- Pamiętasz, co obiecałeś? - takie pytanie zadał Anders Thomsen prezesowi Markowi Grzybowi po wygranych półfinałach z Betard Spartą Wrocław. Moje Bermudy Stal wjechała do finału PGE Ekstraligi. Jeśli zdobędzie złoto, to prezes powinien spełnić przedsezonową obietnicę, którą złożył żużlowcom na obozie w Szpindlerowym Młynie.
Zawodnicy zapytali wtedy swojego szefa, co ten może im obiecać, jeśli w sezonie 2020 zgarną mistrzostwo Polski. Grzyb mówił o wycieczce, ale nie podawał konkretów. Żużlowcy chcieli je poznać i nie odpuszczali. W końcu zaproponowali, że chętnie wybiorą się do USA i przejadą harleyem po słynnej Route 66. Ich wniosek został zaakceptowany.
- Jeszcze niedawno traktowałem to jako piękny sen, a teraz został tylko jeden krok do realizacji. Co zrobię, jeśli wygramy? Słowo się rzekło. Powiedziałem Andersowi, że obietnic się nie łamię i może być spokojny. Ja na pewno się wywiążę - mówi nam Marek Grzyb, który zdążył już policzyć, ile kosztowałaby go wyprawa do USA.
Przy założeniu, że w podróż ruszy 15 osób, mówimy o około 100 tysiącach złotych. - Bilety lotnicze nie są takie drogie. Powiedziałbym nawet, że ceny są atrakcyjne. Mamy za to problem techniczny. Do USA nie można lecieć, jeśli się tam nie pracuje, nie ma się obywatelstwa lub karty. Musimy zatem poczekać na zmianę sytuacji na świecie - podsumowuje Grzyb.
Pierwszy finał PGE Ekstraligi pomiędzy Moje Bermudy Stalą a Fogo Unią w piątek na torze w Gorzowie. Rewanż w Lesznie już w niedzielę.
Zobacz także:
Bartosz Zmarzlik: Skakałem, płakałem, a dreszcze mam nadal
ZOBACZ WIDEO Birkemose już w 2021 roku w PGE Ekstralidze? Chomski lubi stawiać na młodzież