Żużel. Pierwszy trener Bartosza Zmarzlika płakał na Motoarenie. Teraz wspomina dla nas początki mistrza [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bogusław Nowak (z lewej)
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bogusław Nowak (z lewej)

Bogusław Nowak to pierwszy trener Bartosza Zmarzlika, który w sobotę na toruńskiej Motoarenie jako pierwszy Polak w historii obronił tytuł mistrza świata. - Bardzo to przeżywałem, później płakałem, a teraz się śmieje - mówi nam Nowak.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Bartosz Zmarzlik obronił tytuł mistrza świata w jeździe na żużlu. Co pan czuł po ostatnim biegu Grand Prix na Motoarenie?[/b]

Bogusław Nowak, legenda Stali Gorzów, pierwszy trener Bartosza Zmarzlika: Płakałem. Zresztą nie tylko ja. Było nas kilku i wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Teraz mam już uśmiech od ucha do ucha. Sam finał był miodem na moje serce. Bartek już nic w nim nie musiał, ale i tak wygrał. Czego można chcieć więcej? Dla mnie to też wielka satysfakcja. 20 lat ciężkiej pracy w mojej szkółce, ale mam dwukrotnego mistrza świata. To najwspanialsza nagroda za pracę z młodzieżą. Było warto.

Mocno przeżywał pan sobotnie zawody?

Jeszcze jak! Trudno mi to wszystko nawet opisać słowami. Przeżywałem, ale wierzyłem, że Bartek to zrobi i przejdzie do historii. Z czasem stres i presja rosły. Ten chłopak musiał dźwigać na plecach wielki ciężar, bo nie wszystko szło po jego myśli, a oczekiwania były ogromne. Obawiałem się, czy to go nie przytłoczy. To wyglądało trochę tak, że mieliśmy 16 zawodników w stawce, a 15 jechało przeciwko niemu. Nikt mu niczego nie odpuszczał, ale on jak heros to wszystko udźwignął. O tym trzeba mówić. Do takich rzeczy zdolni są tylko wielcy mistrzowie.

ZOBACZ WIDEO Prosty i złożony problem Krzysztofa Kasprzaka. Potrzebuje nowych wyzwań?

Tak przechodzi się do historii.

Nie mam żadnych wątpliwości, że Bartek napisał w te dwa dni historię, która zostanie zapamiętana na zawsze. Uważam zresztą, że to dopiero początek. Myślę, że właśnie rozwiązał worek z medalami. W erze Grand Prix jest trzecim zawodnikiem, który obronił tytuł. To wielka sprawa.

Jak to się stało, że Bartosz Zmarzlik trafił do pana szkółki?

Pamiętam ten dzień doskonale. W 2001 roku pojechałem ze swoją szkółką na dni Barlinka. To było jedno z wielu działań promocyjnych, które wtedy prowadziliśmy. Wszystko działo się na boisku sportowym, a my prezentowaliśmy ludziom, czym się zajmujemy. I przyszedł on. Zobaczył młodych chłopaków na motorach i oczy od razu wyszły mu na wierzch. Podszedł do mnie i powiedział, że musi się zapisać. Impreza odbywała się w niedzielę, a Bartek już we wtorek był u mnie we Wawrowie na treningu. Wtedy wszystko się zaczęło. Prowadziłem go przez kilka kolejnych lat.

Jaki był wtedy Bartek?

W pewnym sensie taki jak teraz. Najgorszy był dla niego koniec treningu. Chciał jeszcze i jeszcze. Ciągle było mu mało. To zaangażowanie biło po oczach. Powiem panu zresztą, że jak oglądam go dziś, to ciągle widzę tamtego małego chłopaka, który zapisał się do mojej szkółki. Wbrew pozorom aż tak się nie zmienił.

To znaczy?

Jest pocieszny i grzeczny. To mu zostało. Uważam go za fenomen. A najlepsze jest to, że Bartek kompletnie nie wpisuje się w stereotyp żużlowca. W sumie to wymyka się wszystkim standardom, bo nigdy nie był łobuzem jak inni chłopacy, którzy ścigają się na motocyklach. Gdyby istniało 10 zasad prawdziwego sportowca, to obok powinno wisieć zdjęcie Bartka. Dla mnie jest ideałem. To dlatego wygrywa.

A rodzina?

Ma w niej niesamowite oparcie. To dobrze sytuowani ludzie, którzy dbali o to, żeby miał świetny sprzęt. Niczego mu nie brakowało, ale pieniądze to nie wszystko. Oni poświęcali mu niesłychanie dużo uwagi i mieli wszystko znakomicie zorganizowane. W tym teamie jest mama, tata i brat. Każdy wie, co ma robić i wykonuje swoją robotę świetnie. Te dwa tytuły to także ich zasługa.

Bartek o panu pamięta?

Najlepszy kontakt ma z Tomaszem Gollobem, ale po pierwszym złocie, które wywalczył rok temu w Toruniu, pojawiłem się w parku maszyn. Bartek mnie szybko zauważył i od razu do mnie podbiegł. Przywitaliśmy się i mu gratulowałem. Kontakt utrzymujemy cały czas, bo często piszę do niego smsy z gratulacjami.

Bartek ma dwa tytuły w wieku 25 lat. Czy mamy podstawy, by wierzyć, że dogoni Tony'ego Rickardssona i Ivana Maugera, którzy byli mistrzami sześć razy?

Mamy podstawy. Bartek ma tylko 25 lat, ale kluczowe jest coś innego. On się na pewno nie zmieni. Tego możemy być pewni. Będzie nadal dążył do perfekcji, a w jego przypadku to gwarancja kolejnych tytułów. Kluczowe będzie to, czy dopisze mu zdrowie. Jeśli ominą go kontuzje, to nie mam wątpliwości, że może dogonić tych największych i przejść do historii.

Zobacz także:
Obolały Zmarzlik słuchał motocykli tak, jak rok temu
Gollob będzie dzwonił do Zmarzlika

Źródło artykułu: