Od czasu utworzenia Speedway of Nations w 2018 Drużynowe Mistrzostwo Świata na żużlu zdobywali wyłącznie Rosjanie. Duet Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta co roku gwarantował Sbornej złoto. Niewiele brakowało, a nie zobaczylibyśmy ich w tegorocznym finale. Ten planowo miał się odbywać w Anglii, jednak ze względu na pandemię koronawirusa został przeniesiony ostatecznie do Lublina.
Turniejem kompletnie nie była zainteresowana Rosyjska Federacja Motocyklowa, mimo że to zawody rangi mistrzostw świata na żużlu od czasu kiedy zlikwidowano Speedway World Cup (reprezentacje wystawiały 5 zawodników, teraz tylko 3). Przedstawiciele związku skontaktowali się ze swoimi najlepszymi żużlowcami dopiero na kilka dni przed turniejem.
- Nawet nie wiem kto ustalał nasz skład. Sam musiałem dzwonić i dowiadywać się czy jestem wyznaczony na SON. Dopiero cztery czy pięć dni przed zawodami zadzwonili i zapytali czy pojedziemy z Emilem. Zgodziłem się ja, później potwierdził Emil. Stwierdziliśmy, że skoro wygraliśmy dwa lata z rzędu to warto i teraz - mówi Artiom Łaguta.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Gdyby to było w Manchesterze to pewnie byśmy nie pojechali.
My za przygotowanie, silniki, hotele i dojazdy płacimy ze swoich pieniędzy. Nikt nam za to nie dokłada - żalił się Rosjanin w rozmowie na żywo na Facebooku WP SportoweFakty.
Zawodnik Betard Sparty Wrocław poinformował jednak, że pieniądze za zwycięstwo w turnieju (około 20 tysięcy dolarów) otrzymali do podziału między siebie, ponieważ organizatorzy wypłacili to bezpośrednio samym zainteresowanym, nie federacji.
Zobacz całą rozmowę z Artiomem Łagutą TUTAJ.
Po turnieju pojawiły się także pogłoski, że Sajfutdinow i Łaguta będą musieli zapłacić karę. W Lublinie występowali w prywatnych kevlarach i mocno wyróżniali się na tle innych ekip. Mimo że to wbrew regulaminowi, rosyjski związek nie pofatygował się by sprawić im narodowe kevlary. Łaguta przyznał, że nic o takiej karze nie wie i sam za nic nie był zmuszony zapłacić.
To nie pierwszy raz gdy jedni z dwóch najlepszych zawodników tegorocznej PGE Ekstraligi nie mogą liczyć na pomoc swojego kraju. - Wydaje mi się, że to się ciągnie od 15 lat - mówi Łaguta. - Tłumaczą się brakiem pieniędzy - dodaje.
- Sport motorowy w Rosji to tylko żużel i żużel na lodzie. W Moto GP nikogo nie ma, na motocrossie nikt nic nie zdobywa. My wygrywamy złote medale, a nikt się nami nie interesuje - zakończył rozmowę na ten temat zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Zobacz także:
Marcus Birkemose: Jestem talentem. Stal widzi we mnie potencjał
Miedziński dostał warunek od Bajerskiego. Jeśli go spełni, pojedzie w PGE Ekstralidze