Unię Tarnów do sukcesu poprowadził Bjarne Pedersen, który zakończył zawody z dorobkiem 15 punktów. Tarnowianie dość pewnie wygrali swój pierwszy mecz w fazie play off i pewnie dążą do celu, którym jest awans do CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi.
- Robimy wszystko, żeby awansować. To prawda, mamy bardzo wyrównany skład. Na razie nikt specjalnie w lidze torem nas nie zaskoczył. Ja osobiście cieszę się, że Rybnik przygotował taki, a nie inny tor. Było równo i twardo. Przetestowaliśmy silniki i ustawienia, jest wszystko ok i cieszymy się z tego bardzo - mówił po meczu trener tarnowskich "Jaskółek" Roman Jankowski.
Popularny "Jankes" nie chciał jednak wyróżnić kogokolwiek z osobna. - Myślę, że w dzisiejszym meczu nie można wyróżnić kogokolwiek, jako jednostkę. Bohaterów nie było, cały zespół zasłużył na gratulację. Ja życzę sobie tylko tego, żeby wszyscy utrzymali taką dyspozycję do końca sezonu, bo jedziemy przecież o awans do ekstraligi - powiedział Jankowski. Szkoleniowiec Unii oprócz Pedersena miał jednak innego asa w rękawie. Okazał się nim młody Duńczyk Patrick Hougaard, który z pierwszych pięciu biegów dnia wygrał trzy, a całe spotkanie zakończył z 10 punktami na swoim koncie.
Tarnowianie w Rybniku wystąpili jeszcze w niepełnym składzie, gdyż na Śląsku nie pojawił się Jesper Monberg. Kolejny Duńczyk, który w tym sezonie jeździ z jaskółką na plastronie, nadal odczuwa skutki kontuzji i nie powrócił jeszcze do jazdy. - Monberg odczuwa jeszcze troszkę skutki upadku w Daugavpils. Czekamy na wiadomość od niego o tym, jak się czuje. Generalnie była szansa nawet na występ tutaj w Rybniku, ale drużyna poradziła sobie i bez niego. Myślę, że za tydzień jest już duża szansa, że Monberg wystąpi, ale wynik jest dość pewny, także lepiej, jak doprowadzi stan zdrowia do perfekcji, bo przed nami najważniejsze mecze sezonu - zakończył Jankowski.
Rybniczanie robili przed meczem wszystko, żeby osiągnąć dobry wynik w starciu z Unią, tym bardziej, że w składzie nie było przecież Denisa Gizatullina. - Unia przegrała na twardym torze w Gnieźnie i w Daugavpils. Naszym zamierzeniem było zrobienie właśnie takiego toru, na jakim Unia miała największe problemy. Na przyczepnym torze w rundzie zasadniczej przegraliśmy bardzo wysoko, więc coś trzeba było zmienić, żeby szukać możliwości nawiązania walki - stwierdził Adam Pawliczek, trener RKM ROW Rybnik.
Pawliczek nie ukrywał, że brak Gizatullina był dużym problemem dla jego drużyny. - Nie mieliśmy w naszym zespole jednego z liderów, czyli Gizy. Trzeba było zatem robić cokolwiek, żeby ten wynik oscylował wokół remisu. Jak widać drużyna z Tarnowa jest naszpikowana gwiazdami, które w każdych warunkach dopasują odpowiednio sprzęt do panujących warunków. Trudno ich czymkolwiek zasłużyć. Oni naprawdę zasługują na ekstraligę - kontynuował popularny "Paweł".
Rybniczanie pomimo przeciwności losu walczyli bardzo dzielnie i długo trzymali dystans do rywala. Pawliczek miał dodatkowo bardzo trudne zadanie jako trener, gdyż jego podopieczni jeździli bardzo nierówno. - Bardzo ciężko prowadzić takie zawody, jak dziś, gdzie zawodnicy jeżdżą bardzo nierówno. Dzisiaj dodatkowo niestety nie pojechał mi Ronnie. Miał słabszy mecz i nie dołożył tego co zawsze. Zaskoczył za to z pewnością Andrei Karpov. Przygotował należycie sprzęt i pokazał dzisiaj, że jest wartościowym zawodnikiem - ocenił trener "Rekinów".
Przygotowanie twardego toru oznaczało małe szanse na dobry występ Pawła Hliba, który tak bardzo dziękował działaczom za przygotowanie przyczepnego toru na mecz z Gnieznem, gdzie sam błyszczał. Szkoleniowiec rybniczan jasno ocenił jednak, że zawodowcy na każdym torze powinni umieć spasować się z torem. - Trenowaliśmy na takim torze w piątek i każdy zawodnik mógł dopasować sobie sprzęt. Nie można przygotowywać toru pod jednego zawodnika. To są zawodowcy, którzy wiedzą o co chodzi w zawodowym speedwayu i muszą umieć się dopasować do warunków torowych, tym bardziej do swojego toru, na którym miał możliwość treningu - zakończył Pawliczek.