Przed sezonem 2019 w wyniku wypadku na crossie Grzegorz Zengota odniósł poważną kontuzję nogi. Kariera zawodnika stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Po niemal dwóch latach walki, przerywanej wieloma operacjami żmudnej rehabilitacji, żużlowiec kilka dni temu za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych ogłosił wreszcie radosną nowinę. - Wracam na tor!
Dodał też, że na pierwszym treningu zasuwał z pełnym gazem, a na drugim jeździł już spod taśmy. Dalszym krokiem było odnowienie licencji żużlowej.
Formalnie Zengota jest zawodnikiem Motoru Lublin, ale należy w ciemno założyć, że zespół, który jest w ogniu walki o play-off PGE Ekstraligi nie zaryzykuje wystawienia żużlowca w najważniejszej części sezonu. To akurat raczej nie powinno dziwić, forma 32-latka jest dużą zagadką.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co Artiom Łaguta ma wspólnego z Leo Messim?
Zengota mógłby być świetną opcją dla znajdującej się w potężnych tarapatach Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Beniaminkowi eWinner 1. Ligi pali się grunt pod nogami i co gorsza głęboko w oczy zajrzało widmo spadku. Drużyna po kontuzji lidera Davida Bellego kompletnie się rozsypała i grubo po połowie sezonu ma na koncie zaledwie dwa oczka w tabeli.
Wydaje się, że dla obu stron byłaby to opcja win-win. Polonia nie ma nic do stracenia, zyskuje zawodnika z ogromnym potencjałem, a on sam odbudowuje się ligę niżej. Były prezes klubu z Bydgoszczy - Leszek Tillinger uważa, że Zengota faktycznie mógłby być kołem ratunkowym rzuconym Polonii. Jest tylko jeden warunek.
- W optymalnej formie nie ma się nad czym zastanawiać. Grzesiek to wciąż cenny zawodnik, a w położeniu Polonii warto by było go rozważyć nawet w 60 proc. dyspozycji. Zawsze można go wypróbować. Gdy się nie sprawdzi, będzie gorszy od kolegów i kontrkandydatów do miejsca w składzie, nie zostanie wystawiony i tyle. W piłce nożnej, gdy zawodnik wraca do czynnego uprawiania sportu po długim rozbracie z murawą też jest nieraz testowany i sprawdzany pod kątem przydatności - zaznacza.
Jest jeszcze druga strona medalu, o której mówi Tillinger. - Z powodu braku regularnych startów i ze względu na wielomiesięczną przerwę Grzesiek jest ciągle kotem w worku. Fajnie, że wsiadł na motocykl, ale jazda samemu nie jest miarodajna. Nie wiemy, jak udźwignąłby rywalizację ramię w ramię psychicznie - dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Kasprzak kupił silnik od Bellego
CZYTAJ TAKŻE: Mrozek o celach ROW-u po spadku z PGE Ekstraligi