Żużel. Mecz, który przeszedł do historii. Byki wyszarpały utrzymanie w lidze przy komplecie publiczności

WP SportoweFakty / Łukasz Woziński / Na zdjęciu: Stadion im. Alfreda Smoczyka
WP SportoweFakty / Łukasz Woziński / Na zdjęciu: Stadion im. Alfreda Smoczyka

W 2001 roku Unia Leszno rozpaczliwie broniła się przed spadkiem z Ekstraligi. W rozgrywkach ligowych Byki zajęły przedostatnie miejsce, więc o utrzymanie musiały walczyć w barażu. Pojedynki z ROW-em Rybnik dostarczyły olbrzymiej dramaturgii.

Po pierwszym spotkaniu w lepszej sytuacji był ROW Rybnik. Śląska ekipa dość łatwo uporała się z Unią Leszno, wygrywając na własnym torze 49:40. Przyzwoity wynik drużynie gości zapewnił Leigh Adams, który zakończył mecz z dużym kompletem 18 punktów. Dziewięć punktów przewagi ROW-u to było jednocześnie dużo i mało, ale przed rewanżem było jasne, że 21 października w Lesznie będzie gorąca atmosfera.

W nadziei na sukces do Leszna przyjechało około ośmiuset kibiców z Rybnika. W większości siedzieli oni pośród fanów zespołu gospodarzy, ale atmosfera na trybunach była przyjazna. Wszyscy oczekiwali wielkiego widowiska.

Od początku spotkania Unia konsekwentnie budowała swoją przewagę, wygrywając wyścigi głównie w stosunku 4:2. Po sześciu biegach było już 22:14 i straty z pierwszego meczu zostały prawie odrobione. Wydawało się, że leszczynianie bez problemu dalej będą budować swoją przewagę.

ZOBACZ WIDEO Matej Zagar gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Na torze szalał jednak wówczas 22-letni Mariusz Węgrzyk. Reprezentant ROW-u był kapitalnie spasowany z owalem przy ulicy Strzeleckiej i zaczął dawać swojej drużynie sygnały do ataku. W ósmym biegu Węgrzyk i wspierający go Mikael Karlsson (dwa lata później zmienił nazwisko na Max) wygrali podwójnie z parą Damian Baliński – Krzysztof Kasprzak. Ten drugi nieoczekiwanie zastępował Romana Jankowskiego. Po biegowej wygranej ROW znów prowadził w dwumeczu.

Leszczynianie w następnych wyścigach utrzymywali przodownictwo w rewanżu, ale jeśli chodzi o dwumecz, to sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Gospodarze dysponowali równą drużyną na czele z Leigh Adamsem, z kolei goście byli prowadzeni przez Mariusza Węgrzyka, którego dzielnie wspierali Mikael Karlsson i Rafał Szombierski.

Od dziesiątego biegu nastąpiła istna wymiana ciosów. Wówczas gospodarze zwyciężyli podwójnie i prowadzili w spotkaniu 36:24. Następnie goście wygrali 5:1, później gospodarze, po czym znów zrobili to rybniczanie. Trzynasty bieg wygrany przez nich podwójnie był przy ówczesnych zasadach pierwszym wyścigiem nominowanym. Ku ogromnemu rozczarowaniu kibiców Unii duet Roman Jankowski – Łukasz Jankowski dał się pokonać parze Adam Pawliczek  – Roman Chromik. Po wymianie ciosów Unia prowadziła 43:35, ale w dwumeczu o punkt lepsi byli goście. Emocje na stadionie coraz bardziej sięgały zenitu.

Czternasta gonitwa była popisem świetnej jazdy Jacka Rempały. Zawodnik ten pewnie wygrał wyścig, przywożąc za swoimi plecami gwiazdę ROW-u Mikaela Karlssona. Trzeci był Damian Baliński, co sprawiło, że gospodarze znów wyszli na prowadzenie w dwumeczu. O wszystkim jednak decydował ostatni wyścig. Na stadionie nikt już nie siedział, wszyscy stali i czekali na przebieg wydarzeń. Kibice ROW-u mieli prawo liczyć na sukces, bo ich drużynę w najważniejszym biegu dnia reprezentowali Mariusz Węgrzyk i Rafał Szombierski, którzy tamtego dnia byli bardzo skuteczni i waleczni.

W przeciwnym zespole w piętnastym biegu startowali Leigh Adams i Ales Dryml. Zdenerwowani kibice gospodarzy liczyli w szczególności na tego pierwszego. Wynik 3:3 wystarczył Unii do utrzymania w lidze, natomiast rybniczanie musieli wygrać co najmniej 4:2.

Zawodnicy Unii postanowili jednak w pełni pokazać, która drużyna była lepsza w rywalizacji o byt w Ekstralidze. Startujący z drugiego pola Ales Dryml zamknął Rafała Szombierskiego, a po wyjściu z pierwszego łuku po szerokiej dołączył do niego Leigh Adams. Para gospodarzy pewnie dowiozła zwycięstwo 5:1 do końca i Unia wygrała spotkanie 52:38. Cały dwumecz zakończył się pięciopunktową przewagą Byków.

W obu miastach do dziś wydarzenia dramaturgia z 2001 roku jest wspominana przez kibiców z wypiekami na twarzy. Wśród fanów Unii Leszno panuje przekonanie, że wtedy doznali dużo większych emocji niż w ostatnich latach, gdy ich ulubieńcy seryjnie wygrywali finały ligi.

Czytaj także:
Mecz, który przeszedł do historii. Tak narodziła się nowa historia. Skorpiony zaczęły efektownie
Talent większy niż u Taia Woffindena, ale inna głowa. Wściekał i zachwycał równocześnie

Komentarze (15)
avatar
wielkopolska.unia.l.
25.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
PO pierwsze kibice z Rybnika przyjechali ale z organizowaną grupą ,a siedzieli w klatce na wirażu taka prawda. 
avatar
Asphodell
25.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
A po co cofać się do aż takiej prehistorii, wystarczy do roku 2016, gdy Unia powinna jechać baraż z loko, ale niestety krawaciarze uznali, że należy ją utrzymać przy zielonym stoliku. 
avatar
Wasylczuk
25.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@MarekGorzów: Spiep..rzaj stąd podszywaczu.Nie wysilaj się bo i tak wszyscy już wiedzą,że nie jesteś z Gorzowa 
avatar
Kacper.U.L
24.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Ale to były emocje ja prdl.Normalnie brakuje słów Niebieskiemu w słowniku aby to opisać językiem zrozumiałym nawet dla jego fanklubiczów czytających inaczej bo są inni inaczej z inną bystrością Czytaj całość
avatar
Piotr Biega
24.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Marek Gorzów,,,, to nie był przekręt tylko strategia