Żużel. DPŚ musi wrócić! SoN jest nudny, bo wygrywają tylko Rosjanie [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: reprezentacja Rosji po wygraniu SON
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: reprezentacja Rosji po wygraniu SON

Skoro pod pretekstem dominacji jednej nacji w Drużynowym Pucharze Świata zlikwidowano te ekscytujące rozgrywki, to najwyższa pora, by zakończyć Speedway of Nations. Przecież jest nudno, bo wygrywają tylko Rosjanie. Nieprawdaż, panowie z FIM?

Drużynowy Puchar Świata musi wrócić do kalendarza FIM. Speedway of Nations miał ożywić rozwój żużla w innych krajach spoza czołówki, a nic takiego nie nastąpiło. Mało tego, zdominowała go jedna nacja tak jak kiedyś DPŚ. Pora zatem na zmiany?

Oficjalnie zlikwidowano Drużynowy Puchar Świata - jedne z najbardziej ekscytujących rozgrywek w żużlu - bo tylko kilka nacji potrafiło wystawić reprezentacje złożone z czterech czy pięciu żużlowców. FIM zapowiadała, że Speedway of Nations ma być dopływałem świeżej krwi do żużla i włączeniem się w rywalizację innych krajów. Z góry było to skazane na porażkę, bo w ten sposób nikt nie uzdrowi światowego żużla. W FIM jednak wiedzieli lepiej.

W kulisach mówiło się oczywiście, że DPŚ został zlikwidowany, bo wygrywali w nim seryjnie Polacy. I trzeba było ten proceder regulaminowo ukrócić. Otwarcie oczywiście nikt z oficjeli tego nie przyznał. Dla Polaków było to jasne, jak słońce. Mówił o tym Marek Cieślak, który nie gryzł się w język, krytykując decyzję władz światowego żużla.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Unia miała skorzystać z przepisu U24, a będzie mieć ubytki, bo rynek się rozszalał

W latach 80. ubiegłego wieku dominowali Duńczycy i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Mieli złotą generację mistrzów i wykorzystywali przysłowiowe pięć minut, które trwało ładnych kilka lat. Nikomu do głowy nie przyszło wówczas likwidowanie rozgrywek, w których dominuje jedna nacja. Zaczęło to przeszkadzać, gdy po latach posuchy do głosu doszli Polacy. Pod śmiesznym pretekstem rzekomego dbania o rozwój speedwaya, FIM zlikwidował ekscytujące zawody, które często trzymały w napięciu do ostatniego wyścigu, a niekiedy nawet ostatniego wirażu.

I nie zawsze wygrywali Polacy, żeby była jasność. Musieliśmy też przełykać gorycz porażki, jak chociażby w Bydgoszczy, gdzie Niels Kristian Iversen wydzierał nam na ostatnich metrach złoto i tytuł. Cały czas to były jednak wielkie emocje i świetna promocja żużla. A co mamy teraz?

Regulaminowego dziwoląga i żużlową wydmuszkę. Dwudniowy finał Speedway of Nations, gdzie zawodnicy mają jechać 42 wyścigi, a na końcu o wszystkim decyduje i tak wielki finał. SoN da się lubić i miałby on swoją rację bytu. Przede wszystkim jednak nie jako dwudniowy maraton, a jednodniowy finał Mistrzostw Świata Par, składający się z klasycznej tabeli 21-biegowej, bez żadnych baraży i finałów.

Równolegle w tym samym sezonie mogłyby się odbywać Drużynowy Puchar Świata i Mistrzostwa Świata Par. Do dzisiaj nikt nie wie, czy Speedway of Nations to kontynuator DPŚ czy MŚP. W samym FIM-ie nie potrafią odpowiedzieć na to pytanie, mówiąc, że są to mistrzostwa… Speedway of Nations.

I na koniec proste pytanie do panów z FIM. To, co wracamy do Drużynowego Pucharu Świata? Przecież Speedway of Nations staje się nudny, bo co roku wygrywają Rosjanie? I nie ważne czy finał odbywa się we Wrocławiu, Togliatti czy na rozmokniętym torze w Lublinie, w przerwanych zawodach po 14 wyścigach? Rosja mistrzem jest i basta! Nacja, która pozbawiona jest wsparcia swojej federacji, nacja, która dała światowemu żużlowi dużo talentów, choć nie zawsze one wypłynęły na szerokie wody, rządzi i dzieli w SoN.

Po części sami jesteśmy sobie winni, że światowe władze tak nas traktują. Polska utrzymuje i ratuje żużel na świecie, ale wciąż jest traktowana jak bankomat. W tym sezonie bez Polaków nie odbyłyby się mistrzostwa Europy, Grand Prix i Speedway of Nations. Najwyższa pora trzasnąć pięścią w stół. Albo wracamy do Drużynowego Pucharu Świata, niekoniecznie likwidując SoN, a przekształcając je w Mistrzostwa Świata Par albo radźcie sobie sami. Ciekawe, co wtedy zrobią oficjele z FIM i Brytyjczycy z BSI, którzy na całe szczęście jeszcze tylko jeden sezon będą promotorem SGP.

Zobacz także: Rosja nie chciała jechać, ale wygrała
Zobacz także: Bardziej rządził pieniądz niż sport

Komentarze (31)
avatar
RECON_1
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Poki nasi dzielni dzialacze beda sie licytowac miedzy soba o rozne miedzynarodowe imprezy hojnie za nie placac to beda nas tylko traktowac hak bankomaty,bez solidarnosci i jakiejs wizji zostani Czytaj całość
avatar
idek1702
19.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli 4 plus 1 to drużynowe mistrzostwa świata a 2 plus 1 mistrzostwa świata par . Wtedy temat jest czysty , bo co to za drużyna z dwóch zawodników . Jednak najciekawiej by było jakby do drużyn Czytaj całość
avatar
Miglanc667
19.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Felieton na poziomie żebrania o Złotą piłkę dla lewandoofskiego. 
avatar
mentikk
19.10.2020
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Kolejny płaczek, co to twierdzi, że FIM i w ogóle wszyscy na świecie robią wszystko, byle tylko Polska nie zdobywała medali. Z takich fobii to się trzeba leczyć. Zmienią DPŚ - robią to przeciw Czytaj całość
avatar
Cysio
19.10.2020
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Żenujący artykuł. Można się domagać przywrócenia DPŚu, czemu nie. Jednak styl, te płaczliwe powielanie narodowych kompleksów, normalnie ręce opadają. Czytaj całość