Jarosław Handke: Zacznę od gratulacji, zdobyłeś w meczu z Unią z bonusami komplet punktów. Jak oceniasz te zawody?
Greg Hancock: Wygraliśmy na wyjeździe, ja zdobyłem komplet punktów, wszyscy się cieszymy, myślę, że dla Włókniarza jest to fantastyczna sprawa. Mamy zapewnione bezpieczne miejsce w fazie play-off i wierzę, że będziemy w niej dobrze sobie radzić. Przed nami sporo ważnych meczów, musimy w nich pojechać jak najlepiej i wywalczyć dobry wynik.
Czy sądzisz, że macie szanse na wywalczenie medalu w tym roku?
- Myślę, że medal na koniec rozgrywek jest absolutnie w naszym zasięgu.
Z Nickim Pedersenem w składzie, czy bez niego?
- Mam nadzieję, że z Nickim.
Przed kilkoma tygodniami startowałeś w kilku turniejach w Stanach Zjednoczonych. Jak skomentujesz tamte zawody?
- To naprawdę fajna sprawa pościgać się poza Europą. Niedawno jeździłem w Auburn, wystąpię tam jeszcze raz tuż przed zakończeniem tegorocznego sezonu. Będzie to ostatnia runda w walce o tytuł Mistrza Ameryki. Jeśli uda mi się go zdobyć, będzie to dla mnie fantastyczna sprawa. Jak na razie wszystko idzie w bardzo, bardzo dobrym kierunku.
Obserwowałeś podczas pobytu w ojczyźnie młodych chłopaków ścigających się na żużlu? Może któryś z nich ma szansę na zrobienie wielkiej kariery?
- Na sto procent są tam młodzi zawodnicy, którzy mogą być wielkimi zawodnikami, muszą jednak naprawdę tego chcieć. Widziałem sporo młodych chłopaków, po których jeździe widać, że mają talent. Nie może im zabraknąć motywacji i wytężonej pracy. Jeśli tak się stanie, to za kilka lat mogą oni stanowić o sile narodowej drużyny USA.
Jeżeli jesteś Amerykaninem i chcesz zrobić karierę, musisz opuścić rodzinne strony i wyjechać do Anglii, mając powiedzmy szesnaście lat. Wiąże się to z rzuceniem szkoły i innymi sporymi wyrzeczeniami…
- Tak, taka decyzja wymaga sporo wyrzeczeń. Wydaje mi się jednak, że szesnaście lat to za mało, trzeba mieć bodajże osiemnaście lat, czy przynajmniej rocznikowo osiągnąć ten wiek, by móc wyjechać do Europy. Trzeba być po części głupcem, by się na takie coś zdecydować, nie możesz się poddawać. Ja byłem w takiej samej sytuacji, miałem osiemnaście lat, rzuciłem szkołę i wyjechałem. Nie było to łatwe, bo rodzice chcieli, żebym skończył szkołę. Ale nie było na mnie siły, speedway płynął w mojej krwi, był w mojej głowie, w moim sercu. Dziś wydaje mi się, że zdali sobie sprawę z tego, że to co obecnie robię, jest tym, do czego wtedy tak usilnie dążyłem.
Speedway w Stanach Zjednoczonych nie cieszy się popularnością, co więc zadecydowało o tym, że zostałeś żużlowcem?
- Tata wziął mnie na żużel, kiedy byłem bardzo małym chłopcem. Od tego momentu pokochałem ten sport. Chodziliśmy na zawody żużlowe w każdy piątkowy wieczór, poznaliśmy tam wielu przyjaciół, osób związanych ze speedwayem. Mój tata sponsorował jednego z zawodników, byliśmy w kręgu żużlowców. Wiedziałem już wtedy, co chcę robić w życiu. Ameryka jest ogromnym krajem i jest w nim wiele ciekawych zajęć do wykonywania. W mojej głowie było wciąż tylko jedno - speedway i na nic innego nie było miejsca.
Obecnie w trakcie sezonu mieszkasz bodajże w Szwecji…
- W trakcie sezonu rzeczywiście mieszkam w Szwecji, gdzie mam dom, ale normalnie mieszkam w Stanach.
Jak podoba ci się ten skandynawski kraj? Przyjemnie się w nim żyje?
- Tak, kocham Szwecję. Moja żona jest także Szwedką, mam tam teraz rodzinę. Spędziłem trzynaście lat w Wielkiej Brytanii, gdzie miałem przez ten czas swoją bazę. Bardzo mile wspominam ten czas, ale Anglia na pewno nie dorasta do Szwecji. Szwecja jest tak pięknym krajem! Można tam robić wiele ciekawych rzeczy, co ważne, ludzie są także bardzo otwarci i kontaktowi. Jestem naprawdę zadowolony, że to tam mieści się podczas sezonu moja baza.
Od wielu lat startujesz także w Polsce. Jak podoba ci się nasz kraj, jacy są Polacy, jakie masz odczucia związane ze startami w tym państwie?
- Nigdy w życiu nie byłem w takim kraju jak Polska, mam tu na myśli względy speedwaya i atmosfery towarzyszącej jego meczom. Ludzie są tutaj przesiąknięci pasją do tego sportu, widać gołym okiem, że żużel jest w ich sercu. Kibice chcą, by ich zespół zawsze wygrywał, dopingują go do ostatniego biegu. Kiedy z kimś o tym rozmawiam w innym kraju, to nie jestem w stanie tego nikomu wytłumaczyć. Po prostu musisz przyjechać do Polski i na własne oczy to zobaczyć, by zrozumieć o co chodzi. Polska jest wspaniałym krajem, pierwszy raz pojawiłem się tutaj w późnych latach osiemdziesiątych, przez ten czas zauważyłem naprawdę sporo zmian w Polsce. Przez te dwadzieścia lat naprawdę sporo u was się zmieniło (śmiech). Generalnie dla mnie sam fakt, że mogę się ścigać w wielu krajach jest fantastyczny, jest to bardzo ciekawe i sprawiające ogromną frajdę, że mogę poznawać różne państwa i różne kultury.
Czy słyszałeś o tym, że w 2012 roku Polska będzie gospodarzem Mistrzostw Europy w piłce nożnej?
- Tak, słyszałem.
W naszym kraju trwają obecnie przygotowania do tej imprezy, jak myślisz, co musimy poprawić, by udała się ona w pełni? Wielu gości zza granicy narzeka na polskie drogi…
- Myślę, że wasi specjaliści od przygotowań do tej imprezy wiedzą najlepiej, co należy poprawiać, od dróg, poprzez lotniska, do pociągów i tak dalej. Na pewno dostaniecie sporą pomoc z Unii Europejskiej. Na dzień dzisiejszy jedno jest pewne - sytuacja Polski po Euro 2012 będzie dużo lepsza.
Na koniec spytam cię Greg o to, co sądzisz o polskich dziewczynach? Wielu żużlowców twierdzi, że są one najpiękniejsze na świecie. Zapomnij na chwilę o żonie i powiedz, czy tak rzeczywiście jest?
- Tak, to prawda, macie wiele pięknych dziewczyn w Polsce (śmiech) Ale to moja żona jest najpiękniejszą kobieta na świecie (śmiech).