Arkadiusz Rusiecki: Marzą nam się co najmniej dwa mecze w Gnieźnie w play-off

Żużlowcy Startu mogą być już pewni utrzymania w gronie I-ligowców na kolejny sezon. Co warte podkreślenia, tegoroczny beniaminek dokonał tego jeszcze przed ostatnim meczem rundy zasadniczej, w którym przyjdzie mu się zmierzyć z RKM ROW Rybnik. Z tego faktu niezmiernie zadowolony jest prezes klubu - Arkadiusz Rusiecki, który przed sezonem zapowiadał, że celem zespołu jest co najmniej szóste miejsce.

- Tak jak się spodziewałem, grudziądzanie postawili nam poprzeczkę bardzo wysoko. Mimo, że przystępowali do spotkania storpedowani dużymi problemami sprzętowymi, to jednak pokazali się z bardzo dobrej strony, i walka o punkt bonusowy toczyła się aż do ostatniego wyścigu. Może zabrzmi to zabawnie, ale byłem na tyle zdenerwowany tym meczem, że starałem się robić wszystko, by własnych obaw nie przenieść czasem na sztab szkoleniowy bądź zespół. Bałem się rozprężenia naszych zawodników. Nie byłem pewny jak zareagują na doniesienia o problemach naszego rywala. Cieszę się jednak, że kolejny raz udowodnili, że są profesjonalistami i dzielnie walczyli do samego końca! - komentuje prezes Startu, Arkadiusz Rusiecki.

Sternik gnieźnieńskiego klubu jednocześnie dodaje, że sukces odniesiony w meczu z GTŻ Grudziądz byłby pełniejszy, gdyby fakt, że w nocy - w wyniku kradzieży - motocykle stracili m.in. Anglicy Oliver Allen i Edward Kennett. - Nie ukrywam, że mam dużego kaca moralnego. Proszę pamiętać, że jestem jednym z tych działaczy, których bezpośrednio dotknął dramat Startu na Ukrainie. I nigdy nie zapomnę tego, jak wówczas zachowała się cała "żużlowa Polska". Niestety, dziś mieliśmy związane ręce. Starałem się doprowadzić do tego, by znaleźć rozwiązanie tej patowej sytuacji. Rozmawiałem m.in. z przewodniczącym GKSŻ - Piotrem Szymańskim, ze Stanisławem Bazelą czy też prawnikiem komisji. Proszę też jednak pamiętać, że mamy już orzeczoną jedną karę finansową w wysokości 50 tys. zł za walkower w meczu z Klubem Motorowym Ostrów. W tej sytuacji, każda nasza próba podjęcia jakiejś sensownej decyzji mogła być bardzo ryzykowna dla naszego klubu...

W najbliższą niedzielę Start zmierzy się na wyjeździe z RKM ROW Rybnik - i jak zapowiada prezes - spróbuje wziąć rewanż za porażkę z inauguracji I-ligowych rozgrywek. Warto dodać - jedyną na torze w Gnieźnie! - Uważam, że nasz zespół stać na dobry występ w Rybniku. Większość zawodników już nie może doczekać się tego spotkania. Twierdzą, że tamten tor im bardzo odpowiada, więc kwestia wyniku pozostaje sprawą otwartą. Nie mam zamiaru zapowiadać, że w niedzielę odniesiemy kolejne zwycięstwo. Mogę jednak wszystkich zapewnić, że będziemy ambitnie walczyli do samego końca. Przed tym sezonem składałem mało obietnic. Niestety, jednej z nich nie udało mi się dotrzymać, gdyż obiecałem, że wygramy wszystkie mecze u siebie. Jako jedyni w całej I lidze, pokonali nas właśnie rybniczanie, więc bardzo łatwo można sobie wyobrazić, jak wielka chęć wzięcia rewanżu na nich w nas drzemie.

Do rundy play-off gnieźnianie najprawdopodobniej przystąpią co najmniej z czwartego miejsca. - Wszystko wskazuje na to, że w pierwszej rundzie zmierzymy się z Lokomitvem Daugavpils. Jeśli tak się stanie, to na pewno będzie się z tego cieszył Krzysiek Jabłoński, który zapewne już ostrzy sobie występ na ponowny występ na tamtym torze. Tylko przypomnę, że przy pierwszym podejściu wywalczył aż dwadzieścia punktów. To wielki wynik. Poza tym warto podkreślić, że jesteśmy zespołem, który w Daugavpils zdobył najwięcej punktów. A występowaliśmy tam bez jednego z naszych liderów - Petera Ljunga. Te wszystkie fakty wróżą nam wielkie emocje w kolejnych pojedynkach z Łotyszami.

Na koniec Rusiecki podkreśla raz jeszcze, że cel postawiony przed zespołem, a więc utrzymanie w gronie I-ligowców na kolejny sezon, został już zrealizowany. - Zatem wszystko co osiągniemy ponad to, będzie dużym sukcesem całej drużyny. Nie ośmielę się powiedzieć, że moim czy zarządu. Przede wszystkim drużyny, która dzielnie walczy na torach I ligi. Wszystko jeszcze przed nami i czekamy co przyniesie nam los. Nie ukrywam jednak, że wszyscy marzymy nie tylko o jednym regulaminowym, ale o co najmniej dwóch meczach w Gnieźnie, co oznaczałoby awans aż do półfinału fazy play-off...

Źródło artykułu: