Fredrik Lindgren od lat należał do żużlowców światowej czołówki, ale nie miał tego czegoś, co plasowałoby go w ścisłym topie. Szwed zajmował miejsca w klasyfikacji generalnej Grand Prix w połowie stawki. Przełom nastąpił w 2017 roku, kiedy to Lindgren wygrał w Warszawie Grand Prix Polski na PGE Narodowym. Pewnie już wówczas zdobyłby jeden z medali IMŚ, gdyby nie kontuzja odniesiona pod koniec sezonu.
Trzeba zaznaczyć, że już wówczas w teamie Lindgrena pojawiła się urocza blondynka, Carolina Jonasdotter, która praktycznie na krok nie odstępowała Szweda. - Współpracę nawiązaliśmy w 2016 roku, ale wówczas zajmowałam się poszukiwaniem sponsorów i pracowałam przy pojedynczych zawodach. Z czasem angażowałam się bardziej, aż w końcu zostałam menedżerką do spraw sportu i biznesu - mówiła w jednym z wywiadów Jonasdotter.
Zmiana w życiu sportowym, ale i prywatnym
Żużlowcowi wyraźnie pomógł fakt, że nie musiał się już zajmować wieloma sprawami, które faktycznie należały do obowiązków menedżera. Logistyka, kwestie sponsorskie czy organizacja pracy teamu nie zaprzątała już głowy Lindgrena, który skupił się tylko na jeździe na żużlu. W 2018 roku Szwed sięgnął po swój pierwszy medal IMŚ. Był trzeci za Taiem Woffindenem i Bartoszem Zmarzlikiem.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik o rywalizacji z Robertem Lewandowskim. "Wiele pracy przede mną"
- Fredrik w ostatnich sezonach niesamowicie się zmienił - potwierdza Przemysław Tajchert, były żużlowiec, a od kilkunastu lat mechanik, który przez sześć sezonów pracował w teamie Lindgrena. - Nie ma co ukrywać, kiedyś to nie był tytan pracy. Teraz Szwed może służyć za przykład dla innych, jeśli chodzi o pracowitość. Widać to zresztą po jego wynikach. Bez ciężkiej harówki w żużlu sukcesów się nie osiągnie - dodaje Tajchert.
Zimny Szwed zaczął się uśmiechać
Szwedzki żużlowiec nie tylko poczynił ogromny progres sportowy, ale wyraźnie zmienił się też jako człowiek. Zazwyczaj zimny jak lód Skandynaw zaczął coraz częściej się uśmiechać i to nie tylko z powodu sukcesów na torze. Widać było, że w jego życiu prywatnym nastąpił przełom. Jeszcze na początku 2019 roku Carolina i Fredrik na pytania, czy łączy ich coś więcej niż tylko praca, zaprzeczali.
Wydaje się jednak, że chronili w ten sposób prywatność. Lindgren pojawiał się bowiem z piękną Szwedką na różnego rodzaju oficjalnych uroczystościach jak choćby Gala PGE Ekstraligi. W środowisku plotkowano, że ich relacja wykracza poza czysto zawodowe sprawy. Pewnego dnia żużlowiec w mediach społecznościowych napisał znamienne słowa: "Czasem życie się zmienia. Jeśli masz szczęście, zaczynasz widzieć rzeczy i ludzi w inny sposób niż wcześniej. Chyba nam się to przytrafiło". Wtedy stało się jasne, że Lindgrena z piękną Caroliną wiąże coś więcej niż tylko praca. Wkrótce później para ogłosiła, że bierze ślub.
Na uroczystości w Hiszpanii wśród gości był także Michał Świącik, prezes częstochowskiego klubu, którego barwy w PGE Ekstralidze reprezentuje szwedzki żużlowiec. Polski klub zapewnił rodzinie Lindgrenów komfortowe warunki pobytu w naszym kraju na czas trwania rozgrywek ligowych. Carolina Jonasdotter spodziewa się bowiem dziecka i w połowie października rodzina Lindgrenów się powiększy. "Chcę pochwalić moją żonę za to, że podjęła decyzję o pobycie ze mną w Polsce w tych okolicznościach i przy tym wszystkim, co dzieje się teraz w naszym życiu. Dzięki temu mogę normalnie wykonywać swoją pracę" - napisał na swoim profilu w social media Lindgren.
Przeciętny w PGE Ekstralidze - skuteczny w Grand Prix
Szwed w tym sezonie zaskakuje. W PGE Ekstralidze jest bardzo przeciętny, bo ma dopiero 18. średnią 1,892. Do bólu skuteczny jest jednak w Grand Prix. Wykorzystuje optymalnie nowy system punktacji, który premiuje uczestników finału. Lindgren w rundach zasadniczych jeździł z reguły przeciętnie, ale jako jedyny w pierwszych czterech turniejach SGP wchodził do finałów. Pierwszy raz potknął się w Pradze, dokąd przyjechał jako lider cyklu. Stolicę Czech opuszczał już jako drugi ze stratą siedmiu punktów do prowadzącego Bartosza Zmarzlika.
- Mistrzostwo świata to jeden z moich celów. W ostatnich sezonach byłem bardzo blisko. Wówczas niewiele mi brakło. Wiem, że jestem w stanie to osiągnąć - zapewnia szwedzki żużlowiec, który jeśli wygra będzie pierwszym od 15 lat Szwedem z mistrzowskim tytułem. Nawiąże tym samym do sukcesów Tonego Rickardssona, sześciokrotnego IMŚ, który ostatni tytuł wywalczył w 2005 roku.
Zobacz także: Transfer Kasprzaka najlepszą opcją dla GKM-u
Zobacz także: Znane listy startowe Grand Prix w Toruniu