Unia jeździła w tym roku ze zmiennym szczęściem. Potrafiła wygrać trzy razy na wyjeździe, ale też cztery razy przegrywała na swoim torze. Mimo iż po zeszłym sezonie z drużyny odszedł Wiktor Kułakow, najskuteczniejszy zawodnik rozgrywek, to udało się pewnie utrzymać w lidze.
Trener Unii, Paweł Baran, nie ukrywa, że sezon był trudny. - Na początku niepewność czy sezon w ogóle się rozpocznie. Gdy już wiadomo było, że wystartujemy, to trzeba było długo czekać na start rozgrywek. Pojawiło się sporo ograniczeń z treningami, a do tego doszedł brak sparingów. Nasza drużyna została przemeblowana, wprowadzono limitery obrotów, a poza tym dosypaliśmy nawierzchnię do toru. Po tych zmianach ruszyliśmy z marszu i tak naprawdę mecze o punkty były poligonem doświadczalnym dla zawodników - tłumaczy w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl.
Celem drużyny na ten sezon była faza play-off, ale w związku z pandemią koronawirusa, rozgrywki zostały ograniczone do sezonu zasadniczego. Sezon ruszył 11 lipca, a w związku z tak późnym startem, tempo było naprawdę szybkie. - Bardzo szybkie. Zawody za zawodami, a to utrudniało zawodnikom optymalne przygotowanie do meczów - mówi Baran.
ZOBACZ WIDEO Birkemose już w 2021 roku w PGE Ekstralidze? Chomski lubi stawiać na młodzież
- Na pewno byliśmy słabszą drużyną niż w tamtym roku. Gorszy rok zanotował Peter Ljung. Wiem, że niektórzy wyobrażali sobie, że mecze u siebie będziemy wygrywali w cuglach. Tylko jak? W żużlu nie da się osłabić drużyny, a oczekiwać jeszcze więcej, tym bardziej że bardzo dużą rolę odgrywa sprzęt i podążanie z ustawieniami go podczas meczu. Niektórzy nasi zawodnicy mieli z tym problemy - wyjaśnia trener.
Paweł Baran nie chce oceniać, czy Unię a było w tym roku stać na lepszy wynik, ponieważ to nie on był odpowiedzialny za budowę drużyny. - Została ona ułożona według planu i filozofii menedżera Tomasza Proszowskiego, którego nie chciałbym oceniać. To Tomek miał wizję składu, pomysł na drużynę. Ustalanie składu, prowadzenie drużyny, taktyka za to odpowiada menedżer. Do moich zadań należy coś innego - mówi.
Trener w Unii odpowiada za młodzieżowców i szkółkę. - Przygotowuję ich do sezonu, na zawody, organizuję logistykę, zaopatruje w niezbędny sprzęt, opony, części zamienne do motocykli. Dużo pracujemy przy sprzęcie na warsztacie. Pilnuje, żeby klub spełniał wszystkie wymogi licencyjne w kwestiach szkoleniowych, takie jak odpowiednia liczba przejechanych biegów przez młodych chłopaków. Uważam, że te cele realizujemy bardzo dobrze - tłumaczy Paweł Baran.
- Mamy jedną z silniejszych par młodzieżowych w lidze, a zawodnicy robią postępy. Przemek Konieczny dobrze radził sobie w lidze. Można powiedzieć, że w biegach młodzieżowych był pewnym punktem, a dodatkowo był w stanie sprawiać niespodzianki z seniorami. O Mateuszu już chyba za dużo nie trzeba mówić, bo widzimy, jaki progres robi - dodaje.
Przez większość sezonu Przemysław Konieczny i Mateusz Cierniak stanowili młodzieżową parę Unii w lidze, ale w zawodach młodzieżowych objeżdżali się też inni zawodnicy. Jednym z nich jest Mateusz Gzyl, który zdaniem Barana robi duże postępy. Ponadto w tym roku licencję zdał Piotr Świercz.
- Uważam, że ma spory potencjał. Bardzo pewnie i mądrze rozgrywa swoje biegi w zawodach młodzieżowych. W kolejce czekają już następni i mają papiery na jazdę. Jest też bardzo zdolna grupa chłopców na motocykle 250 cc. Chłopaki mają po 12, 13 lat. Na ich licencję na dorosły żużel musimy chwilę poczekać, ale w przyszłym roku będą startować w zawodach w klasie 250 cc. Jest to duże wyzwanie sprzętowe i już poczyniłem w tym kierunku pewne kroki. Zrobię wszystko, żeby byli optymalnie przygotowani - komentuje Paweł Baran.
Szkoleniowiec przy okazji komplementuje Mateusza Cierniaka i uważa, że jest jego zdaniem szansa, aby ten został w Tarnowie na kolejny sezon.
- To nasz wychowanek. Na takiego zawodnika czekaliśmy długo. Widać w jego jeździe luz na motocyklu i ogromną determinację. Może jeszcze nie wszystko mu wychodzi tak, jakby chciał, ale musi jeszcze nabrać doświadczenia. Zarząd powinien zrobić wszystko, aby go zatrzymać w Tarnowie. Tym bardziej że głównym elementem nie są pieniądze za podpis czy punkty. Mateusz jest na kontrakcie amatorskim, więc kluczowe jest stworzenie optymalnych warunków do rozwoju zawodnika. Chodzi tutaj przede wszystkim o sprzęt, który musi być na najwyższym poziomie. To podstawa. Poza tym uważam, że Mateusz nie straciłby sportowo, gdyby spędził jeszcze jeden rok w pierwszej lidze - przekonuje Baran, który ponadto zdradził, że jest zwolennikiem nowego przepisu, promującego zawodników do 24 roku życia.
Zobacz także:
- Frederik Jakobsen jednak nie w PGE Ekstralidze? Duńczyk coraz bliżej Startu Gniezno!
- Lokomotiv spada, a Wybrzeże wyprzedziło Unię. Tabela i statystyki eWinner 1. Ligi Żużlowej