- Ten medal jest dla mnie niezwykle cenny, ale działalność WOŚP robi na mnie wielkie wrażenie i dlatego postanowiłem się z nim rozstać - mówi nam Władysław Komarnicki, który przyznaje, że sezon 2018 był dla niego szczególny. - Nazywałbym go szalonym i dziwnym - przyznaje.
Komarnicki mówi, że Stal miała wtedy wzloty i upadki. - Przegrywaliśmy mecze, które należało wygrać, a zaskakiwaliśmy, kiedy niektórzy w nas nie wierzyli. Skończyło się finałem. Jechaliśmy w nim z Unią Leszno. Liczyłem, że wydrzemy im złoto. Apetyty były naprawdę ogromne - przyznaje.
Na własnym torze gorzowianie wygrali 46:44, ale w rewanżu byli bezradni i złoto zostało w Lesznie. - Z perspektywy czasu twierdzę, że mieliśmy zbyt słabych juniorów, żeby przeciwstawić się naszemu rywalowi. Poza tym zabrakło nam punktów Martina Vaculika. Wierzyłem, że w Lesznie zakręci się w okolicach kompletu, ale miał słabszy dzień. Poza tym kompletnie zawiódł Grzegorz Walasek - podkreśla Komarnicki.
- Ten medal był dla mnie wyjątkowy. Dziwnie się czułem, kiedy się z nim rozstawałem, ale to niebawem minie. Jeśli uda się go sprzedać za dużą sumę, to będę bardzo szczęśliwy. Licytacja trwa, a ja liczę nawet na trzy tysiące złotych. To byłoby coś - podsumowuje były prezes Stali Gorzów.
Zobacz także:
Oto twardziel, który został legendą Stali Gorzów
Co z przelewem za Żupińskiego?
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kiedy kibice wrócą na trybuny? Prezes Animucki zabrał głos