Żużel. GKM ma dwóch sponsorów w nazwie, a w niższych ligach będą wybierać? Ekspert mówi o paradoksie, a GKSŻ wyjaśnia

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Chris Holder i Rohan Tungate
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Chris Holder i Rohan Tungate

GKM Grudziądz pochwalił się pozyskaniem dwóch sponsorów tytularnych. Tego samego dnia w regulaminie I i II ligi pojawił się zapis, że nazwa drużyny może składać się maksymalnie z dwóch członów oraz miasta. Niektórzy pytają, jak to możliwe.

- To rzeczywiście dziwny zbieg zdarzeń - mówi nam żużlowy ekspert Jacek Frątczak. - Żużel jest przecież jeden, a przepisy różne. Wychodzi zatem na to, że brakuje standaryzacji - przyznaje były menedżer klubu z Torunia.

Dodajmy, że zmiany w regulaminie pierwszej i drugiej ligi nie są wielką niespodzianką dla prezesów, bo działacze mieli o nich wiedzieć od dawna. W rozmowie z serwisem polskizuzel.pl wspominał o tym Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ. Motywy działania żużlowych władz są zresztą zrozumiałe.

Przede wszystkim chodziło o to, żeby uniknąć skrajności. W zeszłym roku klub z Gniezna startował pod nazwą Car Gwarant Kapi Meble Budex Start. Dla żużlowej centrali to była już przesada. Nic więc dziwnego, że ktoś postanowił te tematy uregulować. Z drugiej strony problem polega na tym, że teraz mamy pewien paradoks. Bogatszy GKM może pozyskać dwóch sponsorów, a na kluby z eWinner 1. Ligi, i 2. Ligi Żużlowej w regulaminie zostały nałożone ograniczenia.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Przedpełski nie ma gwarancji startów, ale jest pewny o swoje miejsce w składzie

- Trzy lub cztery człony to rzeczywiście przesada - przyznaje Frątczak, ale od razu apeluje także o rozsądek. - Powinniśmy pamiętać, że mamy trudne czasy. Nie wiadomo, czy liga ruszy z kibicami. Wszyscy szukają pieniędzy. Liczy się każdy grosz. Gospodarka stoi, a to przekłada się na sytuację potencjalnych sponsorów. Moim zdaniem to nie jest dobry moment na taką zmianę w regulaminie. Można byłoby to uregulować, kiedy kibice wrócą na trybuny i znowu nastanie normalność. Poza tym potrafię sobie wyobrazić, że obecnie jedna firma nie jest w stanie zapłacić całej kwoty za obecność w nazwie. Z drugiej strony zastanawiam się, czy jako właściciel firmy chciałbym być w nazwie, gdyby obok widniał jeszcze inny podmiot. To złożony temat - przyznaje Frątczak.

W GKSŻ tłumaczą nam jednak, że nikt nie zamierza utrudniać życia klubom, dla których w trudnych czasach liczy się każdy złotówka. Pewne standardy są jednak konieczne ze względu na obecność telewizji. - Na razie mamy do czynienia z wprowadzeniem do tego, co ma obowiązywać w przyszłości - mówi przewodniczący Piotr Szymański.

- Z całą jednak pewnością wszystkie przypadki będą rozpatrywane oddzielnie. Temat dotyczy zresztą przede wszystkim klubów pierwszoligowych. Druga liga rządzi się zupełnie innymi prawami, to oddzielna historia. Poza tym w nazwach klubów chodzi głównie o umiar i zdrowy rozsądek - podsumowuje Piotr Szymański, a jego słowa należy rozumieć tak, że w granicach normy mieści się każda nazwa, która nie jest problemem dla telewizji.

Takie postawienie sprawy oznacza, że problemów z nazwą nie powinien mieć między innymi drugoligowy klub z Rzeszowa, który pozyskał niedawno sponsorów 7R i Stolaro. Większych problemów nie ma także w innych miastach. W sumie jedyny złożony temat dotyczy klubu z Ostrowa Wielkopolskiego, który planował jazdę jako Arged Malesa TŻ Ostrovia Ostrów Wielkopolski.

Zobacz także:
Karolina Jędrzejak wspomina męża
GKM Grudziądz z nową nazwą

Źródło artykułu: