Wojciech Koerber, WP SportoweFakty: To ile tych marynarek spalili panu prezesowi w ciągu czterech lat?
Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno: No cztery, za każdym razem. Tzn. po każdym tytule. Ale tak sobie dziś myślę, że nie cierpię chodzić na co dzień w gajerze. Ja się praktycznie tak nie ubieram. Dlatego te marynarki mi palą.
Tak przypuszczałem. Wygląda pan raczej na człowieka, dla którego metka na ubraniu nie stanowi najwyższej wartości.
Nie mam z tym żadnego problemu. Dla mnie to bez różnicy, jaką markę ciucha mam na sobie.
Rozumiem zatem, że to partnerka stara się uzupełniać garderobę?
Można powiedzieć, że to ona stara się ją polepszać. Proszę też pamiętać, że nie opłaca mi się stroić z racji wykonywanego zawodu (Piotr Rusiecki jest właścicielem firmy Polcopper, znanej w świecie marki zajmującej się hurtowym obrotem złomem - WoK). Co tydzień musiałbym wyrzucać buty i kupować nowe. Ale, jak mówię, nie mam z tym problemu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
A kiedy da pan spalić choć jedną marynarkę kolegom Andrzejowi, Markowi, Jakubowi? To przecież majętni ludzie. Kolega Michał też by chętnie zobaczył swoją na kiju.
Ale przecież mają takie możliwości, nikt im tego nie blokuje. Wystarczy zrobić to samo, co my. Nie jest żadną tajemnicą, jak się dochodzi do tytułów.
Cztery złote medale w cztery lata - wydaje się, że to bajka. A nerwów zapewne nie brakowało. Miniony sezon był najbardziej stresujący?
Ja już raz powiedziałem, że każdy kolejny tytuł zdobywa się z coraz większym trudem. Jest dużo większa świadomość, co cię może spotkać w ostatnich momentach. Czyli stresu jest więcej, co widać i czuć. Choć teraz to ciśnienie, powiedziałbym, nieco zeszło, bo my już nie musimy mieć piątego z kolei tytułu. Myślę, że cztery z rzędu będą już bardzo ciężkie do powtórzenia na tym poziomie, na którym znalazł się nasz ligowy żużel. I nie będę ukrywał, że jestem z tego dumy. W ciągu siedmiu lat mojego prezesowania zdobyliśmy pięć złotych medali i jeden srebrny. Raz tylko zabrakło nas w finałowym rozdaniu, bo przez 90 procent sezonu nie mieliśmy Emila. Wydaje mi się, że to niezły dorobek. A dlaczego idzie tak dobrze? Odpowiedź jest prosta - w tym samym czasie i w tym samym miejscu spotkali się ludzie, którzy chcieli tego samego.
I chcą chyba dalej? Nie zauważyłem, by tytuły w Lesznie się jakoś specjalnie przejadły.
Nie przejadły się. Znów będziemy chcieli powalczyć. Po to robimy sport i rozwijamy szkolenie. Druga drużyna w Rawiczu ma nowego prezesa, który też chce prężnie działać i pchać ten wózek do przodu. Szkoli się u nas wielu świeżych chłopaków, którzy zbliżają się do licencji, również na "250" i po tym wnioskuję, że przez najbliższe lata powinniśmy być wysoko. Nie jesteśmy na straconej pozycji.
Zgadza się pan z tezą, że kto ma juniorów, ten ma tytuł?
Tych kilka punkcików chłopcy dodawali. Choć historia też pokazuje, że w finałach, w tych decydujących meczach, dużo zależy od seniorów. Od tych poukładanych seniorów z odpornością na stres.
Fogo Unia ma juniorów na sezon 2021?
Nazwisk nie mamy, ale wierzę, że Piotr Baron sobie z tym poradzi i zobaczymy efekty jego oraz naszej wspólnej pracy.
A pan jak sobie radzi ze stresem? Bo wygląda na kogoś, kto emocje tłumi w sobie. Groźna mina, twarz czerwonawa, w trakcie meczu, odnoszę wrażenie, para wydostaje się uszami. Rzeczywiście tak jest?
Nauczyłem się z tym żyć. Stresu nie brakuje mi ani w sporcie, ani w pracy. Tak już mam, że to, co robię, staram się robić na 120 procent.
Uprawia pan jakiś sport dla zdrowia i rozładowania emocji? Czy tylko leżenie w seriach po ciężkim dniu?
Niestety nie uprawiam. Mój dzień pracy zaczyna się o godz. 5, 6 rano, a kończy między 19 a 20. Ale myślę, że gdy zrezygnuję z prezesury, to wtedy zacznę coś robić.
Ale to nie nastąpi w najbliższym czasie?
Nastąpi jak mnie wywalą. Gdy nie zdobędę tytułu, to pewnie mnie wyrzucą z roboty.
Czyli jakieś ciśnienie na tytuł jednak będzie…
Ja nie mówię, że nie chcę go zdobyć. Każdy, kto robi sport, myśli o najwyższych celach. Na tę chwilę nie mam ciśnienia, ale zrobimy wszystko, by kolejne złoto wywalczyć.
A jak obecnie ze zdrowiem, bo wiem, że skończył pan prezes, że tak powiem, w podwójnej koronie. Tzn. wirus i pana nie oszczędził.
Wszystko jest w porządku poza typowymi objawami pochorobowymi. Przeszedłem to w miarę bezboleśnie. Taka grypa 500+.
A Józef Dworakowski? Ponoć dłużej wychodził na prostą po kilku zakrętach.
Tak, ale jest już w porządku, to mocny chłop. Choć rzeczywiście momenty miał trudne.
Za to, co robicie dla Unii, należy się wam kanonizacja za życia. Muszę też zapytać o miejsce zamieszkania. O Krzycko Małe, o którym krążą wielkie legendy. Jak ta posiadłość w rzeczywistości wygląda? Jeden dom jest pana i pańskiej rodziny, a drugi, obok, Byków i Byczków?
Obok, w Krzycku Wielkim, mieszkają Damian Ratajczak i Kacper Pludra. A u mnie, w Krzycku Małym, stacjonowali w trakcie sezonu Jaimon, Brady i Keynan Rew. Było to tak, że najpierw kupiłem we wsi mały domek. A później pojawiło się coś obok do przejęcia. I tak się osiedliłem w tym miejscu już dziesięć lat temu. Keynan został na zimę z nami. Ma u nas swój pokój i jest pełnoprawnym domownikiem. A Jaimon i Brady mieszkali obok.
Rozumiem, że noclegi mają u prezesa darmowe.
Tak. Ale na weekendowe wyżerki też przychodzą.
A świeże pieczywo też znajdą zawsze rano na stole, czy sami muszą podejść do sklepu?
Na weekendy zawsze byli u nas. W tygodniu różnie.
Jaimonowi urodził się ostatnio syn. Nie został Pan ojcem chrzestnym?
Nie było takiego pomysłu. I potrzeby też nie, Jaimon ma swoją rodzinę w Australii. Ale uważam, że po tych trzech latach mocno wkroczył w dorosły speedway i jest przygotowany na wszystko. Nie mówię, że go wychowałem, ale przysposobiłem i pomogłem. Radzi sobie doskonale. Zdecydowaliśmy, że teraz kupuje mieszkanie w Lesznie i sprowadza rodzinę, bo jest gotowy i do uprawiania sportu na poważnie, i do życia wśród ludzi.
Kacper Pludra też dostał kopa do pracy na cały martwy sezon. Jednym wyścigiem.
Zdecydowanie. To była duża sprawa dla nas wszystkich i szok in plus. Ten zwycięski wyścig. Dla mnie w ogóle biegi dziewiąty i czternasty były najważniejsze w finałowym rewanżu. Dziewiąty dlatego, że cieszył oko pod względem sportowym. A za czternasty trzeba pochylić głowę przed Piotrem Pawlickim, bo niewielu jest w Polsce zawodników, którzy potrafią tak dowieźć do mety kolegę.
Choć i młody dopomógł szczęściu.
Zgadza się, wyszedł ze startu i zrobił swoje. Nie mamy już wśród juniorów Bartka, Szymona i Dominika, ale dajmy się pokazać nowym. Ciężka praca znów może dać efekt.
Wiecie już, ile dostaniecie pieniędzy na kolejny sezon w ramach miejskiej subwencji? W niektórych ośrodkach dotacje ścinają, ale w takim Wrocławiu zostaje status quo - 3,2 mln zł.
Nie mamy takich informacji, ale doskonale rozumiemy sytuację. Zdaję sobie sprawę, że w porównaniu do innych ośrodków nie jesteśmy wielkim miastem, więc i dotacja nie może być najwyższa. Jest jak jest. Wierzę po prostu, że włodarze nas zauważą i nie zapomną o nas. Że ta pomoc będzie.
Na tym też polega wasze mistrzostwo - że zdobywacie je mimo stosunkowo małej pomocy z samorządu.
Jesteśmy najmniejszym ośrodkiem w PGE Ekstralidze, a nasz budżet największy nie jest. Plasuje się gdzieś w połowie stawki.
A jak pan odbiera te przytyki względem stadionu? Że przestarzały, że trzeba remontować, by podążać z duchem czasu itd.?
Gdy patrzę na specyfikę Torunia czy Gorzowa, to naprawdę nie tęsknię za innym stadionem. Tam każda zmiana pogody ma wpływ na przygotowanie toru. Pewnie, że przydałaby się może lepsza loża VIP, ale mamy, co mamy.
Powiem Wam, co macie - najładniejszy zachód słońca w PGE Ekstralidze.
To prawda, panorama jest piękna.
Tyle że Pan, w parku maszyn, z reguły odwraca się do niej plecami. Ale jest coś, co trochę odstrasza. Budynek klubowy do najbardziej estetycznych nie należy.
Przed wybuchem pandemii mieliśmy nawet pewne plany, ale zostały zawieszone. Na razie nic się nie zmieni.
Czyli nie ma pan takich marzeń, że podjeżdża terenówką pod trybunę VIP, wjeżdża windą na górę, spogląda przed siebie i mówi "Unię moją widzę ogromną"?
Nie mamy takich planów i nic takiego w najbliższym czasie się nie wydarzy.
To rzeczywiście z korzyścią dla spraw czysto sportowych. Unia należy do tych klubów, które wiosną wyjeżdżają z reguły na tor jako pierwsze. Bo na otwartym obiekcie wiatr i operujące słońce najszybciej osuszają po zimie nawierzchnię. Z kolei w Gorzowie czy nawet we Wrocławiu bardziej zacienione miejsca jeszcze długo pozostają nieprzejezdne, choć gdzie indziej jest już ok.
Dokładnie tak jest. Mam podobne przemyślenia.
To cieszy. Za dużo betonozy w żużlu też niedobrze. Niech w tym sporcie pozostanie też zapach trawy i kiełbaski z grilla. A jeśli wiosną zechcą potrenować w Lesznie jeden Smyk lub drugi? Bo powiedzą np., że w Lublinie tor jeszcze skuty lodem, a pod Jasną Górą niepoświęcony. Czy myśli pan, że już na tyle długo siedzą w tym biznesie, iż jako ekstraligowi rywale mają świadomość realiów. I nie poproszą o coś takiego, by nie stawiać nikogo w niezręcznej sytuacji?
Myślę, że tak właśnie będzie i nie zapytają o to. Odejście Smyka i Domina w ogóle jest na osobny artykuł. Rozmawiałem i z jednym, i z drugim. Dostali gdzie indziej większe pieniądze i przyjmuję to na klatę. Choć nie ukrywam, że mam z ich odejściem drobny problem mentalny i osobiście to przeżywam. Gdy widzę ich świeże zdjęcia z nowymi prezesami, to, owszem, krew mnie trochę zalewa.
Na otarcie łez pozostaje fakt, że - z grubsza biorąc - zaoszczędziliście jakieś pół miliona złotych. Bo zamiast płacić w sumie bańkę za podpis dwóm zawodnikom, zapłacicie pół bańki jednemu Doyle’owi.
No trochę tak jest. I może sportowo dobrze na tym wyjdziemy.
Może tak być. Nadal jesteście niezwykle mocni, tyle że akcenty nieco inaczej się rozkładają. Po dwóch biegach nie musicie już prowadzić 8:4 czy 9:3. Do tej pory często tak bywało, że ustawialiście sobie w ten sposób przeciwnika i przerzucaliście już tylko z lewej na prawą.
Ja wierzę, że sportowo zyskamy. Na biegi nominowane też mamy silny zestaw.
Podobnie jak Stal Gorzów czy Betard Sparta.
Sparta wydaje się najmocniejszą siłą.
Przygotowania tradycyjnie już planujecie w Hiszpanii?
Planujemy, ale nie wiemy dziś, co się wydarzy. Na chłopaków działa to dobrze, a pieniądze porównywalne do tych, które trzeba wyłożyć za obóz w Polsce. Zobaczymy, co na to wszystko pandemia.
Czytałem, że zespół już trenuje, bo przed wami ciężki sezon, więc trzeba się solidnie przygotować.
Jeszcze nie wszyscy ruszyli z kopyta, ale rzeczywiście chłopcy już ćwiczą z Piotrem i Michałem. Wierzę, że Piotr zrobi dużych zawodników z tych chłopaków, których do pierwszego zespołu przekazał Roman.
Ale dożywotniego kontraktu w Lesznie jeszcze Baron nie podpisał?
Nie. Ale póki co, jest wszystko ok. Dogadujemy się bardzo dobrze i dobrze się nam pracuje. A jak ktoś kiedyś przyjdzie i zaproponuje sto procent więcej, to będziemy się martwić.
Klub zakończył sezon na plusie czy minusie?
Na bardzo delikatnym minusie.
A pańska firma? Kadra szczuplejsza?
Osobowo się skurczyliśmy, ale walczymy.
To co by pan zmienił w żużlu?
Podejście naszych władz. Nie mówię o PGE Ekstralidze, bo tu jest generalnie fajnie, ale w tak trudnym roku zabrakło mi pomocy PZMotu dla biedniejszych klubów. Tyle pieniędzy idzie przecież do związku - gdyby każdy dostał z tego parę złotych, byłoby miło.
Najbliższy czas i święta spędzi pan w domu?
Po tak trudnym roku gdzieś bym się wybrał odpocząć. Gdzieś, gdzie jest słońce i ciepło. Ale decyzję podejmiemy za pięć dwunasta.
Zobacz także:
- Fogo Unia ma świetnych stranieri, ale postawa formacji juniorskiej jest niewiadomą
- Kto z najmłodszym składem w PGE Ekstralidze? Skrajne pozycje tych, którzy mają bić się o utrzymanie