Żużel. Bez Hamulców 2.0: Prezes Mrozek mógł sprzedać miejsce w PGE Ekstralidze za pół miliona [FELIETON]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Siergiej Łogaczew, Bartosz Zmarzlik.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Siergiej Łogaczew, Bartosz Zmarzlik.

Rok temu, w trakcie luźnej rozmowy, prezes Krzysztof Mrozek usłyszał, że skoro nie kupił dobrych zawodników, to może powinien sprzedać miejsce w PGE Ekstralidze za pół miliona i wrócić za rok. Dziś prezes może żałować, że tego nie zrobił.

Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej PGG ROW Rybnik stracił matematyczne szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Widzę, że tu i ówdzie zaczyna się polowanie na prezesa klubu. Mnie to śmieszy, bo Krzysztof Mrozek zrobił, co mógł, by zmontować możliwie najlepszy skład na sezon 2020. W trakcie polowania szedł grubo, bo jak inaczej skomentować ofertę na poziomie 2 milionów dla Maxa Fricke. Solidnego zawodnika, ale żadnej gwiazdy. Tyle nie zarabia w tym roku w klubie nawet Bartosz Zmarzlik. Oczywiście mam na myśli stan przed aneksem, bo że po jego podpisaniu tyle nie ma, to akurat oczywiste.

Jeszcze jesienią, w październiku 2019, Mrozek miał narzędzia i sporą kasę do dyspozycji. Stać go było na najlepszych. Nikt jednak nie chciał przyjść. Większość czuła się dobrze w swoich klubach i nie chciała niczego zmieniać za wszelką cenę. Uśmiechali się, dziękowali, a Mrozek zostawał z pustymi rękami. Finalnie pozbierał z rynku, to co zostało. Problem w tym, że w tym gronie nie było żadnego zawodnika z papierami na lidera.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga. Patryk Dudek zmierzył się z quizem!

Przy większym szczęściu prezes ROW-u mógł jedynie pozyskać Jarosława Hampela. Pech jednak chciał, że kiedy w listopadzie dysponował gotówką (po koronawirusie wiele podmiotów się wycofało i musiał ciąć stawki jak wszyscy), to Hampel nie był na sprzedaż. Wtedy w Fogo Unii Leszno tylko prezes Piotr Rusiecki chciał o tym rozmawiać, ale nie miał poparcia pozostałych udziałowców.

Hampel na rynek trafił dopiero w maju, kiedy ROW nie miał już wielkiej kasy, a Mrozek był po rozmowach z zakontraktowanymi wcześniej zawodnikami. Każdemu z nich obciął umowę z powodu koronawirusa i związanych z tym finansowych strat. Mrozek podjął oczywiście rozmowy z Hampelem i przez dwa dni łudził się, że będzie go miał. Wtedy jednak do gry wkroczył Motor Lublin i prezes usłyszał od zawodnika, że musiałby trochę podnieść. Na to już nie było go stać. Raz, że nie miał. Dwa, że nie chciał wyjść na kłamcę przed drużyną.

I tu wracamy do tej luźnej rozmowy przed sezonem, kiedy jeden z prezesów powiedział do Mrozka: sprzedaj miejsce Termińskiemu z Apatora. Mrozkowi nie pozwoliła na ten ruch sportowa ambicja. Tliła się w nim też nadzieja, że stanie się cud, że ten zespół da z siebie nie 100, ale 200 procent. Ostatecznie nic takiego się nie stało. Moim zdaniem ROW już i tak zrobił wynik ponad stan. Przed startem ligi obstawiałem, że nie zdobędzie punktu. Ma dwa (pewnie tak zostanie) i to jest powód do dumy. Będzie jeszcze większy, jeśli pokonana Moje Bermudy Stal Gorzów wejdzie do play-off i zdobędzie medal.

Prezes Mrozek, co naturalne, teraz zbiera cięgi i zewsząd słucha, że jego podejście, cała jego życiowa filozofia, przeszkodziła w zbudowaniu w Rybniku lepszej drużyny. Oponenci Mrozka powtarzają w kółko, że zamordysta, że mało sympatyczny, że nikogo nie słucha, że wszystko sam wie lepiej, że wszędzie wciska swoje trzy grosze, co razem wzięte tworzy niezbyt ciekawy obrazek klubu. Pewnie, że Mrozek nie jest człowiekiem bez wad (kto ich nie ma?), ale to wszystko jest bez znaczenia. W żużlu każdy ma kilka dopiętych łatek, ale siedem na osiem drużyn zbudowało dobry, czy wręcz bardzo dobry skład. Nie zbudowała ta, która była beniaminkiem.

Działacz ROW-u pewnie nie żałuje, że rok temu nie sprzedał miejsca w PGE Ekstralidze. Fakty są jednak takie, że uniknąłby wielu problemów. Nikt nie wylewałby na jego głowę wiadra pomyj. Wtedy wielu zrozumiałoby, że okoliczności nie pozwalają na budowę lepszej drużyny. Dziś, być może, ROW kroczyłby pewnie do awansu, mając trochę więcej w kieszeni i z nadzieją, że zmienią się przepisy.

Przykład rybnickiej drużyny ewidentnie pokazuje, że polski żużel potrzebuje regulaminowych regulacji, które pomogą beniaminkowi po awansie. Przy deficycie dobrych zawodników to jest konieczne. W innym razie promocja do PGE Ekstraligi traci sens. A do krytyków Mrozka powiem tylko, że wiele można mu zarzucić, co nie zmienia faktu, że w tych warunkach nikt nie dałby rady obronić ROW-u przed spadkiem. A na przyszłość, to sama krytyka nie wystarczy. Bo co, jak oponent zniknie? Nie będzie do kogo strzelać, za to trzeba będzie pokazać, że ma się wizję i pieniądze, by zbudować nowy, lepszy ROW.

PS: Nie wiem, czy właściciel eWinner Apatora Toruń kupiłby od Mrozka. Z pewnością jednak taka inwestycja w jego przypadku miałaby sens.

Czytaj także:
Srebrne pudełka, trzy wężyki w beczce i amerykański specyfik
Kasprzak kupił silniki od Bellego i zasuwa

Źródło artykułu: