Żużel. Norbert Krakowiak o kontuzji, wyborze klubu na nowy sezon i swojej roli w Falubazie [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak w białym kasku
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Norbert Krakowiak w białym kasku

- Na tym etapie kariery dla mnie najważniejsze jest to, żeby jeździć jak najwięcej i rozwijać się. Koncepcja składu i mojej roli w nim jest zatem dla mnie bardzo istotna - mówi o rozmowach z RM Solar Falubazem Norbert Krakowiak.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Przede wszystkim, jak zdrowie po tym jak feralnie zakończył pan sezon 2020?
[/b]
Norbert Krakowiak (żużlowiec RM Solar Falubazu Zielona Góra): Jestem już w domu z bliskimi, więc sam ten fakt wpływa pozytywnie na moje samopoczucie. W obecnych czasach warunki pobytu w szpitalu są niestandardowe, więc cieszę się, że jestem już w domu.

W piątek przeszedł pan operację złamanej ręki. Dlaczego tak późno?

Związane było to z tym, że po wypadku miałem złamane żebra i pojawiła się odma płucna. Najpierw lekarze musieli zaleczyć płuca, dlatego też na operację czekałem tydzień.

Jakiego złamania ręki pan doznał?

Miałem złamaną kość ramienną z przemieszczeniem. Do tego złamane żebra i wspomnianą odmę płucną.

ZOBACZ WIDEO Piotr Pawlicki mówi o powrocie do Grand Prix, kadrze i Marku Cieślaku

Brzmi to wszystko poważnie. Niby nie aż tak groźnie wyglądający upadek, a jego konsekwencje okazały się opłakane…

Dokładnie. Jak się jednak spojrzy na zdjęcia z tego upadku, to widać nawet, w których momentach to się wydarzyło. Są takie zdjęcia, gdzie można zobaczyć, jak ta ręka wygina się nienaturalnie. Szkoda, że tak kończę sezon. Szczęście w nieszczęściu, że to się stało w takim okresie.

Zamiast jednak odpocząć i powoli myśleć o nowym sezonie czeka pana rehabilitacja. Jak długo to może potrwać?

Kości są zespolone, więc na razie muszę spokojnie z tą ręką się obchodzić. Teraz dochodzę do siebie i odpoczywam. Myślę, że za około dwa tygodnie rozpocznę już rehabilitację. Kwestia dwóch miesięcy, jak w większości złamań, i ręka powinna być – może jeszcze nie w stu procentach - sprawna, tak bym mógł normalnie przygotowywać się do sezonu. Generalnie, tragedii nie ma.

Ale jest to przykre w pana przypadku zakończenie najlepszego sezonu w karierze?

Dokładnie. Celem było jeżdżenie bez kontuzji, bo one bardzo wyhamowują zawodnika. To się udawało do pewnego czasu. Unikałem wypadków i kontuzji. Niestety, na koniec sezonu, nie ze swojej winy, upadłem tak nieszczęśliwie, że skutki okazały się poważne. Jak już się to miało stać, to lepiej, że w październiku na koniec sezonu. Jest czas, żeby to wszystko sobie poukładać i nie powinno to wpłynąć na moją dyspozycję w kolejnym roku.

W końcówce sezonu pech pana prześladował, bo finał Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów w Zielonej Górze kończył pan też w karetce, ale wówczas bez poważniejszych konsekwencji.

Tamten wypadek wyglądał dużo groźniej. Wówczas poobijałem mocno żebra. Byłem w szpitalu na badaniach. Wtedy na szczęście obyło się bez złamań. Tydzień później jednak doprawiłem się.

Generalnie to jest pan pechowcem, bo spora cześć kariery juniorskiej usłana była nie różami, a właśnie kontuzjami. Ciężko wraca się po takich sytuacjach na tor?

Takie rzeczy trochę hartują. Jest czas na przemyślenia. Wiadomo, że lepiej jeździć bez kontuzji. Wspomnienia z tych wypadków w głowie zostają i trzeba się od nowa wjeżdżać. Dlatego też dobrze, że tyle czasu pozostało do nowego sezonu. Wejście w kolejny rok startów powinno być normalne.

Praca z psychologiem, której pan nie krył, miała też na celu ułatwienie powrotu na tor po kontuzjach?

Na pewno jednym z elementów pracy z psychologiem było to właśnie wracanie do sportu po urazach. Nawet pojedyncze upadki powodowały takie traumatyczne sytuacje, że ciało było pospinane i nie dało się normalnie funkcjonować na torze. Czyniliśmy kroki w tym kierunku, żeby się odblokować. Generalnie praca z psychologiem obejmuje szerszy zakres. Wiem, że nie każdy zawodnik takiej pracy potrzebuję, ale ja mogę mówić za siebie i polecam ją, bo na mnie działa to pozytywnie.

Zmieniał pan coś przed tym sezonem w kwestii przygotowań? Poprawił się pan niesamowicie w kwestii średniej biegowej w PGE Ekstralidze, zdobył pan brązowy medal MIMP, złoto w MMPPK i DMPJ. Co okazało się kluczowe?

Najciekawsze jest to, że za wiele nie zmieniałem. Wydaje mi się, że był to taki naturalny proces mojego rozwoju. Nie zawsze jest tak, że trzeba coś drastycznie zmieniać, żeby pojawiły się efekty. Myślę, że cierpliwość w poprzednim sezonie była kluczowa. Moje umiejętności wzrosły.

Słowem dojrzał pan jako żużlowiec?

Myślę, że tak. Wiele spraw się poukładało. To jest sport motorowy. Trzeba nauczyć się regulować silniki, współpracować ze swoim teamem. Na pewno pod względem samych umiejętności technicznych też lepiej jestem poukładany. Wszystkie aspekty, które składają się na wynik rozwinęły się i to wpłynęło na poprawę osiąganych rezultatów.

Zostaje pan w Zielonej Górze? Były rozmowy na ten temat?

Rozmawiamy z prezesem. Co prawda ostatnie dni spędziłem w szpitalu i byłem też nie do końca sprawny, żeby rozmawiać na poważne tematy. Przede mną dalsze rozmowy i generalnie ciężko na ten moment mi cokolwiek więcej powiedzieć.

RM Solar Falubaz Zielona Góra jest zainteresowany pana pozostaniem w Zielonej Górze?

W trakcie rozmów nie padła koncepcja składu i nie było deklaracji, że to ja miałbym być tym jedynym zawodnikiem do lat 24. Na tym etapie kariery dla mnie najważniejsze jest to, żeby jeździć jak najwięcej i rozwijać się. Koncepcja składu i mojej roli w nim jest zatem dla mnie bardzo istotna.

W mediach pojawiły się informacje, że jest pan już dogadany z MrGarden GKM-em Grudziądz. Co pan na to?

Jestem zaskoczony takimi informacjami. W tym czasie leżałem przecież w szpitalu i rzecz jasna było mało możliwości, żeby rozmawiać na takie tematy. Poza tym mamy październik, a kontrakty podpisuje się w listopadzie, więc na wiążące decyzje przyjdzie czas.

Przyszły rok może być dla pana przełomowy? Będzie pan pewnie jednym z beneficjentów nowych przepisów?

Na pewno można skorzystać na tym przepisie. Odczuwam, że przejście do eWinner 1. Ligi byłoby nieskorzystaniem z tych nowości regulaminowych, stąd też chcę zostać w PGE Ekstralidze, ale żadnych opcji nie wykluczam.

Zobacz także: Wybrzeże pozyskało nowego trenera
Zobacz także: Sponsorzy nie pozwolili "rozebrać" Ostrovii

Źródło artykułu: