[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Jakie są pana odczucia po ogłoszeniu nowej umowy telewizyjnej w PGE Ekstralidze?
[/b]
Andrzej Rusko, prezes Betard Sparty Wrocław: Duży sukces i progres! To pokazuje, że budujemy produkt bardzo wysokiej jakości i jest to bardzo łakomy kąsek dla największych telewizji na rynku. Została też doceniona ranga żużla, jako dyscypliny. Teraz widać to już nie tylko we wskaźnikach oglądalności, ale także po pieniądzach, które nadawcy są gotowi zapłacić za pozyskanie praw.
To również potwierdzenie, że jesteśmy mocnym numerem dwa na rynku sportowym w naszym kraju, tuż za piłką nożną. Zdaję sobie sprawę, że uzyskaliśmy taką kwotę, bo o prawa telewizyjne ubiegało się dwóch silnych graczy, ale finalnie liczy się przecież efekt. Za ten efekt bez wątpienia należą się podziękowania i gratulację dla Rady Nadzorczej i Zarządu Ekstraligi Żużlowej. Swoje zasługi mają też kluby, które na co dzień na taki wynik pracują. Ważne, by to nie był jednorazowo strzał. Pieniądze muszą przełożyć się na trwały rozwój żużla.
Takie plany już są. Kluby mają wydać część pieniędzy na marketing, poprawę infrastruktury i szkolenie. Jeden z najciekawszych pomysłów ma dotyczyć powołania drużyny rezerw od sezonu 2022. Co pan o tym sądzi?
Papier przyjmie wszystko, ale w rzeczywistości możemy napotkać duże trudności. Wtedy może wydarzyć się tak, że pieniądze zostały wydane, ale cel nie został zrealizowany. Skoro mówimy o zintensyfikowaniu szkolenia, to najpierw musi powstać prawdziwy plan tego szkolenia dla całej dyscypliny, który te skomplikowane klocki poukłada. Na taki plan składa się wiele elementów, a ja już widzę słabe punkty i zagrożenia, które mogą nam przeszkodzić.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co robić podczas zawieszenia? Patryk Dudek: Rok mija szybko. Ja nadrobiłem szkołę i zdałem maturę
To znaczy?
Zacznijmy od kadry szkoleniowej. Kto miałby zająć się tym szkoleniem? Czy są do tego wykwalifikowane kadry w sporcie żużlowym? To przecież nie jest tak, że zawodnik, który jeździł w latach 70. czy 80. będzie nagle, tak sam z siebie, świetnym szkoleniowcem. Żużel się zmienił, teraz za przygotowanie kompletnego zawodnika odpowiada sztab fachowców i tych ludzi na każdym etapie szkolenia trzeba mieć. Nie każdy jest takim fenomenem jak Roman Jankowski.
Poza tym należy dokonać czytelnego podziału na kategorie wiekowe tak jak w piłce nożnej. Każda grupa wiekowa to przecież kolejny etap rozwoju, kolejne progi przygotowania do wejścia w profesjonalny speedway. Poza tym ważna jest również właściwa infrastruktura związana z procesem szkolenia. Bez niej nie mamy nawet co zaczynać. Nie wszędzie istnieją warunki do tego, by szkolić tak szeroko, jak proponuje się to teraz.
Co ma pan na myśli?
Musimy zrozumieć, że żużel to nie jest piłka nożna. Nie wystarczy – mówiąc trochę na skróty - postawienie dwóch bramek i rzucenie piłki, którą młodzi chłopcy będą kopać. W niektórych krajach na zachodzie było tak, że warczenie motocykli przez pięć dni w tygodniu doprowadziło do protestów okolicznych mieszkańców. Stadiony trzeba było przenosić poza miasto. Takie sytuacje miały miejsce w Anglii, Szwecji, Finlandii, ale łatwo mogę sobie wyobrazić, że coś takiego może wydarzyć się też we Wrocławiu. A nie byłoby dobrze dla najlepszej żużlowej ligi świata, gdyby tak duży ośrodek miał problemy ze startem w rozgrywkach o DMP z uwagi na brak możliwości startu drużyny rezerw na tym samym obiekcie. Jeśli mówimy o kompleksowym programie szkolenia, to powinniśmy też w nim uwzględnić sprzęt do szkolenia, bo tu również mamy do wykonania sporo pracy.
To znaczy?
Dziś pitbike kosztuje w granicach 5 – 7 tysięcy złotych. Jeśli dobrze się nie przygotujemy, to za chwilę będzie kosztować 12 tysięcy, bo będzie niezbędny i ceny wzrosną. To samo dotyczy zakupu i serwisowania silników żużlowych, z których będzie korzystać młodzież. Być może należy zastanowić się nad współpracą na przykład z Marcelem Gerhardem, bo jego sprzęt wytrzymuje dłużej, jest po prostu trwalszy. To jednak nie może wyglądać tak, że każdy klub kupi 10 silników na potrzeby drużyny rezerw i na tym temat się skończy. Warto byłoby opracować plan szkolenia mechaników klubowych, którzy wiedzieliby jak serwisować ten sprzęt, jak się o niego troszczyć. To trochę tak, jak z kontraktem na odrzutowce dla armii. Nie kończy się na zakupie samolotów, bo to dopiero początek drogi. Potrzebny jest serwis, części, wyszkolona kadra, obsługa, logistyka.
Wydaje się, że nieuniknione jest powiększenie PGE Ekstraligi. Czy jest pan zwolennikiem tego ruchu i kiedy powinno do niego dojść?
Inicjatywa prezesa Andrzeja Witkowskiego jest bardzo ważna i potrzebna. Ja też jestem zdania, że powinniśmy iść w tym kierunku. Jednak musimy przy tym pamiętać, że dom buduje się od fundamentów, a nie od dachu. A zatem wracam poniekąd do początku naszej rozmowy, czyli całego programu rozwoju dyscypliny i związanego z nim programu szkolenia. Musimy wiedzieć, ile drużyn ma występować w danej klasie rozgrywkowej i ile tych klas ma być. Tym dachem w polskim żużlu jest PGE Ekstraliga, więc dyskusję należy rozpocząć od tego, co będzie działo się niżej. Uważam, że bardzo dobrym pomysłem jest podział żużla na zawodowy obejmujący dwie najwyższe klasy rozgrywkowe i amatorski, czyli dzisiejszą drugą ligę. Za rozgrywki zawodowe odpowiadałaby Ekstraliga, a rywalizację amatorów Główna Komisja Sportu Żużlowego.
Dlaczego?
Bo dzięki temu moglibyśmy zmniejszyć różnice pomiędzy klasami rozgrywkowymi, dziś z ust szefostwa klubów z Torunia czy Rybnika słyszymy, że Ekstraliga i Pierwsza Liga to dwa różne światy. Poza tym bardzo ważna jest infrastruktura. Ile mamy stadionów, które w całości spełniają wymogi licencyjne najwyższej klasy rozgrywek ? Większość ekstraligowych, Łódź, Rybnik. Na pewno nie ma ich dziesięciu. Chyba nie chcemy mieć problemu, z którym boryka się piłka. Drużyny wchodzą do Ekstraklasy i z powodu braku odpowiedniego stadionu muszą grać w innych miastach. Takie rozwiązanie mi się nie podoba i na pewno nie buduje produktu.
Czyli pana zdaniem powiększenie ligi może się dla nas źle skończyć?
Tego nie powiedziałem. Pokazuję tylko realne zagrożenia w tym momencie. Teraz mamy bardzo dobry produkt, poszerzenie ligi trzeba przygotować tak, żeby nie odbyło się kosztem obniżenia jego jakości. To naprawdę jest pewien proces, który musi trwać. Na ten moment wyobrażam sobie to wszystko tak, że ktoś z PZM lub PGE Ekstraligi zrobi tour po Polsce i zacznie rozmawiać z samorządami o inwestycjach w infrastrukturę. Jeśli one nie wydarzą się w najbliższych latach, to będzie trudno poszerzyć ligę. A takie tematy nie są łatwe, tym bardziej w czasie pandemii.
Jakie są zatem pana wnioski?
Na razie została wywołana bardzo ważna dla środowiska dyskusja, jak wykorzystać pieniądze z kontraktu telewizyjnego. To wszystko, co zostało do tej pory przedstawione, traktuję jako rozpoczęcie debaty, a nie konkretne zmiany, które wejdą natychmiast w życie. Żebyśmy doszli do konkretów, musimy je wypracować. Potrzebne są spotkania, konsultacje, platformy eksperckie. Wnioski z nich powinny zbudować program, który rozpocznie zmiany w sposobie szkolenia, infrastrukturze czy systemie rozgrywek w Polsce. Jak widać, temat jest bardzo złożony. Ważne, żeby nie zmarnować szansy, jaką otrzymaliśmy i wykorzystać ją dla rozwoju żużla.
Zobacz także:
Włókniarz jak zespoły Formuły 1
Niektórzy już planują atak na PGE Ekstraligę