Przejście na emeryturę Jana Anderssona było dla niektórych zawodników dużym problemem. Najwięcej mówiło się o tym w kontekście Patryka Dudka. Przez długi czas żużlowiec RM Solar Falubazu nie był już tak szybki, jak podczas etapu swojej kariery, kiedy korzystał z jednostek napędowych przygotowywanych przez Szweda. W jednym z wywiadów mówił nawet, że gdyby miał, to dałby Anderssonowi 100 tysięcy dolarów, by ten wrócił do pracy.
Teraz w podobnym położeniu znajdzie się Grzegorz Zengota, który w zeszłym roku wrócił na tor po długiej przerwie. Wsiadł na silniki Jana Anderssona, które spisywały się bardzo dobrze. Żużlowiec Abramczyk Polonii współpracował ze Szwedem aż 12 lat, ale zachowuje spokój.
- Wokół zmiany tunera jest więcej mitów niż realnych problemów. Ja do tematu podchodzę spokojnie. Wiadomo, że trzeba się poznać i dotrzeć, bo każdy ma swój styl przygotowywania silników i jazdy. Będę musiał znaleźć złoty środek, ale nie mam o to większych obaw - mówi nam Grzegorz Zengota.
32-latek w mediach społecznościowych wystawił na sprzedaż jednostki od szwedzkiego tunera. - Pewne ryzyko jest, ale kto go nie podejmuje, ten nie pije szampana. Była opcja, żeby jechać na tym sprzęcie w przyszłym roku, ale chcę iść z duchem czasu. Szukam nowych rozwiązań i wierzę, że będą jeszcze szybszy niż w minionym sezonie - podkreśla Zengota.
Zawodnik Abramczyk Polonii w zmianie tunera nie widzi problemu. Mówi, że u niego nie ma większych obaw, bo przez całą swoją karierę nie był skazany na silniki jednego tunera. - Współpracowałem również z Peterem Johnsem. To nie było tak, że polegałem tylko na silnikach jednego tunera. W związku z tym uważam, że teraz zmiany nie odbiją się na mnie aż tak mocno. Spodziewam się, że przejście nastąpi płynnie i moje silniki będą jechać jak z nut - podsumowuje Zengota, który nazwisko nowego tunera trzyma na razie w tajemnicy.
Zobacz także:
Greg Hancock na torze. W nowej roli
Zengota do Golloba: Nie obraź się
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy