Żużel. Pit-bike coraz ciekawszą alternatywą dla szkolenia. Może też być prezentem pod choinkę

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: trening Betard Sparty na pit-bike'ach
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: trening Betard Sparty na pit-bike'ach
zdjęcie autora artykułu

Nowy pit-bike można kupić za kilka tysięcy złotych. Dlatego małe motocykle stają się coraz popularniejsze i coraz częściej służą za pierwszy etap szkolenia w żużlu. Rękę do tego przyłożył Łukasz Pawlikowski - były zawodnik toruńskiego Apatora.

W tym artykule dowiesz się o:

Pit-bike'i stają się coraz popularniejsze, a klucz do ich sukcesu tkwi w cenie. Najtańsze i nowe egzemplarze o małej pojemności można mieć za nieco ponad 3 tys. zł. Nieco mocniejsze sprzęty kosztują 5 tys. zł. To kwoty niewielkie w porównaniu do tych, jakie trzeba ponosić uprawiając miniżużel. O dorosłym żużlu nie wspominając.

Serwis małych maszyn też jest niedrogi - najtańsze filtry i elementy potrafią kosztować po 20-30 zł. Efekt jest taki, że coraz częściej żużlowcy do treningów poza torem wykorzystują właśnie pit-bike'i. Odbywa się na nich również szkolenie najmłodszych - wielkim orędownikiem tych sprzętów jest chociażby trener kadry Rafał Dobrucki.

Zaczęło się od Darcy'ego Warda

W środowisku pit-bike'ów bardzo dobrze znany jest Łukasz Pawlikowski, który pod koniec XX wieku próbował swoich sił na żużlu jako zawodnik toruńskiego Apatora. Jak to się stało, że były żużlowiec obecnie działa w zupełnie innym środowisku?

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

- To jest powiązane z Darcym Wardem, któremu pomagałem jako mechanik podczas jego pierwszych dni i startów w Polsce. Próbowałem zrozumieć fenomen jego jazdy, bo był niebywały. On miał naturalną lekkość w prowadzeniu motocykla. Było widać, że to jest zabawa dla niego. Zacząłem szukać, co miało taki wpływ na jego sylwetkę, zachowanie na motocyklu - mówi WP SportoweFakty Pawlikowski.

To właśnie jazda na małych motocyklach i flat-tracku dała takie umiejętności Darcy'emu Wardowi, który zdążył wywalczyć dwa tytuły mistrza świata juniorów i był kreowany na czempiona wśród seniorów, dopóki jego kariery nie przerwał fatalny wypadek i uraz kręgosłupa. - Prześwietliłem cały świat w poszukiwaniu takiego małego motocykla, który mógłby spodobać się dużej grupie odbiorców i dałby możliwość nauki - dodaje Pawlikowski.

W ten sposób były żużlowiec trafił do Macieja Merchela, który jest głównym importerem pit-bike'ów MRF na Polskę. To właśnie ten sprzęt jest najpowszechniejszy wśród żużlowców. Do wyboru są jednak również motocykle innych firm - YCF, Stomp czy Loncin.

- Przygoda z pit-bike'ami zaczęła się na poważnie pięć lat temu. Można powiedzieć o podwojeniu sprzedaży względem tego okresu. Zainteresowanie jest coraz większe, pojawiają się nowe osoby. Więcej sprzedaje się wersji cross niż na asfalt. Ludzie biorą je nawet niekoniecznie pod względem zawodów - opowiada Dawid Polaszczyk, który zajmuje się sprzedażą pit-bike'ów.

Pit-bike wstępem do żużla

Małe motocykle sprawiają, że dzieci można uczyć obycia z motocyklem i pracy przy sprzęcie. Pozwalają też obniżyć koszty. - To jest jak bieganie. Początkujący biegacz nie ustawia sobie za cel ukończenia maratonu. Osiąga stopniowo 5, 10, 15 kilometrów. To samo jest z motocyklami. Nie można kogoś od razu rzucać na ogromny motocykl - wyjaśnia Pawlikowski.

Tymczasem przez lata szkolenie w Polsce tak wyglądało. Młodzi adepci trafiali do szkółek żużlowych, gdzie zaczynali jeździć na motocyklach o pojemności 500 ccm, bo nie było alternatywy. - Na pit-bike'u mamy mniejszą prędkość, więc mocniej pracuje się ciałem. Niewiele też trzeba, by móc trenować i się szkolić. Wystarczy kawałek prywatnego terenu, jakaś łąka - dodaje Pawlikowski.

Pit-bike'i mają wpływ nie tylko na żużel. W klasie World Supersport 300 można oglądać Daniela Blina, który wywodzi się właśnie z małych motocykli. Polacy wywodzący się z pit-bike'ów zaczęli się pojawiać w eliminacjach do Red Bull Rookies Cup, czyli przedsionka MotoGP dla najmłodszych. Tego wcześniej nie było.

- Asfalt to już wyższa finezja. Trzeba kontrolować nawet minimalne uślizgi. Taka umiejętność później jest też przydatna w żużlu, dlatego motocykle z kołami na asfalt też są chętnie kupowane. Na dużym motocyklu dziecko tego nie zrobi, bo ono będzie ledwie siedzieć na kierownicy i będzie walczyć o przetrwanie - mówi Pawlikowski.

Co najważniejsze, w przypadku pit-bike'ów mała moc i zakaz tuningowania sprzętu prowadzi do tego, że szanse wszystkich są równe. - Dlatego dziecko uczy się jeździć z maksymalnie odkręconą manetką. Gdy widzi, że jego rywal jest szybszy, to zaczyna kombinować. Inaczej układa ciało na motocyklu, pracuje nad sylwetką. Tego wszystkiego nie byłoby na dużej maszynie - dodaje Pawlikowski.

Pit-bike alternatywą dla miniżużla

Popularność pit-bike'ów sprawia, że lada moment stanie się on poważną konkurencją dla miniżużla. W tej kategorii trzeba bowiem ponosić znacznie większe nakłady finansowe. - Problem polega na tym, że w miniżużlu często wygrywają ci, którzy mają pieniądze, bo mamy tuningowane silniki - komentuje Pawlikowski.

- Potem dochodzi do abstrakcji, bo chłopacy z talentem rezygnują, skoro przegrywają na miniżużlu z tymi bogatszymi. Z kolei ci, którzy mają wyniki w tej kategorii przechodzą do dorosłego żużla i odpadają, bo okazuje się, że wcale nie są takimi dużymi talentami - dodaje Pawlikowski.

Pierwszym klubem, który odważnie postawił na pit-bike'i w Polsce była Betard Sparta Wrocław w okresie, gdy drużynę prowadził Rafał Dobrucki. Przyszło mu wtedy tworzyć od podstaw program szkolenia młodych zawodników w stolicy Dolnego Śląska i "Młodą Spartę" oparto na pit-bike'ach, a do treningów zaczął służyć mały tor w podwrocławskim Bąkowie. Pomysł się przyjął i biorąc pod uwagę realia, najpewniej będzie kontynuowany przez inne ośrodki.

Czytaj także: Bartosz Smektała komentuje słowa menedżera Fogo Unii Były prezes Stali komentuje pomysł powiększenia PGE Ekstraligi

Źródło artykułu:
Czy pit-bike stanie się wkrótce popularniejszy od miniżużla?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (1)
avatar
LordVader
24.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I w ten oto sposób Dobrucki z Pawlikowskim zostali grabażami polskiego miniżużla.Miziżużel to kosztowny sport?A duży żużel już nie?Jakie szanse na wybicie mają biedniejsi zawodnicy będący na k Czytaj całość