Żużel. Anita Mazur marzy o F1 i Rajdzie Dakar. Mówi o zauroczeniu żużlem i propozycji ślubu z Czugunowem [WYWIAD]

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Anita Mazur
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Anita Mazur

- Chciałabym zobaczyć na żywo wyścig F1 oraz pojechać na Rajd Dakar - mówi znana dziennikarka Eleven Sport, Anita Mazur, która dementuje plotki jakoby miała być tajemniczą żoną Gleba Czugunowa. Potwierdza, że w żartach chciano ją z nim zeswatać.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Kmiecik (WP SportoweFakty): Pochodzi pani z Poznania. Jak fanka Lecha odnajduje się w Warszawie?
[/b]
Anita Mazur (dziennikarka Eleven Sports): Odnajduję się bardzo dobrze. Często ludzie pytają mnie, jak mi się żyje w Warszawie? Odpowiadam, że żyje mi się dobrze, bo mam super pracę. Prawda jest taka, że większość czasu spędzam w biurze. Nie ukrywam, że jestem fanką Lecha, ale z racji wykonywanej pracy w pewnym momencie człowiek zaczyna patrzeć na kibicowanie bardziej na chłodno. Zawodowo przerzuciłam się z piłki nożnej na żużel i nie mam już tyle czasu, żeby śledzić Lecha Poznań tak jak kiedyś. Gdy jestem w Poznaniu, to wybieram się na mecze, jeśli Kolejorz czy teraz także Warta, grają u siebie. Jeśli zaś chodzi o samą stolicę, na początku może było trochę dziwnie, że wokół mnie na mieście były głównie warszawskie rejestracje na samochodach, ale teraz już przywykłam i mieszka mi się tutaj naprawdę dobrze. To mój drugi dom.

Pamięta pani moment zauroczenia się żużlem?

Oczywiście, że pamiętam. To było na treningu przed Drużynowym Pucharem Świata w Gorzowie. To był mój pierwszy kontakt ze sportem żużlowym. Wydawca zaproponował, żebym pojechała do Gorzowa i przeprowadziła wywiady, by podszkolić się warsztatowo. Chętnie przyjęłam to wyzwanie, mimo że o żużlu wtedy niewiele wiedziałam.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Tomasza Golloba chyba pani kojarzyła?

Jasne, że tak. Wiedziałam kim jest Tomasz Gollob i Jarosław Hampel, bo głównie te nazwiska przejawiały się w mediach.

Co takiego zauroczyło panią w sporcie żużlowym?

Jak zobaczyłam i usłyszałam odpalone motocykle w parku maszyn oraz zobaczyłam trening, bo przecież to jeszcze nie były zawody, tylko pojedyncze wyjazdy na tor, od razu poczułam, że to fajny sport i chciałabym tutaj zabawić na dłużej. Udało się, bo dziesięć lat jestem już przy żużlu.

To pani zdaniem kto powinien zostać Najlepszym Sportowcem Roku 2020? Robert Lewandowski czy Bartosz Zmarzlik? A może Iga Świątek?

Ciężki wybór, bo dla każdego z wymienionych sportowców ten rok był wyjątkowy i każdy z nich osiągnął niewyobrażalny sukces. Aczkolwiek uważam, że powinien zwyciężyć Robert Lewandowski. Zasłużył na to, o czym świadczy fakt, że został wybrany najlepszym piłkarzem na świecie. Dla mnie to jest także ciekawa historia, bo pracowałam w Lechu Poznań w latach, kiedy właśnie w tym klubie grał Robert Lewandowski. Fajne uczucie, kiedy zawodnik, którego mijałam na klubowych korytarzach, po dziesięciu latach zostaje najlepszym piłkarzem świata. Fakt, że miałam okazję współpracować z tak wielką postacią wywołuje dzisiaj uśmiech na mojej twarzy.

To jest rok Roberta Lewandowskiego, ale nawet w obliczu pandemii wielu sukcesów nienotowanych dotąd w historii polskiego sportu. Bartosz Zmarzlik obronił jako pierwszy Polak tytuł indywidualnego mistrza świata, Iga Świątek wygrała turniej Wielkiego Szlema również jako pierwsza Polka w historii. Zapamiętamy ten rok nie tylko z uwagi na pandemię?

Zdecydowanie tak. Mimo, że był to ciężki rok dla każdego z nas, dla Polaków i kibiców sportu, fajnie jest, że mieliśmy momenty na osłodę tych trudnych czasów. Udało się wystartować z ligą żużlową, a nasi sportowcy dzielnie walczyli na arenach międzynarodowych. To było bardzo fajne i dało nam namiastkę takiej normalności, a także poczucie szczęścia i satysfakcji, że mamy na świecie takich wspaniałych ambasadorów w osobach polskich sportowców.

Podczas tych dziesięciu lat spędzonych w pracy reporterki żużlowej zdarzały się pani jakieś ciekawe przygody, które szczególnie utkwiły w pamięci?

Miałam kilka takich wywiadów, które będę zawsze pamiętała. Dla mnie, osoby, która w tym świecie żużla aż tak długo nie funkcjonowała, dużym wyzwaniem i bardzo stresującym wydarzeniem był wywiad z Jasonem Crumpem po jego ostatnim wyścigu w Grand Prix.

Moment rzeczywiście podniosły…

Pamiętam, że drżał mi głos, a Jason Crump miał łzy w oczach. Ten obrazek zapamiętam na długo.

A inne pamiętne wywiady?

Wywiad z prezesem Mrozkiem, za który musiał zapłacić dość wysoką karę, bo użył niecenzuralnych słów. Zapytałam prezesa o to jakie hasło przewodnie obowiązuje na dzisiejsze spotkanie, bo to z poprzedniego meczu nie nadaje się do zacytowania. Prezes Mrozek słynie jednak z barwnych wypowiedzi, więc je powtórzył. Chyba wszyscy pamiętamy jak ono brzmiało.

Bardzo fajny wywiad miałam również z Taiem Woffindenem podczas Grand Prix w Bydgoszczy w 2013 roku. Podeszłam do niego przed zawodami i zapytałam, czy możemy porozmawiać. Odpowiedział, że przed zawodami wołałby nie, ale możemy w trakcie turnieju. Zagadnęłam go także o to, czy możemy porozmawiać po polsku, bo słyszałam, że uczy się naszego języka. On na to przystał. Koniec końców, ja zadawałam pytanie w języku angielskim, a Tai Woffinden odpowiadał po polsku. Wiadomo, że jego polski nie był perfekcyjny, ale Brytyjczyk dał radę.

Z Rohanem Tungate’m wiąże się podobna historia?

Tak. To było dwa lata temu podczas meczu Polska - Australia w Pile. Trochę do tego wywiadu musieliśmy się przygotować. Rohan zapytał mnie, o co będę go pytała. Ułożył sobie mniej więcej w głowie, co chciałby powiedzieć. To są chyba te wywiady, które wspominam najmilej.

W zdarzyły się pani jakieś niekonwencjonalne przygody? Pamiętam, że kiedyś jeździła pani przed meczem w Daugavpils ich słynną polewaczką…

Było takie zdarzenie przy okazji meczu ligowego na Łotwie. Nawet pan toromistrz pozwolił mi odpalić polewanie. Pokazał mi dokładnie, jak obsługuje się tę maszynę i kilka kółek pokręciłam na torze w Daugavpils. Pamiętam też przygodę przed meczem w Gdańsku, kiedy prezes Wybrzeża Tadeusz Zdunek zabrał nas na swój jacht. Wywiad nagrywaliśmy pływając po Zatoce Gdańskiej. Tych ciekawych historii było trochę.

Słucham dalej…

Z Marcinem Kuźbickim wjechaliśmy kiedyś w Pile na dach wieżowca, na którym znajduje się słynny rogacz. Wielkopolscy kibice powinni kojarzyć go z piosenki Strachy na Lachy "Piła tango". Przed meczem Polska - Australia pojechaliśmy wspólnie do poznańskiego ZOO i nagraliśmy wstęp do zawodów razem z orłami i kangurami.

A jak to było z tą propozycją ślubu z Glebem Czugunowem?

Piotr Olkowicz wyciągnął kiedyś tą historię w naszym magazynie w Eleven Sports. Byliśmy na Grand Prix w Niemczech, gdzie spotkaliśmy jednego ze sponsorów tarnowskiego żużla. On wtedy żartował sobie i namawiał mnie mocno na to, by poszukać żony dla Gleba Czugunowa. Mówił: No Anitka, zgódź się, bo wtedy Gleb będzie mógł jechać jako polski junior i zamieciemy tę ligę. Panowie sobie żartowali i męczyli mnie chyba z pół wieczoru.

A Gleb Czugunow wiedział o tej całej sytuacji?

Dzwonili nawet do niego i mówili, że znaleźli mu żonę. On był wtedy jeszcze młodziutki i chyba nie bardzo wiedział, o co im chodzi. Pamiętam jeszcze, że po tym Grand Prix w Teterow pojechaliśmy na mecz ligowy do Łodzi. Zgłosiłam już wydawcy, że jestem gotowa do wywiadu z Glebem Czugunowem, a Piotr Olkowicz przekazał mi głos mówiąc: No to słuchamy, o co Anita zapyta Gleba, a może to Gleb o coś zapyta Anitę. Nawiązywał oczywiście do tych prób zeswatania mnie z rosyjskim żużlowcem. Nic z tego oczywiście nie wyszło, choć słyszałam już plotki, że to niby ja jestem tą tajemniczą żoną Gleba Czugunowa. Niestety muszę zdementować te pogłoski.

Czy żużlowcy panią podrywają w trakcie wywiadów?

Nie. Myślę, że już na tyle długo jestem w tym sporcie, że znamy się ze wszystkimi i prób podrywania nie ma.

A wcześniej były?

Na początku, kiedy pojawiłam się jako nowa twarz, to może byli bardziej zaczepni. Teraz już nie. Znamy się już tyle, że etap podrywania przez żużlowców mam już za sobą.

Poza anteną też nie?

Nie.

Praca przy sporcie żużlowym jest pani zawodową pasją. A co poza pracą panią pasjonuje?

Coraz trudniej o te pasje nie żużlowe. Ostatnimi czasu u mnie jest tylko praca i żużel, ale absolutnie na to nie narzekam, bo mocno spełniam się zawodowo. To jest to, co zawsze chciałam robić, mimo tego, że pewnie 15 lat temu widziałam się bardziej jako dziennikarkę przy piłce nożnej. Losy potoczyły się tak, a nie inaczej, ale jest to świetna sprawa i nie wyobrażam sobie być teraz w innym miejscu. Jak nie pracuję, to lubię poczytać książki czy oglądam Netflixa. Prowadzę spokojne życie. Lubię też podróżować.

Jakieś ulubione cele tych podróży?

Włochy są takim miejscem, do którego mogłabym wracać zawsze. Niestety, ze względu na pandemię, jedynie na początku stycznia udało mi się być na krótkim urlopie. Wybrałam się na południe Włoch. Byłam też w Bergamo, gdzie mieszka moja rodzina. W tym roku niestety wszystkie plany podróżnicze trzeba było odłożyć.

Jakie ma pani marzenia? W czym chciałaby pani się jeszcze sprawdzić?

Bardzo chciałabym zobaczyć na żywo wyścig Formuły 1 oraz pojechać w roli reporterki na Rajd Dakar. Bardzo mnie interesuje to, jak to wszystko wygląda od wewnątrz, jak są zorganizowane teamy, jak wygląda praca dziennikarzy na pustyni. To jest coś, co mnie kręci. Chciałabym zobaczyć te wydarzenia od podszewki. Żużel znam już na wylot. Pozostając w tematyce motosportu, bardzo chciałabym pojechać na Formułę 1. Wkręciłam się w ten sport dosyć mocno. Oglądałam w tym sezonie każdy wyścig. F1 i Rajd Dakar to są dwa zawodowe marzenia, które chciałabym spełnić.

Wróćmy na koniec na nasze żużlowe podwórko. Jak postrzega pani zmiany regulaminowe, które dokonały się przed sezonem 2021? Wprowadzenie zawodnika do lat 24 zmieni układ sił w PGE Ekstralidze?

Na pewno jakieś zmiany zajdą. Motor Lublin, Włókniarz Częstochowa czy Unia Leszno, która zawsze dawała sobie radę, na pewno teraz też odnajdzie się w nowych uwarunkowaniach. Osobiście nie jestem wielką zwolenniczką tego przepisu. Rozumiem wszystkie argumenty za. Wiem, że to ma urozmaić ligę, wyrównać szanse, ale szkoda jest mi tych zawodników, którzy nie łapią się do kategorii U24, a mogliby w tej najwyższej klasie rozgrywkowej zaistnieć. Zawsze podaję przykład Jasona Doyle’a, który do PGE Ekstraligi trafił w wieku 30 lat, a mistrzem świata został, mając 32 lata.

Fajnie, że składy drużyn trochę się przewietrzą, ale nie do końca czuję tę zmianę. Szkoda mi zawodników jak Nicolai Klindt czy Rohan Tungate, którzy daliby sobie radę w PGE Ekstralidze i sporo mogliby do niej wnieść, a na skutek zmiany przepisów, nie mieli szans, by do niej się dostać. Myślę, że sezon, góra dwa zweryfikują czy przepis o zawodniku do lat 24 był dobrym posunięciem

Jest pani za powiększeniem PGE Ekstraligi, o czym ostatnio coraz głośniej się mówi?

Jeśli kluby będą w stanie zapewnić sobie zaplecze finansowe, bo z tym różnie bywa, to dlaczego nie. Im więcej żużla, tym fajniej. Musi to być jednak zrobione z głową. Wierzę, że jeśli dojdzie do powiększenia PGE Ekstraligi to władze polskiego żużla będą w stanie zaproponować takie rozwiązania, które jeszcze bardziej wpłyną na jej atrakcyjność.

Zobacz także: Skórnicki o powiększeniu PGE Ekstraligi
Zobacz także: Piotr Pawlicki o powrocie do kadry

Źródło artykułu: