Jak Piotr Szymko, ówczesny trener młodzieży, przejmował rozbite problemami finansowymi Zdunek Wybrzeże Gdańsk w 2014 roku, w klubie brakowało na wszystko. Realia były zupełnie inne, niż teraz. - Przejmowałem drużynę 20 maja po Stanisławie Chomskim. Długi były bardzo duże i byliśmy skazani na pożarcie. Do Częstochowy nie przyjechali wszyscy zawodnicy, zwolnienia przedstawili Tomas H. Jonasson czy Leon Madsen. To było trudne, finalnie spadliśmy aż do 2. Ligi Żużlowej. W 2015 roku dalej pracowałem z dziećmi na mini torze, awans wywalczył wówczas Grzegorz Dzikowski - wspomniał trener i były żużlowiec Wybrzeża.
Szymko, który pracował wcześniej przez lata na mini torze, w końcu jednak musiał opuścić swój dom, przenosząc się do Startu Gniezno. - W 2017 roku do Wybrzeża przyszedł Lech Kędziora i klub miał inne pomysły na prowadzenie drużyny. Ja prowadziłem Start Gniezno w 2018 roku i byłem przekonany, że tam pozostanę. Władze klubu nie chciały przedłużyć kontraktu ze mną mimo trzeciego miejsca. Był to fajnie ułożony klub, wszystko było dograne i dobrze mi się pracowało, ale zostałem bez pracy - zauważył.
Następnie przyszedł czas na nieco inne zajęcie, gdyż został on toromistrzem w MRGARDEN GKM-ie. - Wiosną 2019 roku zadzwonili do mnie działacze z Grudziądza. Ówczesny toromistrz, ś.p. Jerzy Bałtrukowicz był chory i zapytano mnie, czy nie chciałbym mu pomóc, a następnie przygotowywać tor samodzielnie. Zgodziłem się, w pewnym momencie zaczynało brakować Jurkowi zdrowia. W kolejnym sezonie doszło do przebudowy toru, budowy krawężnika z odwodnieniem liniowym - przypomniał Piotr Szymko.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
- Toromistrz to przedłużenie myśli trenera. To, co chce mieć trener, on chce wykonać, by drużyna była zadowolona. Dużo czasu spędzał ze mną trener Kempiński i rozpracowaliśmy tor. Inną sprawą były wyniki. Po niezłym 2019 roku nastąpiły minimalne porażki. Słabszą formę mieli krajowi seniorzy i wierzę, że taki sezon im się nie powtórzy. Wyniku nie było, ale szukania problemów w torze nie powinno być, skoro obcokrajowcy punktowali - dodał Szymko.
Praca w macierzystym klubie zmieniła wcześniejsze plany toromistrza i trenera. - Atmosfera była bardzo fajna, warunki również. Wcześniej mówiłem, że mogę zostać tam do emerytury i tak też myślałem. Długo się zastanawiałem i rozważałem przejście do Gdańska. Wracam jednak do siebie, do domu i ma to bardzo duże znaczenie. Pierwsze dwie rozmowy z menedżerem, który dostał zielone światło od zarządu na poprowadzenie drużyny mnie przekonały. Zobaczyłem dla siebie miejsce w całym projekcie. Wszystko mamy robić we dwójkę i mamy za wszystko odpowiadać. Jestem przekonany, że damy radę i będziemy mieli fajne ściganie i wynik w Gdańsku - stwierdził.
Po okresie pracy na obczyźnie, ponownie Piotr Szymko wrócił do Wybrzeża i po tym jak utrwalił w sobie fachową wiedzę, jego umiejętności są wyższe i ma to zaprocentować. Zostało to już wykorzystywane przy dosypywaniu nawierzchni. Wcześniej też chętnie włączał się do pracy nad torem w klubach z Piły, a ostatnio również i z Gniezna. - W ciągu trzech lat poznałem coś nowego, widziałem jak wygląda proces dosypywania nawierzchni. My to mamy już za sobą - wymieszaliśmy nową nawierzchnię ze starą, dzięki czemu wzbogaciliśmy tor i będzie on łatwiejszy do przygotowania. Pierwsze treningi pokażą, jak zachowuje się tor i poradzimy sobie z tym na czas - wyjaśnił Piotr Szymko.
Czytaj także:
Jan Ząbik kończy 75 lat
Sprawdź, co się będzie dziać w 2021 roku