Żużel. Grand Prix. Gdyby nie brat Paweł, Polska nie miałaby dwukrotnego mistrza świata

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Paweł Zmarzlik
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Paweł Zmarzlik

Fatalny wypadek i poważna kontuzja Pawła Zmarzlika, mogły przekreślić karierę obecnego dwukrotnego mistrza świata, Bartosza Zmarzlika. To starszy brat ubłagał rodziców, by nie zakazywali Bartkowi uprawiać żużla. Teraz cała rodzina może świętować.

[tag=11137]

Paweł Zmarzlik[/tag], starszy o pięć lat brat dwukrotnego już mistrza świata na żużlu, pierwszy zaczynał przygodę w tym sporcie. 14 sierpnia 2010 roku podczas Finału Srebrnego Kasku w Bydgoszczy uczestniczył w makabrycznie wyglądającym karambolu. Wypadek przyniósł koszmarne skutki. Dobrze zapowiadający się junior doznał złamania kości udowej i urazu kręgosłupa. Miał pęknięty kręg w dolnym odcinku kości lędźwiowej. Operacja i długa rehabilitacja pozwoliły mu na powrót na zdrowia, ale już nie na tor.

W 2010 roku młodszy z rodu Zmarzlików, Bartosz miał dopiero 15 lat. Wielu już wtedy widziało w nim ogromny talent. Chłopak palił się do jazdy. Po kontuzji brata Pawła, rodzice Paweł senior i Dorota powiedzieli stop. - Rzeczywiście, nosiliśmy się bardzo poważnie z zakazem uprawiania tego sportu przez Bartka. Strasznie przeżyliśmy kontuzję Pawła. Chcieliśmy chronić swoje drugie dziecko. Wiedzieliśmy, jak niebezpiecznym sportem jest żużel - nie kryje ojciec Paweł Zmarzlik.

Paweł jr ubłagał jednak rodziców, by nie zakazywali jeździć na żużlu młodszemu Bartoszowi. - Faktycznie, to Paweł prosił nas, byśmy przez jego kontuzję nie przekreślali marzeń Bartka. Zgodziliśmy się i teraz przeżywamy, to co przeżywamy - mówi Paweł Zmarzlik senior.

ZOBACZ WIDEO Limitery miały doprowadzić do oszczędności, ale poszło to w drugą stronę

Emocje, jakie przeżywa rodzina Zmarzlików, a dzięki ich synowi cała żużlowa Polska, są naprawdę trudne do opisania. Mama Dorota niezwykle emocjonalnie reaguje na jazdę i sukcesy Bartosza. Ogromnie przeżywała jego występ w finałowej rundzie Grand Prix w Toruniu. Były niesamowite nerwy, zaciśnięte kciuki, ale koniec końców matczyne łzy szczęścia, kiedy syn zostawał po raz drugi mistrzem świata.

Tata, Paweł wygląda z pozoru na człowieka, który ma odłączony układ nerwowy. Oglądał zmagania syna ze stoickim spokojem. Jakby to były jakieś zawody młodzieżowe, nic nie znaczący turniej o przysłowiową pietruszkę. A tutaj walka toczyła się o złoto, o przejście do historii polskiego i światowego speedwaya. - Boję się o tatę, bo on wszystkie emocje dusi w sobie - mówił przed rokiem Bartosz Zmarzlik. W tym sezonie wystawił swoich najbliższych na podobną, a może nawet większą próbę nerwów. Tata jednak wyglądał na pewnego, że syn Bartosz znów to zrobi i wydrze w decydującym momencie złoto rywalom.

Na swój sposób starty brata przeżywa Paweł Zmarzlik junior. Skupiony, skoncentrowany, z zaciśniętymi kciukami. Przed każdym wyścigiem Bartosza żegna się trzy razy, prosząc niebiosa o sukces, ale pewnie także o to, by jego brat cały i zdrowy ukończył kolejny bieg. Kiedy Bartosz zapewnił sobie drugi w karierze tytuł mistrza świata, eksplodował z radości. Jemu nie udało się zrobić kariery żużlowca, bo przerwała mu ją ciężka kontuzja. Wrócił do żużla w innej roli. Pracuje od lat w teamie Bartosza Zmarzlika. Odpowiada za logistykę, pomaga przy sprzęcie, podpowiada i robi wszystko, by jego brat święcił tak wielkie sukcesy.

Kariera Bartosza Zmarzlika nie zawsze była usłana różami. Był w niej także ból i cierpienie. 1 września 2012 roku jeszcze jako junior podczas finału Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gnieźnie upadł tak nieszczęśliwie, że doznał złamania kości udowej. Wrócił do żużla silniejszy. W Grand Prix ściga się od pięciu lat. Ma już na koncie cztery medale IMŚ, w tym dwa tytuły mistrza świata. Jak na 25-letniego żużlowca dorobek imponujący. I pomyśleć, że ciężka kontuzja brata mogła przekreślić to wszystko, co dzisiaj jest udziałem Bartosza Zmarzlika.

Cały polski żużel powinien być wdzięczny rodzinie Zmarzlików, że wydała na świat i ukształtowała tak wspaniałego człowieka i zawodnika, który daje nam tyle radości. Osobne pokłony dla Pawła, który nie tylko pomaga Bartoszowi w karierze, ale także wyprosił u rodziców, by nie zakazywali uprawiać żużla młodszemu bratu. Polski i światowy żużel bez Zmarzlików byłby z pewnością uboższy, a przecież to jeszcze nie koniec pięknej historii, którą pisze przesympatyczny żużlowiec z Kinic. Już teraz jest legendą tego sportu, a w przyszłości może przebić wszystkich najwybitniejszych z wybitnych światowego speedwaya.

Zobacz także: Pierwszy trener Zmarzlika płakał na Motoarenie
Zobacz także: Bartosz Zmarzlik obronił tytuł mistrza świata i przeszedł do historii

Komentarze (7)
avatar
MarekGorzów
5.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pamiętam ten fatalny upadek brata Bartka w Bydgoszczy. Wszyscy w Gorzowie życzyliśmy mu dużo zdrowia. Dzięki niemu Bartek ma dziś dwa tytuły mistrza świata a to nie koniec 
jotkan
4.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda Pawła Zmarzlika , gdyby nie jego fatalne kontuzje w przeszłości mieliļyśmy fantastyczny duet żużlowców , ale dobrze , że się sprawdza jako członek teamu 
avatar
pitini79
4.10.2020
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Panie Kmiecik trzeba było się lepiej przygotować, Paweł po tej kontuzji z Bydgoszczy wrócił na tor w następnym sezonie , ale w meczu z Rzeszowem miał kolejny wypadek , w którym uszkodził bark. Czytaj całość
avatar
Kacper.U.L
4.10.2020
Zgłoś do moderacji
5
8
Odpowiedz
A,gdyby lub jeśli gość zawodnik o imieniu Gdyby nie pomógł Bermudom w tej zwycięskiej passie z ostatniego miejsca w tabeli do drugiego przez którą kleksy na gaciach ze smrodem tańczą Lambadę na Czytaj całość