Problemy Maksyma Drabika rozpoczęły się przed rokiem - we wrześniu 2019, przy okazji finałowych spotkań PGE Ekstraligi, zawodnik Betard Sparty Wrocław podczas kontroli dopingowej przyznał się do przyjęcia 500 ml kroplówki witaminowej. Tymczasem, zgodnie z przepisami, mógł przyjąć jedynie 100 ml.
Kilka tygodni później Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) wszczęła oficjalne dochodzenie ws. dwukrotnego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Sprawa ciągnie się aż po dziś - dopiero 7 października ma się odbyć rozprawa w Trybunale Arbitrażowym przy PKOL i być może to wtedy poznamy werdykt. 22-latkowi grozi wielomiesięczne zawieszenie.
"Nieprawdą jest jakoby nasz Klient za pośrednictwem kancelarii wykorzystywał wszelkie możliwe i dostępne mu środki, aby wydłużyć cały proces rozpoznawania sprawy" - oświadczyła w czwartek kancelaria prawna Kostka Klepuszewski i Wspólnicy, reprezentująca Drabika.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Sprawa Drabika to niebezpieczny precedens. Nie powinno to trwać tak długo
"Nasz Klient korzysta jedynie z przysługujących mu środków ochrony prawnej określonych w przepisach antydopingowych i realizuje przysługujące mu (jak każdemu sportowcowi) prawo do obrony. Jest to naturalne zachowanie i każda z osób, która znalazłaby się na miejscu naszego Klienta, z takich środków by korzystała" - dodali prawnicy broniący żużlowca.
W komunikacie podkreślono też, że Drabik stara się o uzyskanie wyłączeń terapeutycznych (TUE), czyli wstecznej zgody na zażycie kroplówki, skoro "zastosowanie infuzji nastąpiło w celu terapeutycznym".
"Tak samo postąpiłby każdy sportowiec znajdujący się na jego miejscu. Istotą przepisów antydopingowych jest nie tylko walka z zawodnikami, którzy stosują substancje zabronione w celu poprawy wyników sportowych (z czym w tej sprawie absolutnie nie mamy do czynienia), ale również zagwarantowanie sportowcom fundamentalnego prawa każdego człowieka tj. prawa do leczenia. Zaskakujące w sprawie nie powinno być więc to, że nasz Klient stara się o uzyskanie TUE, ale to, że młodemu i utalentowanemu zawodnikowi w sytuacji, gdy podanie infuzji było uzasadnione medycznie, odmawia się przyznania TUE" - oświadczyli prawnicy.
"Każda czynność w ramach postępowania (czy to na etapie Panelu Dyscyplinarnego przy POLADA czy Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl) była i jest wykonywana przez nas w wyznaczonym do tego terminie. Podkreślić również należy, że na żadnym etapie postępowania nie wnioskowaliśmy o wydłużenie jakiegokolwiek terminu, bowiem zależy nam na sprawnym zakończeniu postępowaniu" - stwierdzili reprezentanci Drabika.
Pracownicy kancelarii zwracają też uwagę na to, że Drabik "nie ma wpływu na szybkość działania i czas rozpoznawania jego sprawy przez podmioty trzecie".
W komunikacie dodali też, że sama POLADA nie popisała się w kilku sytuacjach - chociażby jesienią 2019 roku, gdy informowała Drabika o podjętych działaniach jedynie w sposób listowny, a zawodnik nie przebywał wtedy w miejscu zamieszkania. Równocześnie polska "antydopingówka" miała pominąć klub i w grudniu nie poinformowała Betard Sparty o zarzutach stawianych Drabikowi.
Prawnikom nie podoba się też to, że Michał Rynkowski, który zarządza POLADĄ, kilkukrotnie ferował w mediach wyroki i wskazywał na to, jak długi okres zawieszenia powinien otrzymać 22-letni zawodnik.
"Jak Państwo dobrze wiecie nasz Klient w trakcie toczącego się postępowania podjął decyzję o jego niekomentowaniu do czasu finalnego rozstrzygnięcia. Między innymi dlatego, by nie wpływać na ocenę jego sprawy za pośrednictwem opinii publicznej, a przy prezentowaniu rzeczowych argumentów przed organami powołanymi do jej rozpoznania. Wobec powyższego z zaskoczeniem przyjęliśmy ostatnie wypowiedzi przedstawicieli POLADA, w których ponownie wprost ferowany jest wyrok" - napisali prawnicy Drabika.
Czytaj także:
Będzie nowy play-off w PGE Ekstralidze
Patryk Dudek. Bohater, który wyciągnął Falubaz z piekła