Zaskakująco - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu RKM ROW Rybnik

Tyle niespodzianek, ile w tym sezonie sprawili żużlowcy RKM ROW Rybnik, nie udało się sprawić żadnemu innemu zespołowi. Były to jednak niespodzianki zarówno pozytywne, jak i negatywne. Ostatecznie "Rekiny" z 14 spotkań wygrały 6, zanotowały 3 bonusy i zakończyły rundę zasadniczą na 6. pozycji. Po znakomitym początku sezonu tego miejsca nie można w żaden sposób nazwać jednak sukcesem, bo gdyby nie kilka wpadek, mogło by być nawet pudło, a tak w pierwszej rundzie play off czeka Unia Tarnów.

W tym artykule dowiesz się o:

Runda w pigułce

Przed sezonem RKM ROW Rybnik skazywany był na pożarcie i na walkę o utrzymanie. Nowy zarząd z prezesem Michałem Pawlaszczykiem mówił jednak krótko: Dajcie nam 100 dni, a my postaramy się zrobić wszystko, żeby było dobrze. Dużo osób patrzyło na początku bardzo sceptycznie na te słowa, ale początek sezonu pokazał, że prezes nie rzuca słów na wiatr.

"Rekiny" sezon rozpoczęły od niespodziewanej wygranej na trudnym torze beniaminka z Gniezna. Fantastycznie pojechał szczególnie Mariusz Węgrzyk, który wywalczył komplet 15 punktów i przypieczętował zwycięstwo. Do powtórki z rozrywki doszło w drugiej kolejce. W Rybniku zameldowała się ekipa murowanego faworyta Marmy-Hadykówki Rzeszów. Podopieczni Adama Pawliczka jednak po raz kolejny nie przestraszyli się faworyta. Scenariusz prawie identyczny, jak z Gniezna. 15 bieg, pierwszy linię mety mija Węgrzyk, a RKM ROW ma już na swoim koncie dwa zwycięstwa po dwóch meczach.

W trzeciej kolejce do Rybnika zawitał inny z potentatów - Unia Tarnów. Tutaj niespodzianki sprawić się już nie udało, ale żadnych pretensji nikt do nikogo nie miał. Na ścieżkę sensacyjnych zwycięstw rybniczanie powrócili jednak już w kolejnym meczu. RKM ROW wywiózł dwa punkty z gorącego terenu w Ostrowie Wielkopolskim i o „Rekinach” ponownie było bardzo głośno.. i to z tego pozytywnego aspektu.

Problemy rybniczan zaczęły się w maju. Długa przerwa w rozgrywkach spowodowała, że Pawliczek stracił możliwość korzystania z usług Ronniego Jamrożego, który motor żużlowy zamienił na crossowy i złamał obojczyk. Nikt w Rybniku nie spodziewał się jednak, że brak Jamrożego w składzie przyniesie pasmo niespodziewanych porażek. O ile przegrana w Daugavpils nie była jakimś większym wydarzeniem, o tyle przegrane dwa mecze z PSŻ Poznań i porażka z Łotyszami na własnym torze były już niespodzianką in minus. Szczególnie po tym, jak mocno "Rekiny" rozbudziły nadzieję na dobry wynik po początku sezonu.

Rybnik szybko musiał wspiąć się na wyżyny i powrócić na zwycięską passę. Pierwszy punkt RKM ROW wywalczył w Grudziądzu, gdzie obronił punkt bonusowy. Meczem prawdy był jednak kolejny pojedynek, w którym na Śląsk zawitał Lazur Ostrów Wielkopolski. Niezwykła koncentracja i mobilizacja, Jamroży w składzie i kolejny popis rybnickich kibiców dały końcowy sukces, w postaci bezcennej wygranej za 3 punkty. Wygrana ta była o tyle ważna, że przed ekipą z Rybnika były dwa niezwykle trudne wyjazdy do Tarnowa i Rzeszowa. Jak się później okazało, oba te mecze rybniczanie przegrali i w ostatniej kolejce jechali o życie ze Startem Gniezno. RKM ROW wspiął się po raz kolejny na wyżyny swoich Umiejętności i wygrał z beniaminkiem aż 62:31 zapewniając sobie miejsce w pierwszej szóstce po rundzie zasadniczej.

Podsumowanie

14 meczy. 6 wygranych. 8 przegranych. 3 bonusy. Teraz, po rundzie zasadniczej, można już tylko gdybać, jak wyglądały by te proporcje, gdyby nie pechowy obojczyk Jamrożego. Gdybanie można jednak włożyć między bajki, a zająć się tym co jest. RKM ROW zaskakiwał w rundzie zasadniczej zdecydowanie najczęściej. Sensacyjne zwycięstwa, niespodziewane porażki. To wszystko sprawiło, że "Rekiny" część zasadniczą zakończyły na szóstym miejscu z dorobkiem 15 punktów. W Rybniku udowodnili, że skład był zbudowany z głową i skazywanie go na porażkę było chybione. Teraz rybniczan czeka konfrontacja z tarnowską Unią. Tarnowianie wygrywali z Rybnikiem 59:31 i 68:23. Trudno zatem myśleć, że może tutaj dojść do jakiejś niespodzianki, ale w Rybniku po raz kolejny optymizmu nie brakuje.

Kto zadziwił, kto rozczarował?

RKM ROW nie miał jednego lidera i to było największą siłą rybnickiego zespołu. W sezon znakomicie wszedł Węgrzyk, który był praktycznie nie do objechania. Pierwszego pogromcę znalazł dopiero w trzeciej kolejce, kiedy to do Rybnika zawitała tarnowska Unia. Solidnymi punktami zespołu byli również Jamroży i Denis Gizatullin. Te trio stanowiło o sile zespołu. Z każdym kolejnym meczem więcej dawali drużynie juniorzy. Sławomir Pyszny, Rafał Fleger i Michał Mitko co mecz dokładali kilka cennych oczek do dorobku całego teamu. Dobrym posunięciem okazało się również sprowadzenie w drugiej połowie rundy Pawła Hliba. Lekko niesforny, niekiedy jeżdżący w sposób bezczelny Hlib rozruszał stado "Rekinów". Może właśnie taka osoba była potrzebna, a on sam na torze z meczu na mecz spisywał się lepiej. Teraz z pewnością będzie chciał pokazać pełnię swoich umiejętności przeciwko "Jaskółkom", wśród których kiedyś sam latał...

Zawód w Rybniku sprawił z pewnością Szwed Ricky Kling. Tak naprawdę udał mu się tylko jeden mecz, a byłą to konfrontacja z rzeszowską Marmą-Hadykówką w drugiej serii spotkań na torze w Rybniku. Później było już tylko gorzej, a sam w końcówce przyznał, że polskie tory nie są dla niego. W kratkę jeździł Marcin Rempała. Zawodnik miał się w Rybniku odbudować. Przeplatał jednak nie tylko słabe mecze z dobrymi, ale i w jednym meczu potrafił zaskakiwać mocno in minus i in plus.

Zaszczyt

Praca nowego zarządu oraz wyniki i popisy rybnickich żużlowców sprawiły, że na trybunach rybnickich trybunach pojawiało się mnóstwo ludzi w porównaniu z latami ubiegłymi. Bezapelacyjnie najbardziej oblegane przez kibiców mecze to pojedynki z Rzeszowem i Tarnowem. Łącznie 7 ligowych spotkań na stadionie w Rybniku obejrzało 56000 widzów, co daje średnią 8000 na mecz.

Takie osiągnięcie można spokojnie zapisać po stronie olbrzymich sukcesów drużyny z Rybnika, a zadowolenia ze swoich kibiców nie kryje prezes RKM ROW Michał Pawlaszczyk. - W Rybniku mamy fantastyczną publiczność, nie boję się powiedzieć, że najlepszą w Polsce. Cieszymy się, że w naszym mieście znów jest moda na żużel. Trybuny wypełniają się co mecz bardzo szczelnie, a to znak, że nasza praca i praca zawodników idą w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że pojedynek z tarnowską Unią będzie prawdziwą ucztą dla naszych kibiców. Mam nadzieję i liczę na to, że pojedziemy na podobnym poziomie jak ze Startem Gniezno. Zawodnicy są w pełni zmobilizowani i liczymy na dobry wynik. Niech to będzie uczta dla naszych fanów, takie nasze podziękowanie za cały sezon - powiedział Pawlaszczyk.

Komentarze (0)