Żużel. Kolejny upadek mógł wysłać go na wózek. W Rawiczu wciąż pamiętają wyczyny Jerneja Kolenki

YouTube / Tomaz Pozrl / Na zdjęciu: Jernej Kolenko na torze
YouTube / Tomaz Pozrl / Na zdjęciu: Jernej Kolenko na torze

W 2008 roku zaliczył fatalny wypadek w Prelogu, który przerwał jego karierę. Gdyby wrócił, kolejna kraksa mogła wysłać go na wózek inwalidzki. W Rawiczu wciąż pamiętają wyczyny tego słoweńskiego żużlowca, który podpisał z Kolejarzem 5-letnią umowę.

Jernej Kolenko do polskiej ligi trafił jeszcze jako młodzieżowiec. Jego debiut nie należał jednak do okazałych. Od TŻ-u Lublin dostał zaledwie jedną szansę - 19 sierpnia wystartował w meczu z Iskrą Ostrów. Zaczął od defektu na prowadzeniu, po którym bieg zakończył się wynikiem 0:5. Zgromadził sześć punktów w sześciu startach, a jego zespół przegrał 37:52.

Słoweniec przepadł - przez moment wydawało się, że na dobre. W kolejnych sezonach nikt nie zdecydował się na skorzystanie z jego usług. Sytuację zmieniło dopiero otwarcie ligi na zawodników zagranicznych. Zniesienie limitów sprawiło, że swojej szansy doczekał się również Kolenko.

Rawicka przygoda

Trafił do Kolejarza Rawicz, w którym się zadomowił. Skuteczną jazdą zaskarbił sobie także sympatię tamtejszych kibiców. W 2007 roku był jednym z tych, którzy poprowadzili "Niedźwiadki" do zwycięstwa na drugoligowym froncie. Wyższą średnią od niego mieli Piotr Dym, Andrzej Zieja, Robert Mikołajczak i Rafał Kowalski. Słoweniec mógł się jednak pochwalić wysoką skutecznością - zwyciężył w ponad 40 proc. biegów, w których wziął udział.

ZOBACZ WIDEO Matej Zagar gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Do kolejnych rozgrywek przystępował mając podpisany aż pięcioletni kontrakt z Kolejarzem. To ewenement - tak długoterminowe umowy w sporcie żużlowym praktycznie się nie zdarzają. Miał także sporą konkurencję. O pięć seniorskich miejsc miało rywalizować dziewięciu żużlowców.

- Myślę, że to jest dobra sytuacja. Każdy będzie miał dużą motywację, będzie nowy bodziec, żeby zaprezentować się jak najlepiej i załapać się do składu na mecz. Wszyscy pojadą jak najlepiej potrafią, dadzą z siebie wszystko i podejmą jeszcze większy wysiłek. Będzie to z korzyścią dla zawodników, ale głównie dla drużyny, jako całości - mówił wtedy w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.

Solidne inwestycje

Zainwestował także w sprzęt. Kupił silniki od tunera, z którym w tamtym czasie współpracował także m.in. Nicki Pedersen. Miał to być dla Słoweńca bodziec do dobrej jazdy. Przed rozpoczęciem sezonu miał do swojej dyspozycji trzy kompletne motocykle i dwa silniki.

Uważał, że Kolejarz jest w stanie nawiązać walkę z każdym. Brutalną weryfikacją tych słów była ligowa inauguracja, do której doszło w Ostrowie. Aż czterech zawodników gospodarzy zdobyło komplety punktów. Wynik 21:70 był dla rawiczan koszmarem. Sam Kolenko zdobył 10 punktów.

- Było to trudne spotkanie, w szczególności dla mnie, gdyż startowałem na tym torze pierwszy raz w życiu. Startowałem z dobrego pola w swoim pierwszym biegu, ale myślę, że szansę na dobry wynik, nie tylko w tym wyścigu, zmarnowałem przez przełożenia. Nie mogłem dobrać tych odpowiednich, miałem z tym problemy - tłumaczył po tym meczu.

- Na zawsze zapamiętam go z meczu wyjazdowego w Ostrowie. Przegraliśmy 21:70. Jernej zdobył wtedy 10 punktów. Gdy wszyscy zawodnicy uciekli, on jako jedyny podszedł pod sektor i podziękował nam za doping. Uważam, że gdyby nie feralny upadek w Prelogu, to Kolejarz wraz z nim utrzymałby się w I lidze - wspominał jeden z kibiców Kolejarza w rozmowie z WP SportoweFakty.

Upadek i koniec kariery

Z niecierpliwością oczekiwał także kolejnego spotkania. Wcześniej brał jednak udział w łączonych mistrzostwach Austrii, Chorwacji i Słowenii na torze w Prelogu. Zaliczył tam koszmarny upadek spowodowany przez Izaka Santeja, po którym znajdował się przez kilka dni w śpiączce. Początkowo mówiło się o tym, że straci cały sezon.

W sierpniu 2008 roku zakończył karierę. Miał wtedy problemy z koordynacją i równowagą, a także mówieniem. Wyjawił, że gdyby upadł po raz kolejny, mógłby trafić na wózek inwalidzki. W gruzach legły plany o regularnej jeździe w polskiej lidze oraz przystąpieniu do eliminacji Grand Prix. Matej Zagar utworzył specjalne konto, na którym zbierano środki dla Kolenki. Sam wpłacił na nie 500 euro.

Nieźle rozwijająca się kariera Słoweńca została brutalnie przerwana, gdy ten miał 26 lat. Do Rawicza wrócił rok później, choć już w innej roli. Pomagał wówczas Maksowi Gregoricowi, który miał zostać jego następcą w Kolejarzu. Ten nie nawiązał jednak do wyników swojego rodaka. Wystąpił w zaledwie czterech meczach, w których zdobywał średnio 1,154 pkt/bieg. Do polskiej ligi już nie wrócił, podobnie jak sam Jernej Kolenko, którego szarże pamiętane w Rawiczu są do dziś.

Czytaj także:
W latach świetności kusiły go inne kluby. On był wierny barwom Wybrzeża. Grzegorz Dzikowski kończy 62 lata
David Bellego wspomina ciężką kontuzję. Francuz mówi też o inwestycji i celach

Źródło artykułu: