dwa kroki. Za rok przechodzi do grona seniorów, klocki będzie trzeba układać od nowa. Gdzie tkwi problem, że młodzieżowcy od lat są piętą achillesową GKM-u i nie pomagają nawet posiłki z zewnątrz?

Temat jest złożony. Zobaczmy na tercet z Zielonej Góry: Tonder, Krakowiak, Pawliczak. Oni przez rok wykonali ogromny skok jakościowy. Czyli poprzez solidną pracę da się w parę miesięcy zrobić z chłopaka porządnego żużlowca. Takich przykładów jest więcej. Coraz lepiej radzi sobie Mateusz Tudzież, w Gorzowie pojawiają się nowe twarze. Młodzi w normalnym trybie nie powinni schodzić z motocykla. Niestety nastał trudny czas do uprawiania sportu, a to odbija się na tych najmniej doświadczonych, nieopierzonych zawodnikach.

GKM-owi potrzebny jest wstrząs wśród młodzieżowców i rozwiązaniem będzie ściągnięcie kolejnego nieźle rokującego zawodnika z innego klubu, który zablokuje lokalnego chłopaka? Wiadomo, że to dobre na tu i teraz, ale w dalszej perspektywie może się odbijać czkawką, tak jak ma to miejsce w tej chwili.

Osobiście nie łapałbym się brzytwy. Marcin Turowski nie będzie już juniorem, ale zostają Denis Zieliński, Damian Lotarski i Kacper Łobodziński. Jest podstawa, zaufałbym im. Poza tym na sto procent ktoś zda licencję, w szkółce jest trochę zdolnego narybku i na nich oparłbym przyszłość. Niech jeżdżą, kształtują sylwetkę i nabierają ogłady. Jasne, przydarzą się błędy, w ich wieku to nieuniknione, ale tylko w ten sposób czegoś się nauczą.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×