- Ja chcę w swojej karierze rozwijać się etapami. Nie chcę postępować zbyt szybko. Dla mnie ważne jest przywożenie wielu punktów w każdym możliwym meczu i bardziej cieszyłoby mnie zdobycie dziesięciu punktów w Nice PLŻ, niż pięciu w PGE Ekstralidze. Mam świadomość, że muszę się wiele nauczyć. Jazda w tej klasie rozgrywkowej jest naturalnym krokiem na mojej drodze. Na PGE Ekstraligę jeszcze poczekam i zadebiutuję tam wtedy, gdy poczuję że jestem na to gotowy, bo nienawidzę przegrywać i wykonywać złej roboty. Gdy decyduję się na starty w danej lidze muszę wiedzieć, że mogę dać od siebie dużo mojemu klubowi - mówił Anders Thomsen w rozmowie z WP SportoweFakty w 2015 roku. Rzeczywiście, Duńczyk konsekwentnie idzie tą drogą.
Pierwszy ważny tytuł wywalczył w 2010 roku, kiedy jako 14-latek zdobył Złote Trofeum w miniżużlu, więc został nieoficjalnym Indywidualnym Mistrzem Świata w tej kategorii. Gdy miał 21 lat, w 2015 roku, został Indywidualnym Mistrzem Europy Juniorów, Wicemistrzem Świata Juniorów, a także zadebiutował w lidze polskiej w barwach Kolejarza Rawicz. W kolejnych latach ścigał się w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk oraz w Moje Bermudy Stali Gorzów. W 2021 roku będzie jeździł w cyklu Grand Prix. Niezwykła konsekwencja.
W debiutanckim sezonie, Thomsen osiągnął średnią biegową 2,139 i był zdecydowanym liderem drugoligowego Kolejarza Rawicz. Przyszedł do Polski jako zawodnik w pełni gotowy. - Było widać, że ma papiery na jazdę. Ja z nim jeździłem już rok wcześniej w Danii, gdzie mieliśmy okazję się spotykać. On w swoim kraju punktował na wysokim poziomie i było widać, że ma dużą przyszłość. To chłopak cały czas uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony - wspomina Mariusz Staszewski, obecny trener Agred Malesa TŻ Ostrovii, który jeździł wraz z Thomsenem w Kolejarzu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Później Thomsen przeszedł do Zdunek Wybrzeża Gdańsk. - To był systematyczny postęp. Braliśmy go z Kolejarza Rawicz i różnie mu to wychodziło, ale cały czas się rozkręcał i szedł do przodu - wspomina Tadeusz Zdunek, prezes gdańskiego klubu.
Gdy luźne podejście popycha do przodu
Anders Thomsen znany jest z tego, że w parku maszyn jest go pełno. To typ człowieka, przy którym nie da się nudzić - czasem szalony, często dziecinny, ale zawsze przygotowany na wyzwania. Gdy pytaliśmy różne osoby o Duńczyka, często słyszeliśmy, że wiele anegdot z nim związanych nie powinno ujrzeć światła dziennego. Zdecydowanie nie oznacza to jednak, że brakuje mu profesjonalizmu.
- Absolutnie nie dziwi mnie to, że tak daleko zaszedł. Gdy masz większe problemy psychiczne, masz większe zahamowania. Wiem to po moich synach i wnukach, którzy są bardziej spięci, co powoduje że nie wszystko wychodzi. U niego wszystko przychodzi lekko, nie przeszkadza swojemu talentowi. Jedni przed zawodami nie wychodzą z toalety, inni uciekają w używki, a on potrafi bez tego rozładować stres. Dlatego może daleko zajść - ocenia Tadeusz Zdunek. - Jego luz doprowadził go do tego gdzie jest, do tego wie, że trzeba pracować i ostro trenować. Już jak jeździł u nas mówiliśmy, że będzie przyszłym zawodnikiem Grand Prix - dodaje prezes gdańskiego klubu.
Anders Thomsen w żużlu zawsze czekał na to, aż dojdzie do pewnego momentu w którym będzie mógł cieszyć kibiców swoją jazdą, a nie ich męczyć. W przypadku innych dyscyplin miewa inne podejście. - Na pierwszym obozie w Szczyrku z Mirosławem Kowalikiem okazało się, że Anders nigdy nie jeździł na nartach, ale bardzo chciał spróbować i powiedział, że żadne ośle łączki nie wchodzą w grę i od razu chciał iść na górę. Dostał ksywę "Ski master" i na koniec sezonu sam zjeżdżał - śmieje się po latach Jarosław Hulko, trener przygotowania motorycznego Zdunek Wybrzeża.
Po przejściu do PGE Ekstraligi, Thomsen nic się nie zmienił. - Niezmiennie słyszę od niego: hi mate, będzie dobrze - mówi Marek Grzyb, prezes Moje Bermudy Stali Gorzów. - Gdy na początku sezonu przegraliśmy sześć meczów pod rząd, jego optymizm przełożył się na wynik całej Stali i na zdobycie srebrnego medalu. Lekka, uśmiechnięta głowa idzie w parze do tego, co potrafi osiągnąć. Prawdziwego Andersa będziemy mogli jeszcze zobaczyć, przed nim duża droga kariery - dodaje.
Pokonywał kolejne szczeble
W Zdunek Wybrzeżu Gdańsk, Anders Thomsen przejeździł trzy lata i miał średnią biegową rok po roku - 1,941, 2,257 i 2,341. W tym ostatnim sezonie, wraz z Mikkelem Bechem i Mikkelem Michelsenem tworzył wspominaną do dziś w Gdańsku Duńską Mafię, która prawie doprowadziła zespół do PGE Ekstraligi, wygrywając choćby mecz w Lublinie, w którym z wyniku 20:10, wyciągnęli na 42:48. W finale ligi gdańszczanie przegrali z tarnowianami 80:82, a Thomsen przywiózł w tych spotkaniach 23 punkty. - Oni wnosili dużo luzu do zawodów. Michelsen i Thomsen się wybili i wiedziałem, że bez awansu ich nie utrzymamy. Obaj są teraz ważnymi zawodnikami w ekstraligowych drużynach - przyznaje Zdunek.
Thomsen zaszedł daleko pomimo tego, że zawsze starty były dla niego piętą achillesową. Sam miał tego świadomość, zamiast jednak się zadręczać, wyciągał pozytywy. - Wszystko mi jedno z którym będę jeździł numerem, bo i tak za każdym razem wyjdę ostatni ze startu - mówił przed Pucharem Nice 1.LŻ. Zawody te zakończył na drugim miejscu.
W Stali Gorzów Anders Thomsen również czyni stałe postępy. Zaliczył doskonały debiut w PGE Ekstralidze - na torze w Częstochowie zdobył 13 punktów i 2 bonusy. Ostatecznie zakończył sezon ze średnią 1,666 co pokazuje, że poszedł wyżej w odpowiednim momencie. Ostatni rok, to już 15. średnia biegowa w najlepszej lidze świata - 1,976. Do tego został Indywidualnym Mistrzem Danii.
- To bardzo ambitny chłopak, który wie gdzie chciałby dojść w swojej karierze. On ma dopiero 27. urodziny i jeszcze nas bardzo pozytywnie zaskoczy. Taki zawodnik w zespole jest kluczowy, gdy pojawia się nerwowość. Jego uśmiech jest w stu procentach naturalny. Każdy kibic pamięta, jak po wygranym biegu zaczął palić gumę na torze lub tańczył na motorze do podkładu muzycznego. Po wypadku w Grudziądzu gdzie widział potrójnie i był oderwany od rzeczywistości po wstrząsie, nawet jadąc do szpitala humor go nie opuszczał. On ponosi kibiców i sponsorów, wielu nie wyobraża sobie składu bez Andersa Thomsena. To dla kibiców Andrzej, stalowy chłopak - zauważa prezes Grzyb.
Kolejne wyzwanie - Grand Prix
W 2021 roku, Anders Thomsen zadebiutuje w cyklu Grand Prix. Taką przyszłość wróżyli przed nim nie tylko gdańszczanie. - Thomsen to bardzo dobry i szybki zawodnik. Jak jadę z nim w parze, to muszę naprawdę się sprężyć i poruszać się tak szybko jak on. Myślę, że w tym roku awansuje do Grand Prix. Pokazał swoje umiejętności już w poprzednich latach. Sprzęt mu pasuje, więc nie ma problemów z dobrym punktowaniem - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Krzysztof Kasprzak już w 2019 roku.
Thomsen doczekał się swego. Jest jednym z pięciu żużlowców, którzy otrzymali stałą dziką kartę na Grand Prix 2021 roku. - To było spełnienie marzeń. Pracowałem na to całe życie. Teraz jestem o krok bliżej od zdobycia szczytu. Czuję, że teraz jest mój czas. Chcę pokazać, że mogę zostać w elicie na dłużej. Dostanie się do Grand Prix to wspaniała sprawa dla mojej kariery, będę ścigał się z najlepszymi zawodnikami na świecie. Myślę, że bycie stałym uczestnikiem cyklu GP sprawia, że jesteś o 10 proc. lepszym zawodnikiem. Cieszę się, że jestem w cyklu - wyznawał Duńczyk po otrzymaniu dzikiej karty w rozmowie ze speedwaygp.com.
1 stycznia wydaje się być idealną datą na urodziny Andersa Thomsena, alternatywą mógłby być tylko 1 kwietnia. - To, jak tego dokonali, to bardziej kwestia jego taty Jana. To bardzo pozytywna jednostka i wyśmienity człowiek i wybitny sportowiec, który udowadnia, że ma bardzo otwarte możliwości - jest skazany na sukces i takiego zawodnika można było sobie wymarzyć - zauważa Marek Grzyb.
- Jego styl życia nie tylko przejawia się na torze, z tego luzu bierze się też duża sympatia wobec niego ze strony innych zawodników. Ci co poznali Andersa wiedzą, że to człowiek na którym można polegać, po którym można oczekiwać pomocy w budowaniu sukcesu sportowego. Czasami dywagacje odnośnie dodatkowych obciążeń są niepotrzebne, on ma dużo do udowodnienia przed sobą i będzie cieszył niejednego kibica w Polsce, w Danii i na świecie, bo jest skazany na sukces - ocenia swojego podopiecznego prezes Moje Bermudy Stali.
Wcześniej już dwa razy Duńczyk wygrywał turnieje międzynarodowe wysokiej rangi, jednak teraz dzięki dostaniu się do cyklu Grand Prix luz i podejście Andersa Thomsena poznają na całym świecie. Jak pokazuje całe jego życie, skoro przyjął on stałą dziką kartę, czuje się gotowy na wyzwania w Grand Prix. Nikogo nie powinno zadziwić, jeśli pójdzie utartym przez siebie szlakiem i zacznie jako zawodnik, który nie robi wstydu na torze i utrzymuje się w cyklu, a następnie konsekwentnie, rok po roku zacznie budować swoje nazwisko pośród żużlowych gwiazd. Znając Thomsena, nie interesuje go gdzie może być jego limit - to go zapewne nie obchodzi, tylko robi swoje, wspinając się na szczyt na własnych zasadach, z uśmiechem na ustach.
Czytaj także:
Wyjątkowa replika kombinezonu Wybrzeża
Doyle uderza w polskich działaczy