Przepis o zawodniku U24 wywołał spore poruszenie wśród prezesów, zwłaszcza że niektórym pokrzyżował szyki i zmienił plany transferowe. Nagle okazało się, że młodych żużlowców oferujących spore zdobycze punktowe w PGE Ekstralidze i równocześnie zaliczających się do U24 wcale nie jest tak wielu.
Problem jest jeszcze bardziej widoczny w eWinner 1. Lidze oraz 2. Lidze Żużlowej. Na papierze wielu zawodników U24 to najsłabsze nazwiska w kadrach ekip. Dlatego nie dziwię się, że w GKSŻ ktoś postanowił rozłożyć "parasol ochronny" nad takimi żużlowcami. Szybko mogłoby się okazać, że gdy tylko wynik dla danej drużyny jest niekorzystny, to zawodnik U24 jest zastępowany raz za razem w ramach rezerwy taktycznej.
Można psioczyć na GKSŻ, ale dla mnie ograniczenie możliwości taktycznych za zawodnika U24 jest logicznym posunięciem. Skoro powiedzieliśmy "A", czyli wprowadziliśmy przepisy chroniące młodych żużlowców i sprawiające, że 22-latkowie po przejściu do grona seniorów nie będą masowo kończyć karier, to trzeba było też powiedzieć "B".
ZOBACZ WIDEO Żużel. Thomsen mówi czego nie znosi, na czym mu zależy i jakie ma marzenia. Wspomina też o Rickardssonie
O co mi chodzi? Nie tak dawno mieliśmy sytuację, gdy zawodnicy spod numeru 2/10 wyjeżdżali do meczu w jednym, dwóch wyścigach i później byli regularnie zastępowani przez lepszych kolegów w ramach rezerw taktycznych. Można zapytać Jakuba Jamroga, Damiana Dróżdża czy Pawła Przedpełskiego na ile było to dla nich przyjemne przeżycie.
Teraz to samo groziło zawodnikom U24. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie nowe ograniczenia, to menedżerowie stosowaliby taktyczne głównie za żużlowców spełniających ten regulaminowy wymóg. Z promowania i pomagania młodych roczników wyszłoby tyle, że dostawaliby oni po dwa biegi i kończyli udział w meczu.
Przeciwnicy wszelkich regulacji ograniczających swobodę menedżera przy konstruowaniu składu, a także późniejszym stosowaniu zmian powiedzą, że to obniżanie poziomu rozgrywek. Pewnie tak. Lepiej dla widowiska byłoby, gdyby z taktycznej za niedoświadczonego seniora jechał żużlowiec mający na koncie starty w cyklu Speedway Grand Prix. Pytanie, czy to lepsze rozwiązanie dla dyscypliny w perspektywie długofalowej?
Fakty są takie, że żużel ma problem z kurczącą się liczbą zawodników. Jeśli chcemy rozwiązać ten kłopot, to musimy wprowadzać rozwiązania promujące szkolenie i zapewniające wsparcie tym mniej doświadczonym, którzy dopiero są na dorobku. Takie żużlowe 500 plus. Bo bez tego za chwilę będziemy musieli sięgać po jeszcze gorsze rozwiązania, znane chociażby z Wielkiej Brytanii, gdzie jeden zawodnik może startować w dwóch ligach równocześnie.
O luzowaniu obostrzeń (popularny ostatnio zwrot) będzie można pomyśleć dopiero w momencie, gdy obudzimy się w rzeczywistości, w której będziemy mieć nadmiar żużlowców. Na razie (i długo jeszcze) nam to nie grozi.
Czytaj także:
Marcin Najman nie zwiększa popularności żużla
Twardy charakter i zadziorny zawodnik. Hlib mógł osiągnąć więcej w żużlu