Żużel. Pionierzy ze Sparty. Robili pierwsze Grand Prix w historii, teraz robią pierwsze w czasach zarazy

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Tai Woffinden

25 lat temu Sparta kupiła licencję na GP za grosze, na trybunach nie było gdzie szpilki włożyć, a na torze szalał Tomasz Gollob. Teraz licencja trzy razy droższa, mistrza Golloba zastąpił Bartosz Zmarzlik, a kibice zachowują dystans społeczny.

Działacze Sparty są pionierami, gdy idzie o Grand Prix. To oni zrobili pierwszy turniej w historii. W czasach, gdy polskie kluby nie zabijały się o prawa do organizacji imprezy, gdy nie było jeszcze siedmiocyfrowych ofert (rekordowa to 1,5 miliona złotych z Gorzowa), gdy nikomu się nawet nie śniło, że kiedyś żużel zawita na wielkie stadiony, że kogoś będzie stać, żeby zrobić GP kosztem blisko 7 milionów złotych, jak to na PGE Narodowym w Warszawie. Od pierwszego turnieju we Wrocławiu wiele się zmieniło. W piątek Sparta zrobi pierwsze GP w czasach zarazy.

Dla prezesa Sparty Andrzeja Rusko liczą się jednak przede wszystkim ludzie, bohaterowie z toru. - Stare wrocławskie turnieje miały swojego bohatera Tomka Golloba - przypomina Rusko. - W 1995 roku wygrał na inaugurację i zrobił nam piękny prezent. Dwa lata później, niedługo po wielkiej powodzi, kiedy teren był podmokły, a zawodnicy zaczęli zgłaszać pretensje po opadach deszczu, Tomasz Gollob wyjechał na tor i ośmieszył ich pretensje, pokazał im, że można. No a słynny numer z Jimmym Nilsenem z 1999 roku wszyscy pamiętamy.

Najsłynniejsza akcja w światowym żużlu miała miejsce właśnie we Wrocławiu. Przyczajony na swoim motocyklu Gollob przez cztery okrążenia gonił Szweda. Na ostatnim łuku odbił się od bandy i przeleciał obok niego na prostej, tuż przed metą. Stadion oszalał, ludzie rzucali się sobie w objęcia, na torze też zrobił się mały tłum, a legendarny piłkarz, obecnie prezes PZPN Zbigniew Boniek padł przed Gollobem na kolana. Na odbywających się w piątek i sobotę rundach takich scen nie będzie, bo z powodu koronawirusa obiekt został podzielony na strefy, na nieckę stadionu wstęp ma bardzo wąska i ściśle określona grupa osób.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Drabik zapadł się pod ziemię. Tak mu doradzono

Fantastycznych i pięknych akcji nie powinno jednak zabraknąć, bo mamy nowych bohaterów. Nowym Gollobem jest Bartosz Zmarzlik, który rok temu na Olimpijskim wygrał. - I proszę sobie pomyśleć, co by było, gdyby tego nie zrobił. Tamte zawody były znakomite, z wielką liczbą mijanek, ale pewnie byśmy o nich dawno zapomnieli, gdyby nie wygrana Polaka. Po tamtych zawodach mogliśmy powiedzieć, że stary Olimpijski miał Golloba, nowy ma Zmarzlika. A ja chciałbym, żeby to pierwsze GP w erze koronawirusa wygrał Polak, bo tak naprawdę tylko to ma znaczenie - ocenia Rusko.

Jakby nie spojrzeć to chyba dobrze, że pierwszy turniej w czasach koronawirusa trafił właśnie na Wrocław. Sparta już dwa razy zdała ten egzamin. Zarówno na starym, jak i na nowym Olimpijskim. Trzecie podejście powinno się udać, bo jednak wrocławski klub uchodzi za wzór, gdy idzie o przestrzeganie norm bezpieczeństwa na stadionie w erze COVID-19. - Musimy się jednak pilnować, bo wiele osób zżyło się z koronawirusem, a to zagrożenie wciąż jest - uważa prezes Rusko.

Dwudniowy turniej we Wrocławiu będzie rozpisany w najdrobniejszych szczegółach, bo działacze Sparty czują się odpowiedzialni za zagranicznych gości i zawodników. Nikt w klubie nie chce, by przez wrocławską rundę stanęła liga, a tak mogłoby się stać, gdyby doszło do jakiegoś zakażenia. - Improwizacji nie będzie  - zapewnia Rusko. - Na wysokie standardy BSI nakładamy doświadczenia z PGE Ekstraligi i SEC. Wzorujemy się na zastosowanych tam rozwiązaniach, żeby mieć procedurę na każdą ewentualność - kończy prezes Sparty.

Zobacz też:
Żużel. Rusza SGP w dobie pandemii. We Wrocławiu znów stworzą wielki spektakl? [ZAPOWIEDŻ]
Żużel. Grand Prix. Rozlosowano numery na rundy we Wrocławiu. Bartosz Zmarzlik dwukrotnie z "dziewiątką"

Źródło artykułu: