[b]
Maciej Kmiecik (WP Sportowe Fakty): Czy ten okres różnił się mocno od poprzedniego w Ostrowie? Przed rokiem raczej nie udało się panu zakontraktować zawodników pierwszego wyboru?
[/b]
Mariusz Staszewski (trener Arged Malesa TŻ Ostrovia): Wiadomo, że to wynikało głównie z kwestii finansowych lub też formalnych. Oliver Berntzon chciał już przed rokiem przyjść do Ostrowa, ale nie mógł z uwagi na ważny kontrakt w Gnieźnie, którego nie udało mu się rozwiązać. W tym roku pierwszym wyborem było zatrzymanie Nicolaia Klindta, który od kilku lat jest naszym liderem. Priorytetem było uzgodnienie z nim warunków kontraktów.
Wróciliście także do rozmów z Oliverem Berntzonem i teraz już nic nie stało na przeszkodzie, by Szwed przeszedł do Ostrowa…
Temat był zaczęty przed rokiem. Oliver chciał jeździć w Ostrowie, bo wybitnie pasuje mu ostrowski tor.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Był ktoś, kogo nie udało się pozyskać w tym okresie transferowym?
Nie udało się nam zatrzymać Jonasa Jeppesena. Nie mogliśmy konkurować z ofertami z PGE Ekstraligi, które otrzymał Duńczyk. Tak naprawdę to nie mamy w składzie tylko tego zawodnika, którego chcieliśmy. Oczywiście, nie startowaliśmy w ogóle z ofertami do żużlowców, na których nie było na stać. Nie jesteśmy żużlowym eldorado i musimy mierzyć siły na zamiary. Poza tym u nas obowiązuje jedna zasada.
Jaka?
W Ostrowie jeżdżą zawodnicy, którzy chcą startować w tym klubie. Nicolai Klindt chciał zostać, Oliver Berntzon chciał do nas dołączyć. Adrian Cyfer również nie myślał, żeby stąd odchodzić. Patrick Hansen też chciał przyjść do Ostrowa. U nas czynnikiem, który ma duży wpływ na budową składu, są chęci zawodników. Chcą jeździć w Ostrowie i jeśli jesteśmy w stanie spełnić ich wymagania finansowe, to podpisują oni u nas kontrakty.
Nie przystępujecie do licytacji o najbardziej łakome kąski na rynku?
Nie. To w zasadzie kończy się na zapytaniu i przesłaniu oferty od zawodnika. Jeśli wiemy, że jest on poza naszym zasięgiem finansowym, nie startujemy nawet do niego.
Nicolai Klindt czwarty sezon z rzędu spędzi w Ostrowie. Jego lojalność wynika też z faktu, że trzy lata temu dostał od pana szansę, gdy był zawodnikiem po przejściach i nikt go nie chciał?
Nicolai Klindt jest profesjonalistą. Potrafi sobie zestawić wszystkie za i przeciw przy wyborze klubu. Wychodzi mu na koniec, że w Ostrowie jest mu po prostu dobrze i wie, na co u nas może liczyć. Poza tym w tym okresie transferowym włączyła się w jego sponsoring firma Jana i Andrzeja Garcarków, za co przy okazji serdecznie im dziękuję. To przechyliło szalę na stronę Ostrovii w przypadku Nicolaia Klindta.
Tomasz Gapiński był także naturalnym wyborem?
Oczywiście. Zżył się z Ostrowem. Współpraca układa nam się bardzo dobrze. Zarówno moja z nim jako zawodnikiem, jak i jego z klubem. Tomek podobnie, jak Nicolai Klindt, może liczyć na wsparcie firmy Garcarek. On chciał zostać, my go chcieliśmy. To była taka naturalna kolej rzeczy.
Adrian Cyfer w jednym z wywiadów powiedział, że jak się tylko dowiedział, że pan zostaje w Ostrowie, również nigdzie nie chciał się ruszać. Mało tego, mówił, że byłby gotów skoczyć za Mariuszem Staszewskim w ogień. W jaki sposób mu pan pomógł?
Myślę, że to nie chodzi nawet o jakąś pomoc, ale zawodnicy drugiej linii doceniają to, że u nas nie ma takiej rotacji w składzie. Nie było tak, że jeden mecz mu nie wyszedł, to od razu biorę kogoś innego. Zawodnicy, którzy chcą przyjść do Ostrowa, widzą, że tak się dzieje, że nie odstawiamy po jednym meczu, tylko dajemy szansę.
Podobnie będzie pan robił w nowym sezonie? Kadry zbyt szerokiej pan nie ma, a raczej skrojoną na miarę.
Rzeczywiście, aczkolwiek kilka możliwości taktycznych będę miał. Jest Patrick Hansen do lat 24. Mamy też Daniela Kaczmarka, który również spełnia ten nowy wymóg regulaminowy. Dodatkowo jest Polakiem, więc możliwości ułożenia tego składu będzie kilka. Mam nadzieję, że wszyscy przyłożą się do okresu zimowego oraz do budowy bazy sprzętowej, bo sezon będzie trudny. Liczę, że ci, których zakontraktowaliśmy, będą w formie i nie będziemy musieli posiłkować się w trakcie sezonu jakimiś dodatkowymi wzmocnieniami.
Daniel Kaczmarek to kolejny przykład zawodnika, który zgłosił akces do Ostrowa?
Tak. To zawodnik o sporym potencjale. Jako junior był dwukrotnie Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski. Pierwszy sezon po zakończeniu wieku juniora też miał niezły. Ostatni natomiast bardziej przesiedział na ławie, niż przejeździł. Daniel - podobnie jak Adrian Cyfer - wie, że lata uciekają. Talent talentem, ale czas płynie i trzeba naprawdę mocno pracować, by się utrzymać na tym wysokim poziomie w seniorskim żużlu.
On też przychodzi do Ostrowa, by się odbudować, podobnie jak Adrian Cyfer?
Zdecydowanie tak. Myślę, że go stać na dobrą jazdę, tym bardziej, że Daniel Kaczmarek jest dobrym startowcem. Wszystko w jego rękach. Podobnie rzecz ma się z Patrickiem Hansenem, który jest młodym, ambitnym chłopakiem. Każdy z nich ma coś do udowodnienia.
Patrick Hansen będzie nadal mieszkał w Ostrowie? Będzie mógł trenować na co dzień na swoim domowym torze?
Do tej pory mieszkał w Ostrowie. Myślę, że będzie to podobnie wyglądało w kolejnym roku. Z tego, co rozmawialiśmy, zamierza być na miejscu. Oprócz ligi polskiej, ma jechać tylko w duńskiej. Wychodzi na to, że będziemy mieli zawodników wszystkich pod ręką. Zresztą, jeśli nadal będzie pandemia, to nie będą mieli innego wyboru.
Powoli pojawiają się głosy, że wartością dodaną dla drużyny Arged Malesa TŻ Ostrovia mogą być juniorzy. Myśli pan, że w przyszłym sezonie wychowankowie klubu powoli mogą przechylać szalę zwycięstwa na stronę ostrowskiej drużyny?
Myślę, że będzie lepiej niż w roku 2020, ale jeszcze nie oczekiwałbym tego, że oni będą zdobywać po kilkanaście punktów. Gdyby ten miniony sezon był cały, a nie taki krótki i objechaliby tyle, co mieli zawodów młodzieżowych, to mieliby na pewno więcej doświadczenia. A tak zebrali go mniej niż mogli. Aczkolwiek każdy ma za sobą debiut ligowy i kilka meczów odjechanych. Zaprocentowało to tym, że w końcówce sezonu, szczególnie na swoim torze, widać było u nich więcej pewności siebie. Wracając do pytania, nie przesadzałbym jeszcze z przecenianiem roli naszych juniorów w przyszłym sezonie.
Co sobie pan myśli, patrząc na ruchy kadrowe u rywali?
Rywale poczynili bardzo znaczące transfery. Dużo mocniejsze będzie Wybrzeże Gdańsk, Polonia Bydgoszcz czy beniaminek z Krosna. Wszystkie kluby będą mocne. Nie będzie na pewno jednego kandydata do spadku. Sezon 2021 będzie trudny, ale ciekawy.
To o co powalczy pana zespół?
Cel minimum to utrzymanie się. Cel ambitniejszy, który chcielibyśmy osiągnąć, to są oczywiście play-offy. Jak już się jest w tych play-offach, to wszystko się w nich może zdarzyć.
A inne cele?
Stabilizacja finansowa klubu. Musi nam to nadal przyświecać. Każdy, kto zna historię ostrowskiego żużla, wie, że tutaj kluby często się zmieniały. Najwyższa pora z tym skończyć i zapewnić stabilizację organizacyjną, finansową i sportową dla tego podmiotu, który startuje w lidze od kilku sezonów.
Myśli pan, że ten przyszły sezon, nawet jeśli będzie pandemiczny, będzie bardziej przypominał ramy czasowe, które znaliśmy przed rokiem 2020?
Myślę, że tak. Nie daj Boże, żeby kolejny rok był bez - lub przy ograniczonej - publiczności. Wydaje mi się, że wystartuje on normalnie na wiosnę. Przekładanie w czasie niczemu nie pomogło. Piłkarze czy koszykarze grają obecnie bez publiczności. Życzę sobie i wszystkim, by z otwartymi stadionami dla kibiców, chociaż w pewnej części, ten przyszły sezon wystartował normalnie w kwietniu.
Zobacz także: Rok próby przed Apatorem Toruń
Zobacz także: Gruchalski będzie miał problem w Wybrzeżu?