Żużel. Skoszarowanie nie takie straszne. Zawodnicy z rodzinami mogą wracać do siebie

Instagram / Max Fricke / Na zdjęciu: Max Fricke z kolegami z Betard Sparty
Instagram / Max Fricke / Na zdjęciu: Max Fricke z kolegami z Betard Sparty

Dobiegł końca sezon żużlowy w Polsce, a to oznacza, że już wkrótce część zawodników wraz ze swoimi rodzinami wróci do ojczyzn. Chociaż PGE Ekstraliga z czasem poluzowała obostrzenia, to część gwiazd pozostała w Polsce.

Sezon żużlowy 2020 został rozegrany w ekspresowym tempie. Gdy koronawirus rozprzestrzeniał się po kolejnych państwach w Europie, z początkiem wiosny szefowie PGE Ekstraligi kreślili plan rozpoczęcia rozgrywek. Był on bolesny, ale jak się okazało - skuteczny.

Najbardziej kontrowersyjny zapis dotyczył skoszarowania zagranicznych żużlowców w Polsce. W maju musieli oni się zgodzić na nowe, niższe stawki kontraktowe, następnie poddać się dwutygodniowej kwarantannie w naszym kraju, a dopiero po przejściu testów na obecność koronawirusa dostali zgodę na treningi i jazdę w meczach.

Polska nie taka straszna

Początkowo żużlowcy, na myśl o spędzeniu całego sezonu w Polsce, krzyczeli głośno "nie". Jako jeden z pierwszych protestował Nicki Pedersen, który zwracał uwagę nie tyle na warunki finansowe proponowane mu przez MrGarden GKM Grudziądz, co rozłąkę z rodziną. Na dodatek wymagania stawiane przez Polaków sprawiały, że zagraniczne gwiazdy musiały zapomnieć o startach w Wielkiej Brytanii, Szwecji czy Danii. Szybko stało się jednak jasne, że tamtejsze ligi wcale tak prędko nie ruszą, przez co żużlowcy zmienili kurs.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Madsen jako Polak? Włókniarz nie zaczął konkretnych rozmów, a problem sam się rozwiązał

- Zgodnie z przepisami, musimy być skoszarowani w Polsce i nie możemy się widzieć z rodziną, nie będę mógł zobaczyć swojej dziewczyny. Jeśli się nie mylę, to przez cały sezon nie będą mogli mnie odwiedzić - mówił na początku maja Pedersen w duńskiej stacji TV2.

Problem rozwiązało sprowadzenie do Polski całej rodziny. Pedersen wraz ze swoją życiową partnerką i jej córką otrzymał do dyspozycji mieszkanie na obrzeżach Grudziądza. Później z pomocą przyszedł mu polski rząd i PGE Ekstraliga - cofnięto przepisy o obowiązkowej kwarantannie, przez co Duńczyk porzucił życie w Polsce. Po zawodach wracał do swojemu domu w Danii, nawet jeśli każdy powrót wiązał się z koniecznością poddania się badaniom na obecność COVID-19.

W przypadku Pedersena wygrała tęsknota za ojczyzną i dziećmi z pierwszego związku trzykrotnego mistrza świata, które pozostały w Danii. Dodatkowo były mistrz świata podpisał kontrakt w Szwecji, gdzie liga ruszyła w sierpniu, więc podróżowanie było uzasadnione. Jednak część zawodników na stałe została w Polsce.

Tęsknota za mężem zamieniona w tęsknotę za rodzicami

Jeszcze przed pandemią koronawirusa Fredrik Lindgren i Tai Woffinden postanowili odpuścić starty w Szwecji. Rywalizacja jedynie na torach PGE Ekstraligi miała pozytywnie wpłynąć na ich formę w Speedway Grand Prix. Przypadki Szweda i Brytyjczyka są podobne.

O ile Lindgren wiosną dowiedział się, że wkrótce po raz pierwszy w życiu zostanie ojcem, o tyle Woffindenowi rodzina powiększyła się w grudniu 2019 roku. "Dzień pełen emocji. Wiem, że wiele ludzi znajduje się w tej sytuacji, ale to nie czyni sytuacji łatwiejszej. Sześć miesięcy będzie się dłużyć jak cholera. Będę tęsknić" - pisała w maju Faye Woffinden, żona trzykrotnego mistrza świata, gdy żegnała zawodnika Betard Sparty Wrocław przed wylotem do Polski.

Kilka tygodni później, gdy ryzyko z COVID-19 nieco zmalało, Brytyjka pojawiła się we Wrocławiu z córeczkami. Od tego momentu przebywa w naszym kraju. Jako że Woffinden startuje w Betard Sparcie od kilku sezonów, to oboje świetnie odnajdują się w realiach Wrocławia. Wielokrotnie można ich było spotkać na spacerach z wózkiem wzdłuż Odry czy miejskich kafejkach.

"Tęsknię za moją mamą i tatą! Kocham ich, ich żarty, nasze rozmowy i wszystko inne. Październiku, nie możesz nadejść szybciej?!" - pisała kilka tygodni temu na Instagramie żona Woffindena.

Tai Woffinden sezon w Polsce zakończył złamaną ręką. To w Polsce przeszedł operację dłoni. Nie przyspieszyło to jednak jego powrotu na Wyspy Brytyjskie. Żużlowiec był obecny na ostatnim meczu Betard Sparty na Stadionie Olimpijskim. Z nudów, razem z żoną i dziećmi, chodził też na mecze futbolistów Panthers Wrocław. To najlepszy dowód na to, że Woffinden czuje się w stolicy Dolnego Śląska jak ryba w wodzie i pokazuje, dlaczego kilkukrotnie odrzucał już lukratywniejsze oferty z innych klubów.

Narodziny dziecka w Polsce

O ile żona Woffindena dotarła do Polski z dwiema córkami, o tyle Lindgren wraz ze swoją drugą połówką miał utrudnione zadanie. COVID-19 sprawił, że Carolina Jonasdotter w naszym kraju musiała dbać o rozwój ciąży. "Czy ktoś może polecić jakąś klinikę ginekologiczną?" - pytał swego czasu zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa w social mediach. Chodziło nie tylko o zaufanie do medyków, ale również barierę językową.

To właśnie u naszych lekarzy Carolina Jonasdotter odbywała kontrolne wizyty, a na początku października urodziła malutką Millie-Li Elisabeth. "To była dziwna sytuacja, bo skupiałem się na turniejach Grand Prix" - napisał na początku ubiegłego tygodnia Lindgren, który w Toruniu miał szansę zostać mistrzem świata.

Narodziny córki były wiadomością pocieszenia w obliczu przegranej walki o tytuł z Bartoszem Zmarzlikiem. W ten sposób dobiegły końca pełne stresu tygodnie dla Szweda i jego żony. "Zrobiła to wszystko sama, w obcym kraju. Jest niewiarygodnie silna i jestem z niej dumny. Brakuje mi słów, aby pochwalić ją za to, co zrobiła i co wciąż dla mnie robi" - skomentował Lindgren.

Jako że sezon 2020 dobiegł końca, to Lindgren może myśleć o powrocie do Andory, gdzie mieszkał na co dzień w czasach przedkoronawirusowych. Być może nawet spotka się na lotnisku z Woffindenem lub innymi żużlowcami wracającymi do swoich ojczyzn. Minione rozgrywki pokazały jednak, że Polskę da się lubić i można w niej bez problemu spędzić kilka miesięcy.

Coś wiedzą o tym chociażby Artiom Łaguta, Gleb Czugunow, Emil Sajfutdinow, Wadim Tarasienko czy Andriej Kudriaszow. Każdy z nich na co dzień mieszka w Bydgoszczy. Miasto w województwie kujawsko-pomorskim stało się istnym fenomenem. Kiedyś określeniem "Mała Moskwa" nazywano Legnicę. Teraz pasuje ono do Bydgoszczy, ale to temat na inną historię.

Czytaj także:
Betard Sparta Wrocław ma gotowy skład na rok 2021
Lyager i Bellego na kolejny sezon w Bydgoszczy

Źródło artykułu: