Głównym problemem dla Jake'a Allena są finanse. Nie ma obecnie stuprocentowej pewności, że żużel w Anglii ruszy, co sprawia, że żaden z zawodników nie ma określonej gwarancji startów. Gdyby sezon został odwołany, a Allen przyleciał do Anglii, to nie mógłby podjąć innej pracy niż jazda na żużlu. Powrót do Australii wiązałby się z obowiązkową kwarantanną, która kosztuje 3500 dolarów.
- To dla mnie bardzo rozczarowujące, że nie mogę wystartować w sezonie 2021. Wierzę, że znacząco poprawiłem swoje umiejętności przez kilka poprzednich sezonów i nadal wierzę, że mogę odegrać kluczową rolę w brytyjskim żużlu – mówi Allen cytowany przez portal speedwaygb.co.uk.
- Naprawdę zawsze mnie cieszy możliwość startów w Anglii, dlatego w tym roku zrobię wszystko, aby być dobrze przygotowanym do rywalizacji w 2022 roku. Mam nadzieję, że wtedy wrócę i wszyscy się zobaczymy – dodał Australijczyk.
Z każdym kolejnym tygodniem brytyjski żużel otrzymuje coraz więcej ciosów. Oprócz gwiazd światowego żużla także zawodnicy o mniej znanych nazwiskach rezygnują ze startów w Anglii. Jednocześnie liczebność składów się kurczy. Obecnie z powodu niepewnej sytuacji początek ligi jest przesunięty na maj.
Zespoły, które miał reprezentować Allen, czyli Ipswich Witches w Premiership oraz Scunthorpe Scorpions w Championship, z pewnością odczują brak jego obecności. 26-latek potrafił w Anglii świetnie punktować, a swoje niemałe umiejętności potwierdził w listopadzie, wygrywając rozgrywany w Australii turniej "Darcy Ward Invitational".
Czytaj także:
Mistrzostwo dla Torunia w oparciu o wychowanków. Po decydującym biegu na Broniewskiego zapanowała euforia
Marek Cieślak mówi o finansowej bombie, która wybuchnie w drugiej połowie sezonu [WYWIAD]
ZOBACZ WIDEO Żużel. Dlaczego rosyjscy żużlowcy zamieszkują Bydgoszcz? Emil Sajfutdinow tłumaczy