Żużel. Wojciech Stępniewski zamyka dyskusję o przełożeniu startu rozgrywek. Szef PGE Ekstraligi mówi o dużym zagrożeniu

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Wojciech Stępniewski.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Wojciech Stępniewski.

Sezon w PGE Ekstralidze ma ruszyć 3 kwietnia. Na ten moment wszystko wskazuje na to, że bez udziału kibiców. Niektórzy prezesi naciskają, by w związku z tym poczekać ze startem rozgrywek. Prezes Wojciech Stępniewski ma jednak inne zdanie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Rząd podejmuje decyzje stosownie do aktualnej sytuacji epidemiologicznej i niewiele zależy od nas. Porównując sytuację obecną i tzw. trzecią falę koronawirusa, która jest już nie tylko w Europie zachodniej, ale także w Polsce do sytuacji z wiosny 2020 roku, widzimy, że jesteśmy na zupełnie innym poziomie liczby zakażeń. Nie należy się spodziewać, że ktokolwiek podejmie nierozsądne decyzje i weźmie na siebie odpowiedzialność za wzrost zakażeń - mówi nam szef PGE Ekstraligi.

Wojciech Stępniewski podkreśla, że władze ligi będą śledzić sytuację i odpowiednio reagować. - Na pewno sezon rozpoczniemy w ścisłym reżimie sanitarnym, który aktualnie dostosowujemy do obecnych realiów. Testy na obecność koronawirusa wśród zawodników przed zawodami PGE Ekstraligi na pewno będą robione. Strefy na stadionach też muszą nadal funkcjonować. Na pewno dostosujemy też nasze wytyczne sanitarne do rekomendacji Ministerstwa Zdrowia w zakresie maseczek. Z instytucji gościa kluby będą mogły korzystać tylko w przypadku zakażenia zawodnika koronawirusem. Będziemy dobrze przygotowani do rozgrywek. Mamy już wiele doświadczeń z ubiegłego roku, ale nadal chcemy być czujni i dlatego poprawiamy jeszcze wiele spraw - podkreśla.

Poza tym Stępniewski zauważa, że opóźnienie startu ligi mogłoby być fatalne w skutkach. Już w zeszłym roku sezon wystartował później i w jego końcowej fazie mieliśmy do czynienia ze stąpaniem po kruchym lodzie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Wiktor Kułakow to zawodnik na PGE Ekstraligę. Trener Apatora Toruń nie ma wątpliwości

- Rok temu o mały włos nie udało się rozegrać PGE Ekstraligi ze względu na to, że zaczęliśmy sezon w czerwcu i był to bardzo szybko przebiegający sezon. Przykład SoN w Lublinie pokazał, co stało się raptem tydzień po zakończeniu PGE Ekstraligi, które miało miejsce 11 października. Nie możemy sobie pozwolić na takie ryzyko. Dwie, trzy kolejki opóźnienia, bo nie wiemy przecież jaka będzie pogoda pod koniec marca - nie są problemem, aby je przełożyć i ulokować w terminarzu nowe terminy. Ale nie mamy żadnej gwarancji, że gdybyśmy teraz przełożyli inaugurację na czerwiec, to w czerwcu pojawiliby się kibice na stadionach - wyjaśnia.

- Nie możemy również przewidzieć, czy bezpiecznie zakończylibyśmy sezon i rozgrywali mecze rundy finałowej w odpowiednich warunkach atmosferycznych. Pamiętajmy, że jesienią przeszkodą nie są tylko opady deszczu, ale przede wszystkim niskie temperatury, które powodują, że czasami nie można rozegrać meczu na zalanym wodą torze nawet po tygodniu prowadzenia na nim prac - podsumowuje Stępniewski.

Zobacz także:
Boniek mówi, czego nie robić z wielkimi pieniędzmi z umowy telewizyjnej
Znamy szczegóły dotyczące nowego kontraktu telewizyjnego

Źródło artykułu: